Connect with us

Rodzina

Nie zobaczymy wnuków, dopóki nie kupimy synowej mieszkania

Zbieramy z mężem pieniądze na mieszkanie dla syna. Paweł i jego żona od pięciu lat odkładają, ile mogą, ze swoich pensji, oszczędzając na zakup upragnionego własnego kąta.

Żona mojego syna powiedziała zaraz po ślubie, że nie urodzi dzieci, dopóki nie będą mieli z Pawłem „swojego gniazdka”, jak to określiła. Widzicie, Marta nie chce mieszkać z małym dzieckiem w wynajętym mieszkaniu, chce być we własnych czterech ścianach i mieć pewność co do przyszłości.

Razem z mężem wiele razy proponowaliśmy dzieciom, żeby przez jakiś czas zamieszkały z nami, ale synowa nie chce. Pawłowi to nie przeszkadza, i tak jest w pracy przez większość dnia, obojętne mu, gdzie nocuje. Ale dla Marty to ma fundamentalne znaczenie – żeby żyć osobno, nie u kogoś.

Ja tego nie rozumiem i trochę to mnie obraża. To takie samolubne – nie pozwolić urodzić się dziecku tylko dlatego, że ściany, w których będzie mieszkać, legalnie nie należą do niej, tylko do kogoś innego. No i mogłaby trochę spuścić ze swojej dumy i zamieszkać z nami, bo mamy wystarczająco dużo miejsca.

Nasze mieszkanie jest dość duże, a Paweł jest naszym jedynym synem. To mieszkanie i tak on odziedziczy. Ja już to powiedziałam synowej wprost, ale ona tylko pokręciła głową i tyle. Nie chce nawet słyszeć o tym, żeby zajść w ciążę. Mówię jej, że nie są już tacy młodzi, Paweł ma 35 lat, a ona 30,  jeszcze trochę i może być za późno na dziecko. Ale jej to nie obchodzi, wbiła sobie do głowy, że najpierw mieszkanie, a potem ciąża i koniec.

No i teraz, mimo że to nas denerwuje, teraz z mężem zaczęliśmy na wszystkim oszczędzać i odkładać każdy grosz, żeby pomóc dzieciom w zakupie tego mieszkania – naprawdę chciałabym już bawić wnuki!

Trending