Connect with us

Życie

Nie miał jednej łapy, chyba ktoś go uderzył albo potrącił go samochód, ale w jego oczach widziałam wielką miłość.

Bardzo kocham kociaki i inne zwierzęta, dlatego pracuję charytatywnie i pomagam w schronisku oraz dokarmiam porzucone, bezdomne zwierzaki na ulicy.

Ogonka znalazłam razem z jego rodzeństwem przy drodze. Kocięta były bardzo małe, miały może kilka tygodni. Były głodne, chore i przestraszone, sama nie potrafiłabym im pomóc. Wzięłam je i zawiozłam do schroniska. Kupiłam im lekarstwa i karmę. Miały zaropiałe oczka i poodbijane łapki, były bardzo wychudzone. Karmiłam je butelką, zakrapiałam jednym oczy, drugim uszy – wszystkie przeżyły i wróciły do zdrowia.

Tylko jeden miał poważne obrażenia – Ogonek. Nie miał jednej łapy, chyba ktoś go uderzył albo potrącił go samochód. Ale był najzabawniejszy z całej tej gromadki. To ja nazwałam go Ogonkiem, bo chodził za mną krok w krok, mimo że był kontuzjowany. Normalnie się bawił z innymi kotkami i biegał dość szybko, jak na swój stan.

Zakochałam się w jego niezwykłych, brązowych oczach. Były pełne szczerości i oddania. Uświadomiłam sobie, że nie mogę go nikomu oddać i przygarnęłam go, chociaż nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłam, zwykle się twardo trzymałam. Ale Ogonek podbił moje serce i już w nim pozostał, nigdy nie widziałam bardziej figlarnego stworzenia.

W mojej pracy najbardziej lubię to, że dajemy szansę na drugie życie tym małym bezbronnym istotom, które nic złego nie zrobiły, ale zostały skrzywdzone. Nie zasługują na to i zwykle to właśnie one stają się naszymi najlepszymi przyjaciółmi na bardzo, bardzo długi czas. Tak też było z Ogonkiem. Teraz wspólnie szukamy innych stworzeń, które potrzebują naszej pomocy i ratunku.

Trending