Rodzina
Po tej historii zdałam sobie sprawę, że lepiej kochać bliskich, kiedy są daleko

Chcę wam opowiedzieć o tym, jak przekonałam się o tym, że miłość do bliskich jest o wiele silniejsza na odległość.
Mieszkam w stolicy. Wiele osób przyjeżdża tu w poszukiwaniu nowych możliwości albo silnych emocji. Do Warszawy przeprowadziłam się niedawno, kiedy dostałam tutaj propozycję pracy moich marzeń.
Mieszkanie wynajmuję, ale niedawno kupiłam sobie samochód. Spośród wszystkich krewnych utrzymywałem kontakt tylko z rodzicami. Jeżeli chodzi o pozostałych, to dzwoniliśmy do siebie z życzeniami na urodziny albo święta.
Tydzień temu przyjechała do mnie moja matka chrzestna ze swoją córką Kają. Nie spodziewałam się ich, ale kiedy zadzwoniły do mnie i powiedziały, że są już na dworcu w Warszawie, nie mogłam im odmówić.
Kaja kończyła w tym roku liceum i moja chrzestna przywiozła ją do mnie, żeby dziecko miało gdzie się zatrzymać, gdy będzie się rozglądała wśród warszawskich uczelni. Wolała pochodzić po dziekanatach i dopytać o niektóre sprawy osobiście, niż wysyłać maile albo dzwonić. Krewniaczka wybrała sobie jeden z dwóch pokojów (oczywiście mój). Już w pierwszy wieczór Kaja poszła na imprezę, a ja czekałam na nią do późna, bo bałam się, że nie będzie mogła wejść do domu, jeżeli zasnę. Nie miała kluczy.
Następnego dnia krewne stwierdziły, że bardzo chciałyby pozwiedzać Warszawę, ale nie mają wystarczająco dużo pieniędzy. Zabrałam je do typowych turystycznych atrakcji i już chciałam wracać do domu, ale Kaja uznała, że jeszcze wszystkiego nie zobaczyła i zaproponowała, żebyśmy poszły do restauracji coś zjeść. Oczywiście, za wszystko płaciłam ja.
W ogóle przez cały czas, kiedy u mnie były, płaciłam za ich jedzenie. Kaja korzystała z moich kosmetyków i szamponów, które kosztowały naprawdę sporo, bo mam wymagające włosy.
Goście czuli się u mnie jak u siebie w domu i nie miałam pojęcia, co z tym zrobić. Po moim telefonie mama doradziła mi, żebym z nimi porozmawiała, bo to przecież nie może trwać wiecznie.
Nie miałam zamiaru czekać, aż same zorientują się, że odwiedzanie kogoś bez uprzedzenia i bez jego zgody nie jest czymś normalnym. Postanowiłam sama się wszystkim zająć.
Dzięki tej sytuacji zdałam sobie sprawę, że kocham swoich bliskich tylko wtedy, gdy są daleko ode mnie i tylko wtedy, gdy dzwonią do mnie na urodziny.

-
Historie2 lata ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina1 rok ago
Mam 64 lata, rok temu wróciłam z pracy we Włoszech i stwierdziłam, że mam dość. Byłam tam przez 12 lat, w tym czasie kupiłam mieszkania i córce, i synowi, a w swoim domu na wsi przeprowadziłam porządny remont. Wydawałoby się, że niczego mi już nie trzeba – tylko cieszyć się życiem, ale jest coś, co nie pozwala mi na pełną radość.
-
Rodzina2 lata ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie1 rok ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki