Historie
Kiedy poprosiłam Piotra o rozwód, zażądał połowy mieszkania, które kupiłam za własne pieniądze.

Życie z moim byłym już mężem Piotrem nie ułożyło się tak dobrze, jak się spodziewałam. Nie, na początku było cudowne i żyliśmy szczęśliwie przez 8 lat, ale kiedy urodziła się nasza córeczka Zosia, Piotr bardzo się zmienił. Zaczął pić, często nie zjawiał się w pracy i w rezultacie został zwolniony. Z tego powodu kłóciliśmy się i kiedy zrobiło się już bardzo ciężko – zabrałam córkę i odeszłam od męża.
Nie złożyłam oficjalnie pozwu o rozwód i z jakiegoś powodu stale to odkładałam. Przez jakiś czas musiałam mieszkać z rodzicami, pracować na trzech etatach i myśleć o naszej przyszłości z córką. Próbowałam rozpocząć życie od zera i wziąć całą odpowiedzialność we własne ręce. Po pewnym czasie udało mi się odłożyć trochę pieniędzy i wyprowadzić się od rodziców do wynajętego mieszkania.
Byłam rozdarta między pracą, córką i obowiązkami w domu. Wiedziałam, że nie mam prawa się poddać i dla naszej lepszej przyszłości muszę się starać jeszcze bardziej niż przedtem.
Dzięki ogromnym wysiłkom i odrobinie szczęścia udało mi się rozwinąć karierę w jednej pracy i zrezygnować z innej. Miałam więc więcej czasu dla Zosi i dla siebie. Wkrótce poznałam Aleksandra, a nasze spotkania w końcu przerodziły się w poważny związek.
Przez wiele lat na nowo budowałam swoje życie, stawałam na nogi i poprawiałam swoją sytuację finansową. Niespodziewanie, nawet dla samej siebie, przeskoczyłam własne oczekiwania i zebrałam pieniądze na zakup mieszkania. Nie wiem, czy to było przeczucie, czy troska matki, ale notarialnie zapisałam to mieszkanie na Zosię. Pomyślałam, że to będzie dobry wkład w jej przyszłość. A dopóki córka nie miała 18 lat, postanowiłam wynająć to mieszkanie.
W tym czasie mieszkaliśmy już z Aleksandrem razem. Swoją drogą, Zosia ma z nim bardzo dobre relacje i traktuje go prawie jak tatę. I on właściwe nim jest, bo ze swoim biologicznym ojcem nie kontaktuje się zbyt często, a Aleksander zaproponował mi małżeństwo, na co oczywiście się zgodziłam.
Wtedy przypomniałam sobie, że jeszcze nie rozwiodłam się z Piotrem i postanowiłam to jak najszybciej załatwić. Ale po rozmowie z nim okazało się, że nie zgodzi się na rozwód tak po prostu. Jakoś dowiedział się o mieszkaniu, które kupiłam i zażądał połowy jego wartości. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo się ucieszyłam, gdy przypomniałam sobie, że ani ja, ani on nie mamy prawa do tego mieszkania. Jednak Piotrowi tego nie powiedziałam.
Postanowiłam najpierw porozmawiać z Aleksandrem i wspólnie zdecydować o dalszych krokach. Doradził, żebym po prostu złożyła pozew o rozwód w sądzie i zupełnie nie zwracała uwagi na prowokacje byłego męża. Powiedział, że tylko w ten sposób mogę się go pozbyć i przy okazji oficjalnie ustalić kwotę alimentów. Przy takim wsparciu niczego się nie bałam i zdecydowałam się walczyć do końca.
Nie zrozumiem, jak Piotr może tak kompletnie nie mieć żadnego instynktu rodzicielskiego i jak mogłam żyć z tak okropnym człowiekiem przez tyle lat. Ale patrząc na to wszystko z boku, jeszcze bardziej doceniam Aleksandra i moje obecne szczęśliwe życie.

-
Ciekawostki2 lata ago
Przyszła synowa została u nas na noc. Rano odwiedziła nas moja siostrzenica i okazało się, że ona i narzeczona syna się znają. A następnego dnia przyjechała jego przyszła teściowa razem z córką i urządziły straszną awanturę. Z jakiegoś powodu moja siostrzenica powiedziała synowej, że ja i mój mąż nie będziemy im pomagać po ślubie i jeszcze że chcemy sprzedać samochód naszego syna. W rezultacie ślub się nie odbył
-
Ciekawostki2 lata ago
Brat przybiegł wcześnie rano, jak tylko dowiedział się, co zrobili rodzice
-
Rodzina3 lata ago
Obaj moi synowie są żonaci. Moje synowe diametralnie się od siebie różnią – jedna siedzi z telefonem na kanapie, a druga szykuje jedzenie dla wszystkich. Ilona mieszka z nami i nie chce jej się nic robić. Pewnego dnia nie mogłam się powstrzymać i ją zawstydziłam, mówiąc, że u niej zawsze jest brudno. Teraz nikt w domu ze mną nie rozmawia
-
Historie3 lata ago
„To u was można brać prysznic dłużej niż 30 minut?” – usłyszałam od koleżanki, która mieszka w Niemczech