Connect with us

Historie

Pomóż Lence znaleźć pracę

Wydawałoby się, że rodzina jest po to, żeby się wzajemnie wspierać. Ale czasami krewni potrafią zachować się w sposób bardziej oryginalny i nieoczekiwany niż zrobiłby to ktoś obcy.

Przeprowadziłam się do dużego miasta. Pierwszy miesiąc był trudny – ciągłe poszukiwanie pracy, pieniędzy na wygodne mieszkanie było jednak za mało. Musiałam zamieszkać u koleżanki. Ona i jej mąż mieszkają w domku jednorodzinnym za miastem, więc pozwolili mi zamieszkać w dawnym jednopokojowym mieszkaniu mojej przyjaciółki.

To było takie mieszkanie, na jakie mogłam sobie pozwolić – stary blok z wielkiej płyty na obrzeżach miasta. Koleżanka nie chciała jednak brać ode mnie pieniędzy, chociaż zaproponowałam jej, że jeżeli już nie pełną kwotę, to zapłacę przynajmniej połowę. Musiałam opłacić jedynie czynsz i media. Mimo to nie podobało mi się, że moja koleżanka przeze mnie straciła dodatkowy dochód w postaci czynszu za wynajęcie mieszkania. Dlatego też zaproponowałam, że będę pomagać jej w domu. Na szczęście zgodziła się i uwolniła mnie od poczucia winy. Zgodnie z naszymi ustaleniami miałam przyjechać na weekend i posprzątać dom.

Trwało to kilka miesięcy, aż znalazłam stabilną pracę. Moja sytuacja finansowa pozwoliła mi przenieść się do innego mieszkania – z lepszymi warunkami i bliżej centrum.

Gdy tylko miałam się wyprowadzić, zadzwoniła do mnie ciocia Zosia, kuzynka mojej mamy. Nie rozmawiałyśmy ze sobą od 8 lat, ale, szczerze mówiąc, nie zdziwił mnie jej telefon – jej córka zdała maturę i wybierała się do mojego miasta na studia. O zmianach w moim życiu ciocia dowiedziała się od mojej mamy.

– Sylwia, jak tam sobie radzisz? – zapytała radośnie. – Słyszałam, że wyprowadzasz się z darmowego mieszkania, a Lenka właśnie dostała się na studia, może byś jej to mieszkanko odstąpiła, pracę pomogła znaleźć, no co ty na to?

Byłam w szoku. Czy to jest darmowe mieszkanie? W porządku, to mieszkanie mojej bliskiej przyjaciółki, ale ja te koszty odpracowałam.

Ale zebrałam myśli i policzyłam do dziesięciu, żeby odpowiedzieć spokojnie. Ciocia Zosia ma nadciśnienie, nie chcę mieć jej na sumieniu.

– Ciociu, ale to mieszkanie nie jest za darmo. Ja pracowałam w domu mojej koleżanki, bo niezręcznie jej było brać ode mnie pieniądze. Zapytam ją, oczywiście, ale po mojej przeprowadzce chciała przyjąć tam nowych lokatorów. Za pełną kwotę, rozumiesz?

– No cóż, Lena to pracowita dziewczyna, też mogłaby pomóc tej… twojej przyjaciółce. Nie chcesz pomóc Lence w znalezieniu pracy?!

Mój zapas energii po tej rozmowie w końcu się wyczerpał. Zadzwoniłam do koleżanki i zapytałam, czy pozwoli tam zamieszkać mojej kuzynce i na jakich warunkach. Dzięki naszej przyjaźni warunki pozostały takie same, ale ja nadal miałam poczucie winy.

Lena się przeprowadziła i przez jakiś miesiąc wszystko było w porządku. Dopóki koleżanka nie poskarżyła mi się, jakby przypadkiem, że moja kuzynka, gdy jest w domu, przekracza wszelkie granice: zagląda do szaf, do osobistych rzeczy, przegląda dokumenty, które leżą głęboko schowane, a nawet przymierza bieliznę mojej przyjaciółki.

To mnie rozwścieczyło. Po pierwsze, sama nie chciałabym, żeby ktokolwiek traktował moje rzeczy w ten sposób. Po drugie, czuję się odpowiedzialna za moją kuzynkę. Postanowiłam natychmiast zadzwonić do cioci i wszystko jej opowiedzieć. W odpowiedzi usłyszałam:

– Sylwia, no ale co się takiego stało? No pomyśl, przymierzyła tam sobie jakieś majtki. To dziewczyna ze wsi, nigdy nie widziała takich drogich rzeczy. A Lena mi powiedziała, że widziała paragon i jeden taki zestaw kosztuje co najmniej 1 000 zł. Jak twoja koleżanka ma takie pieniądze, to nie będzie jej przecież żałowała jednych majtek.

– Wiesz co, ciociu?! Niech twoja… Lenka wynosi się z mieszkania i nie robi mi więcej wstydu przed znajomymi!

– No proszę! To własnej rodziny się wstydzisz? Ciotecznej siostry? Najbliższej krewnej? Od razu trzeba było mówić, że nie chcesz Lenie pomóc!

Ta historia wydarzyła się 3 lata temu, a ciocia Zosia nadal nie utrzymuje kontaktu ani ze mną, ani z moją mamą. Na szczęście.

Trending