Connect with us

Rodzina

Jak to – „później nazbieram i oddam”? Mamy oddać mieszkanie za taką obietnicę?

Prowadzimy z mężem bardzo dobrze prosperujący biznes – zajmujemy się nieruchomościami. Kiedyś udało nam się tanio kupić mieszkanie i sprzedać je dwa razy drożej, więc uznaliśmy, że to dochodowy interes i zajmowaliśmy się tym dalej. Później już nie tylko kupowaliśmy i sprzedawaliśmy, ale zaczęliśmy też remontować i wynajmować mieszkania.

Nie brakuje nam pieniędzy, można powiedzieć, że żyjemy w dostatku. Mamy też córkę Kalinkę, która ma 7 lat i uczy się w jednej z najlepszych prywatnych szkół w mieście. Dzięki temu, że wszystko idzie dobrze, możemy zapewnić jej najlepszą edukację, a w przyszłości zamierzamy wysłać ją na studia za granicę.

Ogólnie jesteśmy zwyczajną rodziną, która robi wszystko, co możliwe, dla naszego wspólnego szczęścia. Ale krewni nam zazdroszczą. Rodzice nie, bo przecież im też pomagamy. Moim rodzicom ostatnio zrobiliśmy remont, a teściom kupiliśmy samochód. Chyba nie mogą mieć do nas żadnych pretensji?

Ale rodzice, tak samo jak my, muszą wysłuchiwać od dalekich krewnych, że jesteśmy chciwi i się wywyższamy. Mówią tak dlatego, bo im się nie wiedzie. Ale dlaczego mamy im pomagać? Rodzice to co innego. Jesteśmy im wdzięczni za wychowanie i za opiekę nad wnuczką. Ale dalsi krewni? Nie rozumiem tego.

Chociaż, kiedy zaczynaliśmy wynajmować mieszkania, naszym pierwszym lokatorem był siostrzeniec mojego męża. Na szczęście nie mieszkał tam długo, bo byłyby takie straty, których nawet nie chcę sobie wyobrażać. Jako krewny płacił za mieszkanie 2 razy mniej, a zostawił po sobie taki bajzel, że ​​trzeba było wzywać ekipę sprzątającą i malować ściany. Od tego czasu zdecydowaliśmy, że nie będziemy prowadzić żadnych interesów z rodziną, zwłaszcza jeśli chodzi o naszą działalność.

Ale oni mieli własne plany dotyczące naszej firmy. Tym razem wzięła nas na cel moja ciocia. Chciała kupić mieszkanie dla syna i pomyślała, że jej w tym pomożemy. Oczywiście za darmo i tak, żeby mieszkanie wyszło tanio.

“Wiesz, że twój kuzyn się żeni? Chciałabym im dać w prezencie ślubnym mieszkanie. Macie może jakieś ładne, najlepiej dwu- lub trzypokojowe, takie już do wprowadzenia? Tak do 150 000 złotych”.

Prawie wybuchnęłam śmiechem. W naszym mieście za taką cenę moglibyśmy znaleźć kawalerkę, ale do remontu. Do wprowadzenia to w dzisiejszych czasach co najmniej 250 000. Wytłumaczyłam to cioci i powiedziałam, ile kosztują takie mieszkania, o jakie jej chodzi.

„To już jest skandal. Nie pomyślałabym, że będziesz chciała zarabiać na własnej rodzinie ”.

Nie wiedziałam nawet, co na to odpowiedzieć, bo gdybyśmy nawet znaleźli jej jakieś mieszkanie, to nie zarobilibyśmy na nim ani grosza.

„No dobrze, to weźmy taką kawalerkę za 250 tysięcy, a jak nazbieram pieniądze, to ci oddam”.

Z mojej strony zapadła cisza. Co to znaczy – „jak nazbieram, to oddam?”

Mamy odstąpić jej mieszkanie za taką obietnicę? Tym bardziej, że doskonale wiem, że moja ciocia niewiele zarabia i odda nam te pieniądze za 50 lat, jak nie później.

„Nie ufasz mi? Przecież jesteśmy rodziną. Jeszcze będą pieniądze z wesela, wszyscy się zrzucą”.

Miałam mieszane uczucia – wiedziałam, że krewna chce nas oszukać, ale mówiła z wielką pewnością siebie. My też mieliśmy wesele i wiem, że prezenty w najlepszym razie pokryją koszty uroczystości, ale na pewno za resztę nie kupi się mieszkania.

Nie chcieliśmy zostać na minusie, więc odmówiliśmy ciotce. Powiedzieliśmy, że jak będzie miała pieniądze, to pomożemy jej coś znaleźć, ale my nie dajemy kredytów hipotecznych.

Nie chcę nawet pamiętać o tym, co się wtedy zaczęło – wszyscy krewni dzwonili do nas i mówili, że źle robimy. Rodzice też próbowali się wtrącić, ale ich nie słuchaliśmy.

Według mnie postąpiliśmy właściwie. Wyobraź sobie, że ktoś przychodzi do ciebie i bierze twoje pieniądze, tłumacząc się, że jeszcze ci coś zostanie. Czy tak się robi? No chyba nie.

Efekt jest taki, że po tym incydencie nie utrzymujemy kontaktów z nikim w rodzinie. No i nie musimy.

A jak wy myślicie? Czy postąpiliśmy słusznie? A nasza rodzina?

Trending