Historie
Pan Kazimierz postanowił, dopóki miał jeszcze siły i jasny umysł, sporządzić testament, więc udał się do notariusza i zapisał dom swojej wnuczce. Po pół roku zjawiła się u niego, powiedziała, że planuje wyjść za mąż i tutaj mieszkać, a dziadek przeniesie się do jej rodziców
Rodzina pana Kazimierza nie była duża: on, jego żona i syn. Żyli cicho, spokojnie, nie kłócili się. Kiedy syn dorósł, rodzice pomogli mu zbudować dom, żeby mógł w nim zamieszkać z własną rodziną. Warto dodać, że wszyscy mieszkali w małej wiosce. Syn się ożenił, wyprawili mu huczne wesele i zaprzyjaźnił się z jego teściami. Ale jakoś tak wyszło, że relacje z synową nie układały im się najlepiej i dlatego syn sam odwiedzał rodziców, a oni rzadko odwiedzali dzieci. Nawet święta obchodzili nie u syna, tylko u rodziców w domu, bo jakoś nie chcieli wchodzić na terytorium synowej, która była do nich bardzo negatywnie nastawiona.
Sytuacja ani trochę nie zmieniła się po śmierci żony. Pan Kazimierz wciąż prowadził gospodarstwo i sam zajmował się domem, ale czuł, że zdrowie już nie jest takie, jak kiedyś. Brakowało mu sił, coraz częściej o różnych rzeczach zapominał, więc uznał, że dopóki ma jeszcze siły i w miarę jasny umysł, powinien sporządzić testament. Dzięki temu rodzina będzie miała później mniej problemów.
Stary samochód zapisał synowi, biżuterię po zmarłej żonie synowej. Mimo, że się nie pogodziły, to chciał, żeby dobrze wspominała teściową. Dom postanowił przepisać na wnuczkę, zawsze to dziecku przyda się dach nad głową. Pan Kazimierz wszystko załatwił i poinformował o tym dzieci. Z grzeczności protestowali, że niby jeszcze za wcześnie, żeby się tym zajmować, ale oczywiście byli wdzięczni za hojność i dalekowzroczność ojca.
Niecałe sześć miesięcy później wnuczka odwiedziła dziadka i podczas tego spotkania wywiązała się bardzo dziwna rozmowa. Powiedziała, że planuje wyjść za mąż i że musi gdzieś zamieszkać z mężem. Wszystko więc obmyśliła i dobrze by było, gdyby dziadek przeniósł się do jej rodziców, a ona i jej mąż wprowadzą się do jego domu. Rodzice zaopiekują się dziadkiem, a on nie będzie już musiał zajmować się gospodarstwem. Młodzi z kolei będą mogli mieszkać osobno. Wnuczka powiedziała, że rozmawiała już z rodzicami i nie mają nic przeciwko temu.
Pan Kazimierz powiedział jej, że się zastanowi, ale tak naprawdę nie widział powodu, żeby w ogóle nad tym myśleć. Był zły, że krewni zdecydowali za niego i omówili wszystko za jego plecami. Dowiedział się ostatni, tak jakby tylko chcieli go poinformować o swojej decyzji. A pan Kazimierz chce doczekać końca swych dni we własnym domu, zbudowanym własnymi rękami. Nie chce czuć się niechcianym gościem albo być dla kogoś ciężarem.
Dopóki ma siłę chodzić i coś samemu robić, pozostanie panem swojego domu i podwórka. Jak całkiem osłabnie albo umrze, niech robią, co chcą, dzielą albo rozbierają. Tak sobie twardo postanowił, ale jeszcze nie wie, jak to powiedzieć rodzinie. No bo z jednej strony niby wszystko na nich zapisał, ale z drugiej strony chce mieszkać we własnym domu. Nie chce kłócić się z synową, myśleć, że komuś zawadza albo że tolerują go tylko z litości.
-
Ciekawostki2 lata ago
Przyszła synowa została u nas na noc. Rano odwiedziła nas moja siostrzenica i okazało się, że ona i narzeczona syna się znają. A następnego dnia przyjechała jego przyszła teściowa razem z córką i urządziły straszną awanturę. Z jakiegoś powodu moja siostrzenica powiedziała synowej, że ja i mój mąż nie będziemy im pomagać po ślubie i jeszcze że chcemy sprzedać samochód naszego syna. W rezultacie ślub się nie odbył
-
Ciekawostki2 lata ago
Brat przybiegł wcześnie rano, jak tylko dowiedział się, co zrobili rodzice
-
Rodzina3 lata ago
Obaj moi synowie są żonaci. Moje synowe diametralnie się od siebie różnią – jedna siedzi z telefonem na kanapie, a druga szykuje jedzenie dla wszystkich. Ilona mieszka z nami i nie chce jej się nic robić. Pewnego dnia nie mogłam się powstrzymać i ją zawstydziłam, mówiąc, że u niej zawsze jest brudno. Teraz nikt w domu ze mną nie rozmawia
-
Historie3 lata ago
„To u was można brać prysznic dłużej niż 30 minut?” – usłyszałam od koleżanki, która mieszka w Niemczech