Connect with us

Życie

Nie oddali mojemu dziecku dużej kwoty pieniędzy za pracę

Zapewne większość osób już wie, że obecnie bardzo popularną pracą w serwisach społecznościowych jest tak zwany marketing społecznościowy. Biznes online teraz kwitnie i ma ogromne możliwości rozwoju. Każdy na tym zarabia.

Moja córka rok temu poszła na studia i niedawno powiedziała mi, że chce być samodzielna i niezależna finansowo. Przez cały rok nazbierała sobie pieniędzy ze stypendiów i kieszonkowego, które dawaliśmy jej na mieszkanie i wyżywienie. Postanowiła wydać te oszczędności na bardzo drogie i prestiżowe kursy marketingu społecznościowego. Jak mi wyjaśniła, taka praca jest teraz bardzo dobrze płatna i właśnie po tych kursach bardzo łatwo jest znaleźć klientów.

Oczywiście w pełni popieram jej chęć do pracy, ponieważ uważam, że współczesna kobieta powinna być niezależna i mieć własne dochody, żeby w razie czego móc utrzymać siebie i swoje dzieci w każdych nieprzewidzianych okolicznościach. Zwłaszcza, że ​​nawet pieniądze na szkolenie odłożyła sobie sama. Jestem dumna i z niej, i z jej decyzji, żeby nie czekać na ukończenie studiów, tylko zdobyć jeszcze jakiś zawód.

Kurs trwał 3 miesiące. Pamiętam, jakie to było dla niej wtedy trudne. Studiowała dwie zupełnie różne dziedziny, starając się jak najgłębiej poznać każdą z nich. Czasami zarywała noce, żeby do rana zrobić wszystkie zadania, które miała do samodzielnego opracowania. Starałam się wspierać moją córkę i zapewniać ją, że wszystko dobrze się ułoży.

Kiedy otrzymała certyfikat ukończenia tego kursu, aż oczy jej się świeciły! Bardzo rzadko widzę ją aż tak szczęśliwą i chciałam, żeby ten stan trwał jak najdłużej. Ale niestety tak się nie stało i już przy pierwszym zamówieniu doznała rozczarowania.

– Mamo, mam pierwszego klienta i on ma tyle rzeczy do zrobienia na raz. Zarobię ze 3 tysiące – moje dziecko było bardzo zaaferowane. Nie chciała nawet brać innych klientów, żeby zrobić wszystko jak najlepiej dla tego pierwszego. Obserwowałam jej pracę, pytałam o wszystko. Pracowała z dużym zaangażowaniem: pisała teksty, montowała filmy, robiła zdjęcia, cały czas rozmawiała z klientem przez telefon, żeby zrobić wszystko idealnie, zgodnie z jego życzeniem.

Pracowała tak przez jakieś dwa tygodnie. Powiedziała, że ​​jej klient, właściciel sklepu internetowego, zwiększył sprzedaż o 20% po pierwszym tygodniu i cała jej praca nie poszła na marne. Wierzyła w siebie, wierzyła, że ​​jest dobra i może osiągnąć wielki sukces.

Ale to jest praca, w której nie możesz wziąć pieniędzy z góry, bo płacą ci tylko za wynik. Po umówionym czasie córka przesłała klientowi rozliczenie i numer konta. A on po prostu… zniknął. Miała tylko jego numer i adres mailowy. Córka nie prowadzi oficjalnie działalności, więc nie ma mowy o jakichkolwiek odszkodowaniach czy sprawach sądowych. Bardzo mi przykro, że moje dziecko płacze w nocy, a ja nic nie mogę zrobić, żeby jej pomóc. Co powinnam zrobić?

Trending