Connect with us

Życie

Na stare lata synowie wygonili nas z własnego domu na wieś

Czujemy, że nasze dzieci zwyczajnie nas okradły. I to jest bardzo, bardzo nieprzyjemne. Siedzimy tutaj z mężem, wszystko sobie przypominamy, analizujemy i staramy się zrozumieć, co powinniśmy zrobić, żeby załatwić to dobrze i przyzwoicie. Nie chcemy nikogo urazić, ale sobie też nie chcemy psuć życia.

Mam teraz 56 lat, mój mąż 60. Jesteśmy małżeństwem od 35 lat. W tym czasie doczekaliśmy się dwóch wspaniałych synów. Antek ma 32 lata, a Damian 27. Obaj byli naszą nadzieją i szczęściem. Staraliśmy się im niczego nie odmawiać, chcieliśmy, żeby spełniały się ich wszystkie marzenia.

I tym ich prawdopodobnie rozpuściliśmy, na własne nieszczęście. Jak mogli nas tak potraktować? Mój mąż i ja długo pracowaliśmy, więc oprócz emerytur czegoś się jednak dorobiliśmy. Mamy piękne 4-pokojowe mieszkanie w centrum miasta. Robiliśmy w nim kilka remontów, ostatni całkiem niedawno. I samochód, też zresztą parę razy zmienialiśmy na nowy. No i jeszcze mamy małą działkę z domkiem na wsi.

To wprawdzie nie jest daleko, ale nie za bardzo nadaje się do mieszkania. Zbudowaliśmy tam taki mały domek, bo myśleliśmy, że się przyda, jak przyjedziemy na parę dni, żeby trochę popracować na świeżym powietrzu. Ale jednak nie udało nam się tam często jeździć. Przez cały czas mieliśmy coś do roboty w mieście. Nie przejmowaliśmy się więc zbytnio, a dom pomału popadał w ruinę.

Nasi chłopcy prawie w tym samym czasie przyprowadzili do domu synowe. Obie to są dziewczyny z charakterkiem – nie są ani szczególnie uległe, ani spokojne. Wydawało nam się, że mamy wystarczająco dużo miejsca. Ale każda chciała się poczuć jak gospodyni. Oczywiście wszystko rozumiałam, ale one kłóciły się nawet o głupie drobiazgi. Minęło trochę czasu.

Jestem już tym zmęczona. Najpierw porozmawiałam z mężem, a potem zebrałam dzieci. Powiedzieliśmy naszym synom, że tak dalej trwać nie może. Możemy sprzedać domek i działkę. Za te pieniądze dzieci mogłyby sobie kupić własne jednopokojowe mieszkania. Na nic większego nie wystarczy, ale jednak co swoje, to swoje.

Zaczęli się zastanawiać i coś między sobą omawiać. A kilka dni później powiedzieli, że pomogą nam się spakować i wysłali mnie z mężem na wieś. Że niby tak nam będzie lepiej – bliżej natury i spokojnie.

Dom jest w fatalnym stanie, na remont potrzeba strasznie dużo pieniędzy, więc siedzimy teraz z mężem w tym bałaganie. Zastanawiamy się, jak pokojowo rozwiązać tę sytuację. A co wy o tym sądzicie?

Trending