Connect with us

Dzieci

Mój syn nadal z nami mieszka, nic więc dziwnego, że dokłada się do naszego rodzinnego budżetu – na jedzenie, rachunki i inne wydatki.

Ale ostatnio zaczyna dawać coraz mniej pieniędzy. A mnie się to wcale nie podoba. Wszystko mam obliczone co do grosza i nie zamierzam zmieniać swoich planów. Syn zdecydował, że powinien zacząć odkładać pieniądze. I wciąż mi wytyka, że ​​za dużo wydaję na bzdury.

Mój najstarszy syn Marek nadal z nami mieszka. W wieku 26 lat ukończył studia i dostał dobrą pracę. Jego pensja jest wyższa niż moja i mojego męża razem wzięte. Jak na młodego człowieka to bardzo przyzwoita kwota. I mam szczęście – syn nie wydaje pieniędzy na bzdury i zawsze dokłada do rodzinnego budżetu połowę swojej pensji.

Mogłam więc spokojnie kupować smaczne i wysokiej jakości jedzenie, zrobić drobny remont, wymienić meble i sprzęty, a nawet wystarczało na nowe ubrania. Moim ostatnim zakupem były bardzo dobre skórzane buty, za które zapłaciłam prawie tysiąc złotych. Nie były tanie, ale też mam prawo dobrze wyglądać. Poza tym pieniędzy nam nie brakuje.

Nigdy też nie oszczędzałam ani na synach, ani na mężu, chętnie przyjmowałam gości. Powiem tak – żyje nam się dostatnio. Możemy sobie pozwolić na więcej niż przeciętna rodzina. Koleżanki po cichu mi zazdroszczą, bo mąż i syn oddają mi swoje pieniądze i to ja decyduję, jak je wydać.

I oto pewnego dnia dowiaduję się, że Marek zamierza się żenić. Ucieszyłam się, oczywiście, ale już to, co później powiedział, zupełnie mi się nie spodobało. Okazuje się, że zamierza teraz mniej się dokładać do domowego budżetu. Będzie odkładał na ślub i na wpłatę własną na mieszkanie. Byłam niemile zaskoczona. Okazuje się, że mogę zapomnieć o wszystkich moich planach. A ja już postanowiłam wymienić lodówkę i zrobić remont w łazience. Latem chciałam wyjechać na wakacje.

Jeżeli syn nie da tyle pieniędzy, ile dawał do tej pory, to nic z moich zamierzeń nie wyjdzie. Dlaczego teraz mam to wszystko stracić? Do ślubu jeszcze prawie rok – po co ma oszczędzać już teraz? Nie bardzo mi się to spodobało.

Obraziłam się na syna i powiedziałam mu o tym. Próbowałam mu wytłumaczyć, że jego decyzja nie była słuszna. Ale nie chce mnie słuchać. Zaczął mi mówić, że źle wydaję pieniądze, że nie umiem oszczędzać i że „żyję na bogato”, zapominając, że pieniądze nie spadają z nieba. Zaczął narzekać, że on nie ma zimowych butów, a ja sobie kupuję pantofle za tysiąc złotych. Nie podoba mu się, że wymieniam meble w domu częściej niż to konieczne. A moich planów na wakacje w Grecji nie chce mu się nawet komentować. Marek jest przekonany, że bardzo dobrze się ustawiłam.

Kompletnie nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Czyli mój syn postanowił oszczędzać na własnej rodzinie? Przecież to oczywiste. Więc mieszka w moim domu, wszystko ma zrobione, jedzenie podane i jeszcze coś mu się nie podoba? To już jest bezczelność. Myślę, że tutaj swoje palce maczała moja przyszła synowa.

Trending