Connect with us

Życie

Moja żona przyznała, że nie jestem ojcem naszej ​córki

Nigdy nie wierzyłem, że może zdarzyć się coś, co podzieli moje życie na “przed” i “po”. Ale tak się właśnie stało. Mam 34 lata, jestem żonaty. A ostatnio zszokowała mnie jedna wiadomość. Okazuje się, że nie jestem ojcem naszej 5-letniej córki. Na początku nie rozumiałem, jak to możliwe. Jednak sama żona postanowiła mi wszystko wyznać. Powiedziała, że ​​nie może już dłużej żyć w kłamstwie i chce mi o wszystkim opowiedzieć.

Znamy się już od 8 lat. Poznałem Anię, kiedy oboje byliśmy bardzo młodzi, zaraz po studiach. Później odbywaliśmy staż w tej samej firmie. Już wtedy jej się oświadczyłem, ale nie spieszyła się z odpowiedzią. Mówiła, że musi się zastanowić. Postanowiłem jej nie popędzać, niech wszystko sobie rozważy. Przecież i tak na siłę jej przy sobie nie zatrzymam.

Wtedy niespodziewanie nasza dyrektor zaproponowała jej dwutygodniowy staż w stolicy, zanim zostanie oficjalnie zatrudniona. To właściwie było jej marzenie. Bogate i wesołe życie w wielkim mieście. Ciągle narzekała na nasze prowincjonalne miasteczko. Powiedziała, że ​​nie widzi gorszej przyszłości niż w tej dziurze. Pojechała więc. Rzadko do mnie dzwoniła. Częściej pisała wiadomości. Poinformowała mnie tylko, że żyje i ma się dobrze. Czasami pisała, że ​​bardzo podoba jej się życie w stolicy i ogólnie dobrze się bawi.

Dwa tygodnie później wróciła i powiedziała, że ​przyjmuje moje oświadczyny, ale tylko pod jednym warunkiem. Że od razu załatwimy formalności i przeprowadzimy się do wynajętego mieszkania. Oczywiście zgodziłem się i byłem wtedy bardzo szczęśliwy. Miesiąc później Ania poinformowała mnie, że jest w ciąży, więc nie urządzaliśmy hucznego wesela.

A okazało się, że w stolicy moja dziewczyna, a później żona znalazła sobie adoratora. Związek z nim był znacznie atrakcyjniejszy i ciekawszy. Kluby, dyskoteki, spacery po mieście. Pochodził ze stolicy, a nie z jakiegoś prowincjonalnego miasteczka. Znał wiele ciekawych miejsc, dużo opowiadał o mieście, o swoim życiu i o tym, jakie ono jest wspaniałe.

Ale później cały ten Konrad gdzieś zniknął. Nie odbierał telefonu, adres, który jej wcześniej podał, okazał się nieprawdziwy. Wyglądało nie na to, że się pomylił, tylko, że celowo wprowadził ją w błąd. A Ania zorientowała się, że jest w ciąży. Wróciła zdruzgotana i uznała, że ​​lepiej mnie okłamać, niż samotnie żyć i wychowywać córkę. Tym bardziej, że jej rodzice już zmarli, a babcia niewiele mogła pomóc.

No i tak. Myślała, że ​​to będzie proste. Ale za każdym razem, gdy nasza córka mówiła „tatuś”, miała coraz większe wyrzuty sumienia. Wytrzymała 5 lat. Dłużej już nie mogła. Postanowiła wszystko wyznać. Była gotowa na to, że się rozzłoszczę. Że je zostawię. Ja postanowiłem jednak tego nie robić. W końcu to ten jest ojcem, kto wychował, prawda?

Trending