Connect with us

Historie

Na swoim ślubie dowiedziałam się, co naprawdę myśli o mnie mój ojczym.

Swojego prawdziwego ojca nigdy nie widziałam ani nigdy nie zobaczę – rok po rozwodzie rodziców zginął w wypadku samochodowym. Miałam wtedy nieco ponad trzy lata, a moja mama po raz drugi wyszła za mąż. Do dnia mojego ślubu żyliśmy w zgodzie i harmonii.

Nigdy nie czułam, że wychowuje mnie ktoś obcy – ojczym zawsze traktował mnie normalnie. Nie było między nami jakiejś silnej więzi, ale nasze relacje były poprawne i jestem mu za to wdzięczna. Akceptowałam, że nasza relacja wygląda, jak wygląda i wszystko kładłam na karb jego charakteru – jest człowiekiem powściągliwym, małomównym i nie lubi okazywać emocji.

Zwłaszcza, że kiedy urodził się mój młodszy brat, też nie zauważyłam u ojczyma szczególnej miłości czy chęci zabawy z dzieckiem. Jest, to jest. Przyzwyczailiśmy się do tego i nigdy nie domagaliśmy się więcej. Za to mama nieustannie rozpieszczała nas prezentami, przytulała i całowała za dwoje. Szczególnie czułam jej wsparcie, kiedy byłam mała, ale nie bardzo rozumiałam dlaczego. Teraz wiem, że moja mama chciała mnie wspierać za dwoje rodziców, żebym nie czuła się opuszczona.

Wychowałam się w zwykłej rodzinie – moi rodzice pracowali w fabryce. Nie byliśmy bogaci, ale nie cierpieliśmy też biedy. Ja po szkole dostałam się na studia, a tam  poznałam mojego męża, jest ode mnie o dwa lata starszy.

Po trzech latach znajomości postanowiliśmy się pobrać. Nie mieliśmy pieniędzy na wielkie i wystawne wesele, więc urządziliśmy skromną imprezę tylko dla rodziny i przyjaciół. Uroczystość byłaby całkiem fajna, gdyby ojczym wszystkiego nie zepsuł. Za dużo wypił, po czym postanowił wznieść toast. Najpierw życzył nam szczęścia i wszystkiego najlepszego, a potem przeszedł do mniej przyjemnych rzeczy. Zaczął od tego, że wziął moją mamę z „bagażem” i musiał karmić cudze dziecko. Że postawił mojej matce warunek, że mam mu nie przeszkadzać. I radośnie dodał, że matka się dostosowała, bo bała się wylądować z dzieckiem na ulicy. Nazwał mnie niewdzięcznicą, bo często psułam mu nastrój. Jedno tylko go ucieszyło – narodziny syna i przedłużenie jego rodu. Powiedział też, że jest szczęśliwy, bo wreszcie się ode mnie uwolnił i nie będzie musiał mnie już karmić.

Powiedzieć, że się wstydziłam i czułam się głęboko urażona, to jak nic nie powiedzieć. Mąż nie mógł już tego znieść i po prostu wrzucił ojczyma z przyjęcia. On nawet nie rozumiał dlaczego, był zbyt pijany. Impreza trwała dalej, ale niesmak pozostał. Goście udawali, że niczego nie zauważyli. A ja – że w ogóle mnie to nie dotknęło. Ale to nieprawda – później cicho płakałam w ramionach mojego męża.

Po ślubie rzadko odwiedzaliśmy rodziców – chociaż moja mama przepraszała i zrzucała całą winę na alkohol. Ale moja niechęć do ojczyma jest silniejsza niż jej słowa. Chciałabym mu wybaczyć, ale nie mogę. A wy byście udawali, że nic się nie stało, czy też przestalibyście z nim rozmawiać?

Trending