Connect with us

Historie

Dzięki problemom wybrałam sobie męża

To było piętnaście lat temu. Miałam wtedy dwadzieścia pięć lat, właśnie skończyłam studia. Wydawało mi się, że wszystkie drzwi stoją przede mną otworem, ale dręczył mnie jeden problem. Podczas gdy wszystkie moje szkolne koleżanki już dawno powychodziły za mąż i miały nieraz nawet po kilkoro dzieci, ja nadal byłam sama. Miałam nawet spore powodzenie, problem leżał raczej w moim charakterze – byłam zbyt wymagająca. Na początku myślałam, że powinnam postawić na karierę, ale teraz już bałam się, że za chwilę będzie za późno na życie osobiste. Nie dość, że po trzydziestce trudniej jest znaleźć partnera na całe życie, to nawet nie będę miała na to czasu, bo będę zajęta pracą. To był ostatni moment, żeby się zająć sprawami sercowymi.

Co by nie było, postawiłam sobie jasny cel – w ciągu najbliższych dwóch lat znaleźć męża. Może to i trochę śmieszna decyzja, ale ja zawsze wszystko planuję! Moi rodzice nie bardzo rozumieli moje intencje. Mama przekonywała, że czegoś takiego nie da się zaplanować, przeznaczenie zawsze cię znajdzie.

Miałam obok siebie wielu mężczyzn. W mojej grupie były tylko trzy dziewczyny. Praktyki też miałam w firmie, w której pracowali prawie sami mężczyźni. Szybko znajdowałam z nimi wspólny język, bo zawsze byłam pozytywnie nastawiona i ciekawa świata (tak zresztą zostało).

Mikołaj, kolega z byłej klasy, od dawna o mnie zabiegał. Od szkoły był we mnie po uszy zakochany, ale mnie wtedy interesowała tylko nauka. Nie rozumiałam, jak w ogóle można chodzić z kolegą z klasy? Przecież znamy się jak łyse konie! Później Mikołaj poszedł do szkoły oficerskiej i nie widzieliśmy się przez kilka lat. Kiedy wrócił, znowu zaczęliśmy ze sobą często rozmawiać, a nasza przyjaźń trwała dalej. Teraz zaczęłam patrzeć na Mikołaja nie tylko jak na przyjaciela. Zmężniał i zmądrzał… To był mój pierwszy kandydat na męża.

Drugi był Aleks. Był synem kolegi mojego ojca. Nasze rodziny od dawna się przyjaźnią, więc cały czas mieliśmy ze sobą kontakt. Prawie wszystkie święta spędzaliśmy z Aleksem i jego rodzicami. Nasze mamy często żartowały, że kiedyś może będzie z nas para… Tak, był całkiem fajny, więc postanowiłam mu się lepiej przyjrzeć.

Moim ostatnim kandydatem był Andrzej. Byliśmy w jednej grupie na studiach i mieszkaliśmy w tym samym akademiku. Nawet na praktykach byliśmy razem. Andrzej był bardzo mądry. Pomógł mi napisać pracę magisterską, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna! Podobał się wielu dziewczynom z naszej uczelni, bo był niesamowicie przystojny. Występował też w studenckim kabarecie, a wiadomo, że poczucie humoru jest bardzo ważne w związku.

Postanowiłam opowiedzieć babci o moich kandydatach. Bardzo ceniłam sobie jej rady, pomogła mi już w wielu sytuacjach. Babcia wysłuchała moich informacji o każdym chłopaku i powiedziała coś bardzo mądrego: „Każdy z nich jest dobry na swój sposób, ale trzeba słuchać nie tylko serca, ale też rozumu! Który z nich jest gotów poruszyć dla ciebie góry? Uroda i poczucie humoru to za mało…”. Te słowa babci dały mi do myślenia.

Wkrótce moje miłosne rozterki zeszły na dalszy plan. Ojciec poważnie się rozchorował i pilnie potrzebował leczenia. Brakowało nam na nie pieniędzy. Nie wiedziałam, do kogo się zwrócić o pomoc. I wtedy pojawił się mój wybawca – Mikołaj. Nie wiem, skąd się dowiedział o moich problemach, ale natychmiast do mnie przyszedł. Znał dobrego lekarza i udało mu się umówić ojca na operację za darmo. Wtedy zrozumiałam – tak, jak mówiła moja babcia, Mikołaj był w stanie poruszyć dla mnie góry, podczas gdy inni wielbiciele nawet nie interesowali się moimi sprawami.

No i jesteśmy razem już od piętnastu lat. Wychowujemy dwie córki. Kiedy dorosną, powiem im to samo, co kiedyś powiedziała mi moja babcia.

Trending