Connect with us

Życie

Moja ciocia mieszkała z Marcinem przez wiele lat, ale nigdy oficjalnie nie wyszła za niego za mąż. Po śmierci ciotki połowa mieszkania należała do mnie, a połowę należącą do cioci zacząłem przepisywać na siebie, bo byłem jej najbliższym krewnym. Marcin był oburzony, powiedział, że będzie się ze mną sądził

Większość dzieciństwa i młodości spędziłem z ciotką, siostrą mojego ojca. Kiedy miałem 6 lat rodzice zginęli w wypadku. Żeby uchronić mnie przed domem dziecka, ciocia zabrała mnie do siebie. Wtedy miała zaledwie 19 lat i dopiero teraz rozumiem, jakie to było poświęcenie z jej strony. Wychowywała mnie bardziej jak starsza siostra. Byliśmy bardzo zaprzyjaźnieni, mówiłem jej o wszystkim. Kiedy skończyłem szkołę, żeby cioci było lżej, przeniosłem się do akademika. Ale wciąż często się widywaliśmy, odwiedzaliśmy i spędzaliśmy razem czas.

Oczywiście, po mojej wyprowadzce ciocia mogła nareszcie zająć się swoim życiem osobistym, co zresztą zrobiła. Kilka lat później zaczęła spotykać się z Marcinem, a po jakimś roku wprowadził się do niej. Muszę powiedzieć, że nie lubił mnie i unikał mnie za wszelką cenę. Ciocia martwiła się, że poczuję się zepchnięty na drugi plan albo mniej ważny w jej życiu, więc zaczęliśmy się widywać jeszcze częściej. Kiedy skończyłem 21 lat, powiedziała, że ​​mieszkanie, w którym mieszka, zapisane jest na mojego ojca i na nią, dlatego połowę mieszkania przepiszemy na mnie, a drugą połowę odziedziczę, jeżeli coś jej się stanie. Szczerze mówiąc, ledwo pamiętałem tę rozmowę, dopóki moja ciocia nie umarła.

W akademiku, na ostatnim roku studiów, poznałem dziewczynę. Zaczęliśmy się spotykać. Kiedy skończyłem studia, przeprowadziliśmy się do wynajętego mieszkania. Wtedy zdałem sobie sprawę, że moja dziewczyna była tylko trochę starsza od cioci wtedy, kiedy zabrała mnie do siebie. Być może z powodu tej myśli nie byłem zaskoczony, gdy okazało się, że będziemy mieli dziecko. Wierzyliśmy, że mimo pracy i studiów poradzimy sobie. Ciotka dała mi bardzo dobry przykład.

Kiedy urodziło nam się dziecko, ciocia oczywiście nas odwiedzała, ale z obiektywnych przyczyn nasze kontakty były trochę rzadsze. Opieka nad dzieckiem i praca były męczące i wymagały ciągłej uwagi.

W tym właśnie czasie Marcin zaczął przekonywać ciotkę, że już jej nie potrzebuję i że na pewno opuszczę ją w najtrudniejszym momencie. Tak się złożyło, że kiedyś byłem świadkiem takiej rozmowy. Miałem własne klucze do mieszkania i raz postanowiłem odwiedzić ciocię razem z dzieckiem. Gdy tylko otworzyłem drzwi, usłyszałem fragment zdania: „…ma dziecko i rodzinę, a ty nie jesteś jego matką, nie licz na to, że ci pomoże…”. Dziwnie się poczułem, ale na szczęście córeczka zapłakała, a ja wtedy głośno zamknąłem drzwi. Marcin natychmiast wybiegł z mieszkania, chwytając po drodze kurtkę. A ciocia spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

Wtedy dowiedziałem się, że u mojej ciotki zdiagnozowano raka. Oczywiście razem z żoną zaczęliśmy pomagać jej, na ile tylko mogliśmy. Wydaliśmy na leczenie wszystkie nasze oszczędności i odwiedzaliśmy ciotkę po kilka razy dziennie. Kilka miesięcy później Marcin powiedział, że musi zobaczyć się ze swoim chorym ojcem i wyszedł, nie mówiąc, kiedy wróci. Moja żona, córeczka i ja tymczasowo zamieszkaliśmy z ciocią, nawet nie zrezygnowaliśmy z wynajmu mieszkania. To miało być tylko na chwilę. Niestety, nowotwór wykryto bardzo późno i w ciągu kilku miesięcy ciocia zmarła.

Zorganizowaliśmy jej godny pogrzeb, zamówiliśmy mszę. Ja zacząłem zajmować się formalnościami związanymi z mieszkaniem, ale wtedy wrócił Marcin. Powiedział, że mieszkali z ciocią razem bardzo długo, sąsiedzi to potwierdzą, a on pozwie mnie do sądu o połowę mieszkania. Mam nadzieję, że mu się nie uda, bo to samolubny i pozbawiony skrupułów człowiek, który wykorzystał dobroć ciotki. W międzyczasie nadal konsultuję się z prawnikami i urządzam mieszkanie. Wydaje mi się, że prawo jest po mojej stronie.

Trending