Historie
Ojciec dzwonił rzadko, ale dzisiaj miałem już od niego trzy nieodebrane połączenia, więc czym prędzej oddzwoniłem. Powiedział, że muszę przyjechać, bo na poczcie czeka na mnie polecony od prawników Andrzeja Romanowicza. Byłem zaskoczony, bo przez wiele lat nie widziałem go ani nic o nim nie słyszałem, odkąd sprzedał dom swoich rodziców w naszej wsi. Ojciec powiedział, że dostał list, w którym Andrzej Romanowicz napisał, że na zawsze zapamiętał ten dzień nad jeziorem i wreszcie nadszedł czas, żeby mi podziękować.

Ojciec właściwie wychowywał mnie sam, bo kiedy miałem 5 lat mama miała wylew. Przez kilka lat była przykuta do łóżka, a później zmarła. Myślę, że nie było mu łatwo samotnie wychowywać syna, ale ja tego nie odczuwałem. W naszym domu było zawsze ciepło i nigdy niczego mi nie brakowało.
Mój ojciec wspierał mnie, kiedy zdecydowałem się iść na studia w mieście. Do domu wracałem tylko na wakacje, bo od mojej wioski dzielił mnie kawał drogi. Pewnego lata odpoczywaliśmy z chłopakami nad jeziorem, z dala od hałaśliwej plaży. Podszedłem do stromego brzegu, żeby wskoczyć do wody, gdy nagle usłyszałem jakiś jęk, a może cichy krzyk. Szybko zszedłem bliżej jeziora i zobaczyłem, że w oddali chaotycznie miota się w wodzie jakiś mężczyzna. Niewiele myśląc wskoczyłem do wody i popłynąłem w jego kierunku. Po kilku zaledwie minutach udało mi się wyciągnąć na brzeg mężczyznę w średnim wieku. Był przytomny, ale wyraźnie w stanie szoku.
Kiedy poczuł się już lepiej, powiedział, że przyjechał do domu swoich rodziców, który od dawna stał pusty i postanowił popływać w jeziorze. Kiedy odpłynął od brzegu, złapał go skurcz w nodze i zaczął tonąć. Na szczęście wtedy go zauważyłem. To był Andrzej Romanowicz. Mieszkał w mieście, a na wieś przyjeżdżał rzadko. Nie miał czasu, prowadził warsztat samochodowy. Nie miał żony ani dzieci. Od tamtej chwili widywaliśmy się od czasu do czasu podczas wakacji, a każde nasze spotkanie było tak radosne i ciepłe, jak spotkanie krewnych lub dobrych przyjaciół. Ale skończyłem studia, znalazłem pracę, rzadko odwiedzałem ojca. Andrzej Romanowicz sprzedał dom na wsi i przestał przyjeżdżać. Kontakt między nami się urwał, chociaż mieliśmy swoje adresy.
W tym czasie zdążyłem ożenić się i rozwieść, bo moja żona uważała, że mało zarabiam i odeszła do innego. Później mój syn przeprowadził się z powrotem do mnie, bo moja była żona urodziła kolejne dziecko, a naszym synem nikt już się nie zajmował.
Kilka razy próbowałem zbudować kolejny związek, ale zawsze okazywało się, że nie zarabiam wystarczająco dobrze, a poza tym te kobiety nie chciały zaakceptować mojego syna. Ja z kolei nie chciałem, żeby mój syn miał złą macochę, zwłaszcza, że nigdy nie dostał wystarczającej miłości od własnej matki.
Kiedy mój syn miał 5 lat, poznałem Magdę. Była skromna, spokojna, samotnie wychowywała córkę w wieku mojego syna. Najpierw tylko spacerowaliśmy wieczorami razem z dziećmi. Potem postanowiliśmy umówić się sam na sam. Przez jakiś czas się spotykaliśmy, aż wreszcie postanowiliśmy wspólnie wynająć mieszkanie. Przez jakiś rok wszystko było w porządku, ale potem dzieci zaczęły się coraz częściej kłócić. Magda trzymała stronę swojej córki, a ja – mojego syna. Na początku kłótnie szybko mijały, a dzieci się godziły. Ale z biegiem czasu kłócili się coraz częściej. Przed nami się godzili, po czym spór natychmiast wybuchał ponownie. W końcu postanowiliśmy się rozstać.
Znowu mieszkaliśmy z synem tylko we dwójkę. Pieniędzy było mało, bo rzadko kto chciał zatrudnić samotnego ojca. Pracodawcy wiedzieli, że to się wiąże z częstymi zwolnieniami lekarskimi i po prostu mi odmawiali. Pracowałem jako mechanik w warsztacie samochodowym w państwowej firmie. Mógłbym przyjmować samochody do naprawy po pracy, ale nie miałem własnego warsztatu, a na wynajęcie brakowało mi pieniędzy. Myślałem już, żeby zdobyć jakiś inny zawód i właśnie tego ranka poszedłem do urzędu pracy, żeby dowiedzieć się, jakie mają kursy. Kiedy wyszedłem, wyjąłem z kieszeni telefon i zobaczyłem nieodebrane połączenia od ojca.
Wziąłem dzień wolnego w pracy i pojechaliśmy z synem na wieś. Tam dowiedziałem się, że Andrzej Romanowicz od prawie roku ciężko chorował, spisał więc testament i zostawił mi w spadku swój warsztat samochodowy w pobliskim mieście. W liście napisał, że przez te wszystkie lata chciał podziękować mi za uratowanie życia i niech to będzie wyraz jego wdzięczności.
Mogę powiedzieć, że kiedyś ja uratowałem mu życie, a teraz on uratował mnie i mojego syna przed biedą. Jestem pewien, że bardzo się postaram, żeby to dziedzictwo zapewniło mi i mojemu synowi dobrą przyszłość.

-
Ciekawostki4 miesiące ago
Przyszła synowa została u nas na noc. Rano odwiedziła nas moja siostrzenica i okazało się, że ona i narzeczona syna się znają. A następnego dnia przyjechała jego przyszła teściowa razem z córką i urządziły straszną awanturę. Z jakiegoś powodu moja siostrzenica powiedziała synowej, że ja i mój mąż nie będziemy im pomagać po ślubie i jeszcze że chcemy sprzedać samochód naszego syna. W rezultacie ślub się nie odbył
-
Rodzina2 lata ago
Obaj moi synowie są żonaci. Moje synowe diametralnie się od siebie różnią – jedna siedzi z telefonem na kanapie, a druga szykuje jedzenie dla wszystkich. Ilona mieszka z nami i nie chce jej się nic robić. Pewnego dnia nie mogłam się powstrzymać i ją zawstydziłam, mówiąc, że u niej zawsze jest brudno. Teraz nikt w domu ze mną nie rozmawia
-
Dzieci3 miesiące ago
Do przedszkola chodzili bardzo podobni do siebie chłopcy, wyglądali jak bracia
-
Rodzina2 lata ago
Straciłam syna, ale dzięki temu znalazłam córkę.