Connect with us

Historie

Moja była żona do ostatniej chwili nie chciała wyjść za mnie za mąż. A dlaczego jednak się zgodziła, to dotarło do mnie dopiero po rozwodzie.

Moja była żona Paulina i ja poznaliśmy się przypadkiem, przez wspólnych znajomych. Nie, to nie będzie historia o miłości od pierwszego wejrzenia, ani w ogóle o miłości. Zdarza się, że ludzie się spotkają, spędzą razem noc i rozejdą. Ale w naszym przypadku to rozstanie nie trwało długo.

Nawet nie wymieniliśmy się numerami teefonów, ale 3 miesiące później jednak mnie odnalazła i poinformowała, że jest w ciąży. Oczywiście, ta wiadomość mnie zszokowała, bo prawie się nie znaliśmy. Trzeba było jakoś pomyśleć i rozwiązać tę trudną sytuację. O aborcji nie było nawet mowy, więc jako porządny człowiek zaproponowałem Paulinie małżeństwo.

Było dla mnie logiczne, że dziecko powinno się urodzić w związku małżeńskim, ale Paulina się nie zgodziła. Mimo to starałem się jej pomóc w każdy możliwy sposób – dawałem pieniądze albo robiłem coś w domu.

Nie było między nami miłości. To była relacja dobrych znajomych, którzy spodziewają się wspólnego dziecka. Tak, wiem jak to brzmi, no ale tak wyglądała sytuacja.

Dopiero w ostatnim miesiącu ciąży Paulina jednak sama zaproponowała, żebyśmy się pobrali. W zasadzie nie widziałem w tym nic dziwnego, ale ustaliliśmy, że dziecko będzie miało podwójne nazwisko.

Wszystko układało się cudownie, mieliśmy śliczną córeczkę i żyliśmy jak prawdziwa rodzina. Nie wiem, czy się do siebie tak przyzwyczailiśmy, czy co, ale uczucia między mną a Pauliną zrobiły się trochę cieplejsze. To było tak, jakby pojawiła się między nami jakaś miłość. Ale takie szczęście nie trwało długo.

Cały czas mieszkaliśmy w moim mieszkaniu, na mój koszt, a ja nie miałem nic przeciwko temu. Mimo szalonego apetytu Pauliny na pieniądze i tego, że zawsze było jej mało, to zarabiałem całkiem dobrze.

Ale po jakimś czasie zaczęło się jakieś wariactwo – kompletnie bezsensowne pretensje i napady złości. Nie mogliśmy już ze sobą wytrzymać i Paulina złożyła pozew o rozwód.

Tego dnia wróciłem do domu i nie zastałem w nim ani Pauliny, ani mojej córki, ani ich rzeczy, tylko kopertę z dokumentami. Dawno nie czytałem takich bzdur – to była ugoda do rzekomo „pokojowego” rozwodu. Paulina żądała tam, żebym zostawił im mieszkanie, co miesiąc płacił alimenty i dopłacał dodatkowo do różnych potrzeb byłej żony i dziecka.

Myślałem już nawet o tym, żeby córka została ze mną, ale niestety, nasze prawo sprzyja matce. Postanowiłem więc zgodzić się na rozwód, ale na moich warunkach – tak, będę pokrywał wszystkie potrzeby mojej córki, będę nawet płacił koszty utrzymania Pauliny, ale mieszkania nie przepiszę na nią, tylko na córkę. Mój warunek był taki, że będę miał dostęp do dziecka 24/7.

Kiedy Paulina nie zgodziła się na moje warunki, zdałem sobie sprawę, że jej celem od początku było mieszkanie. No i musieliśmy jednak dogadywać się przed sądem. Sędzia nakazał mi tylko płacenie alimentów, ale mniejszą kwotę niż zawsze im dawałem. Z tego powodu Paulina była po prostu wściekła – tak bardzo, że zabroniła córce się ze mną spotykać.

To już przechodziło wszelkie granice. Nie wiedziałem, co robić. Pozostało mi tylko żyć zwykłym rytmem i bardzo tęsknić za córką. Mam nadzieję, że z czasem wszystko się ułoży i jak dotychczas będę mógł spędzać czas z moim dzieckiem.

I ja nie odwołuję tego, co powiedziałem – będę płacił więcej niż wyznaczył sąd, a w przyszłości oddam mieszkanie mojej córce.

Trending