Connect with us

Ciekawostki

Jak zwykły rosół pomógł nam znaleźć przyjaciela na wycieczce do Gruzji

Powiem wam szczerze, że bardzo lubię podróżować. To dla mnie swego rodzaju wymiana wartościami – kulturą, zwyczajami, tradycją. Uwielbiam to uczucie, kiedy pakujesz walizkę i zasypiasz w oczekiwaniu na przygodę i coś nowego.

Tego lata mój mąż i ja postanowiliśmy pojechać do jakiegoś egzotycznego kraju. Ale nasza sytuacja finansowa nie była aż taka dobra, poza tym w obecnej sytuacji bardzo daleki wyjazd wydawał nam się trochę przerażający. W końcu zdecydowaliśmy się na dwa tygodnie w Gruzji. Strasznie się cieszyłam na te wakacje. Długo przygotowywałam się do podróży, dużo czytałam o kulturze gruzińskiej. Wiem, że ludzie tam są przyjaźni, rozśpiewani, szczerzy. Polecieliśmy.

Na miejsce dotarliśmy o 12 w południe. Postanowiliśmy wynająć mieszkanie, a nie hotel. Tak było nam wygodniej. Pogoda była ładna, chociaż prognoza przewidywała deszcz i silny wiatr. A tu słońce, temperatura przyjemna, idealna na spacery: ani za zimno, ani za gorąco.

Wybraliśmy się do restauracji. Obiad był pyszny, a do naszego stolika przysiadł się jakiś Gruzin. Zaczęliśmy rozmawiać. Zaskoczyło nas, że nawet znał kilka słów po polsku. Powiedział, że marzy o tym, żeby spróbować naszego polskiego rosołu, bo wiele dobrego o nim słyszał. Zaprosiliśmy go do siebie na następny dzień.

Udało mi się znaleźć w sklepie wszystkie składniki i rosół wyszedł jak należy. Irakli przyszedł punktualnie. Gdybyście tylko zobaczyli jego radość na widok naszej zupy! On poczęstował nas prawdziwym gruzińskim winem, bo okazało się, że jego ojciec jest właścicielem dużej winnicy.

Wieczór był wspaniały. Teraz mamy nowego przyjaciela. I nie boję się powiedzieć, że połączył nas zwykły, prosty, polski rosół. Myślę, że teraz musimy go zaprosić do Polski na żurek!

Trending