Connect with us

Ciekawostki

Pies-talizman: dlaczego nie warto krzywdzić zwierząt

Na naszym podwórku było dużo psów, które kręciły się obok naszego bloku. Może dlatego, że mój chłopak i ja zawsze je dokarmialiśmy, może dlatego, że nikt im tutaj nie robił krzywdy, nie wiem. Zawsze są spokojne i przyjazne. Nikogo nigdy nie zaczepiają – to strażnicy naszego wejścia. Były trochę nieufne i chyba tylko jeden ze wszystkich sześciu psów pozwalał się pogłaskać. To były bezpańskie psy, ale kiedy wieczorem wychodziliśmy na podwórko, żeby je nakarmić, a ich akurat nie było, wystarczyło zawołać. Natychmiast przybiegały ze wszystkich stron na podwórko, jakby wiedziały, że to je wołamy.

Pewnego dnia mój chłopak Adrian i ja wracaliśmy właśnie do domu, kiedy obok sklepu niedaleko naszego domu zobaczyliśmy dużego, pięknego psa. Nie potrafię nawet wyrazić słowami, jak bardzo mój chłopak kocha wszystkie żywe istoty.

Zawołał psa, żeby go pogłaskać. Zwierzę podeszło bez strachu, pobawił się trochę z moim chłopakiem, a później już nie chciał nas zostawić. Ze sklepu do domu nie jest daleko i pies przez całą drogę pies szedł za nami. Nazwaliśmy go Pepper. Pomyślałam, że może weźmiemy go do domu i chętnie byśmy to zrobili, ale w mieszkaniu mamy już trochę zwierząt: 3 psy i 2 chomiki. Ledwo mieściliśmy się z nimi w dwóch pokojach, więc niestety nie mogliśmy zabrać ze sobą tego pięknego psa.

Weszliśmy na podwórko, a nasze podwórkowe psy zaczęły głośno ujadać – widocznie nie spodobał im się „obcy” w stadzie. Szczekały tak zajadle, że sama się przestraszyłam. Kiedy zobaczyły psa, którego przyprowadziliśmy, podbiegły do niego, wciąż szczekając. Martwiłam się o Peppera, bo mogły go pogryźć, ale nic nie byłam w stanie zrobić przeciwko sześciu dużym psom.

Kiedy wróciłam do domu, wyjrzałam przez okno, żeby zobaczyć, czy wszystko jest w porządku, ale psów nie widziałam. „Pewnie przegoniły Peppera daleko stąd” – pomyślałam. I poszłam spać, mając nadzieję, że z tym pięknym psem wszystko będzie dobrze.

Kiedy obudziłam się rano, poszłam do pracy. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam Pepper w towarzystwie naszych psów. “Przyjęli cię do swojego stada, przyjacielu” – pogłaskałam czworonoga i poszłam dalej.

Miesiąc później do naszego bloku wprowadziła się młoda para z dzieckiem. Dziewczyna miała na imię Laura, a jej mąż Artur. Nienawidzili naszych psów. Na grupie naszego osiedla w sieci społecznościowej Laura zawsze pisała gniewne wiadomości, że nie należy karmić psów pod blokiem i w ogóle trzeba je przegonić, bo zawsze na nią warczą, gdy idzie na spacer z dzieckiem.

Nie wierzyłam jej słowom, ponieważ nigdy nie słyszałam ani nie widziałam, żeby “nasze” psy zaatakowały ludzi, którzy nie mieli z nimi nic wspólnego. Zawsze wstawiałam się za psami i jak zwykle szłam je wieczorem dokarmiać.

Pewnego dnia zobaczyłem, że Pepper ma zranioną łapę. To miły pies, pewnie chciał, żeby go ktoś pogłaskał, a ten człowiek zrobił mu krzywdę. Zabrałam psa do weterynarza. Byliśmy tam przez jakiś czas, dopóki lekarz nie opatrzył mu rany. Później wzięłam go z powrotem na podwórko, a po drodze zobaczyłem Artura z zabandażowaną nogą. „Pewnie gdzieś się wywrócił” – pomyślałam i poszłam do domu.

Po chwili nie widziałam już Peppera na naszym podwórku wśród innych psów. Nie rozumiałam, komu może przeszkadzać – lepszego psa niż ten, nigdy w życiu nie widziałam.

Tego wieczoru ktoś zapukał do naszych drzwi. Drzwi otworzył mój chłopak. W progu stał Artur. Miał zdarte pół twarzy – spadł z roweru, jak wracał po pracy do domu.

Nasza sąsiadka, Anna, którą spotkałam następnego dnia przed blokiem, powiedziała, że ​​Pepper gdzieś uciekł, bo Artur uderzył go drzwiami w głowę, kiedy pies leżał przy wejściu.

Trochę się przestraszyłam: zraniona łapa Peppera – zabandażowana noga Artura, pies uderzony drzwiami w głowę – głowa Artura rozbita o ziemię. To oczywiście tylko zbieg okoliczności, sąsiad nie mógł być przecież ranny dlatego, że robił coś przeciwko psu.

Ale nie chciałam ryzykować zdrowia ani Peppera, ani sąsiada, chociaż jest głupi. Zadzwoniłam do moich rodziców, którzy mieszkają na wsi i poprosiłem ich, żeby przygarnęli naszego podwórkowego przyjaciela. Zgodzili się i niemal od razu potem dowiedzieli się, że moja siostra Lilka jest w ciąży.

Teraz cała rodzina wierzy, że nasz Pepper jest żywym talizmanem, który przynosi szczęście wszystkim, którzy go kochają, a nieszczęście tym, którzy go krzywdzą.

Trending