Connect with us

Historie

Po tym, jak przeżyliśmy całe życie na wsi, postanowiliśmy z żoną przeprowadzić się do miasta. Naszymi sąsiadami okazały się osoby starsze, z którymi od razu się zapoznaliśmy.

Od urodzenia mieszkałem w domu za miastem. Tam poznałem moją żonę Monikę, wzięliśmy ślub i doczekaliśmy się dwójki wspaniałych dzieci. Moja żona jest dobrą gospodynią, ale z racji tego, że pracuje jako freelancerka, Monika nie zajmuje się porządkami w domu. Stać nas na to, żeby wynająć firmę sprzątającą.

Ja też prowadzę firmę, ale w mieście, więc postanowiliśmy z żoną kupić mieszkanie i wyprowadzić się z wioski. Ze względu na ograniczony budżet kupiliśmy mieszkanie w starym bloku, ale blisko centrum miasta. To świetna lokalizacja, bo niedaleko jest szkoła i przedszkole, a do firmy mam całkiem blisko. Dla mojej żony to miejsce też jest wygodne, bo jeżeli ma jakieś spotkanie z klientem, to bez problemu może się na nie umówić w kawiarni niedaleko naszego domu.

Nasi sąsiedzi to starsi ludzie, z którymi Monika od razu się zapoznała. Wydawali się bardzo mili i przyjacielscy. Odkąd moja żona przyniosła im ciasto na dobry początek naszej znajomości, sąsiadka, pani Helena, zawsze serdecznie się z nami witała, częstowała dzieci słodyczami i zapraszała na herbatę.

Monika była zadowolona z takiego sąsiedztwa, bo dużo pracuje i właściwie w ogóle nie ma czasu na spotkania ze znajomymi.

Pewnego wieczoru pani Helena wpadła w odwiedziny. Rozmawialiśmy o czymś, a sąsiadka nagle zapytała: „Monika, dlaczego siedzisz cały dzień w domu i nie masz ugotowanego obiadu, a na półce w przedpokoju leży tyle kurzu?” Na co moja żona zwyczajnie odpowiedziała, że ​​po przeprowadzce nie zdążyła jeszcze wezwać ekipy sprzątającej, a dostarczone jedzenie właśnie się skończyło. Starsza kobieta była zdziwiona, bo nie rozumiała, co znaczy „ekipa sprzątająca” i o jakim jedzeniu mowa. Po tym, jak żona wszystko jej wyjaśniła, pani Helena rozzłościła się. Była oburzona, że ​​Monika „nigdzie nie pracuje i nic jej się nie chce robić w domu”.

Nie tłumaczyliśmy się, bo to nie miało sensu, ale od tamtej pory sąsiadka już do nas nie przychodzi. Czasami, gdy przychodzą osoby z firmy sprzątającej, przegania ich i się z nimi kłóci.

Niedawno przyszła do nas i urządziła nam awanturę. Powiedziała, że obcy ludzie nie powinni przychodzić do czyjegoś domu, żeby sprzątać. „Całe życie sprzątałam u siebie w domu i pracowałam, a ty chodzisz tylko po restauracjach i miło spędzasz czas, nie robisz nic więcej! Co to za młodzież jest teraz?!”

Sąsiadka nie chciała zrozumieć, że w dzisiejszych czasach to całkiem normalne, że ludzi stać na to, żeby zapłacić komuś za posprzątanie mieszkania albo ugotowanie jedzenia. I już.

Od tego czasu pod naszymi drzwiami zaczęły pojawiać się góry śmieci, które podobno podrzuca nam sąsiadka, kiedy zamiata klatkę schodową. Ale nie mamy na to dowodów i po prostu musimy się z tym pogodzić.

Albert, 46 lat

Trending