Connect with us

Życie

Dopóki ojciec pił, mały chłopczyk błąkał się po ulicach

Nie tak dawno wynajęliśmy z mężem mieszkanie w innej dzielnicy miasta. Mieliśmy teraz lepsze warunki i dla nas, i dla dzieci, bliżej do pracy, no i w ogóle chcieliśmy coś zmienić w naszym życiu. Mieszkanie znajduje się na jednym z nowych osiedli – piękna okolica, wielu młodych sąsiadów, w pobliżu duży sklep.

Dzieciom od razu spodobał się plac zabaw – duży, jasny, na którym zawsze bawiło się sporo dzieci. A wśród nich był 5-letni chłopiec, który spędzał tam bardzo dużo czasu. Ile razy nie przychodziliśmy, on już tam był. Wracaliśmy do domu – on jeszcze zostawał. Nigdy nie widziałam z nim nikogo dorosłego. Chłopiec bawił się z dziećmi, ale nigdy nie miał swoich zabawek. Dziecko było ciche, spokojne, trochę smutne. Na początku tylko go obserwowałam, a potem postanowiłam zapytać, gdzie są jego rodzice:

– Jak masz na imię?

– Krzyś.

– A gdzie są twoi rodzice?

– Mamy nie mam, a tata jest w domu. A co?

– A dlaczego ciągle wychodzisz sam na podwórko? Tata ci pozwala?

– Tak, mówi, żebym wyszedł z domu, bo mu przeszkadzam.

Po tej rozmowie zaczęłam się zastanawiać, czy wszystko w tej rodzinie jest w porządku. Zaczęłam baczniej obserwować zachowanie dziecka, zwracać uwagę, kiedy przychodzi, a kiedy wraca do domu. Chłopiec wychodził na podwórko mniej więcej o 9 rano, a wracał, kiedy było już ciemno.

Następnym razem, kiedy go spotkałam, poczęstowałam go naleśnikami z serem. Dziecko zjadło je z takim apetytem, ​​że aż się przestraszyłam. Wyglądało to tak, jakby nie jadł od tygodnia. Tak samo było kolejnego dnia, kiedy przyniosłam szarlotkę. Kiedy zapytałam, czy jego tata nie ma nic przeciwko temu, że Krzyś rozmawia z nieznajomymi, chłopiec był bardzo zaskoczony. Okazuje się, że ojciec nawet nie pyta go, dokąd idzie i co robi.

Po tym, jak to wszystko usłyszałam, postanowiłam odwiedzić ojca chłopca i z nim porozmawiać. Kiedy zadzwoniłam do drzwi, otworzył mi około 35-letni mężczyzna, nietrzeźwy i zaspany. Zaczął na mnie krzyczeć:

– Po co mi tu pani dzwoni? Kim pani jest? Po co pani przyszła?

– Czy to pana syn? – pokazałam na Krzysia.

– Może i mój, a co?

– A dlaczego spędza całe dnie na dworze?

– A co to panią obchodzi? Kim pani w ogóle jest? Poszła stąd! – krzyknął ojciec dziecka i trzasnął drzwiami.

Nie miałam innego wyjścia, jak zadzwonić na policję. Przyjechali bardzo szybko i spisali moje zeznania. A ja zabrałam dziecko ze sobą – nakarmiłam, wykąpałam i położyłam do łóżka. Było mi go żal.

Jak się później dowiedziałam – matka Krzysia zmarła, a jego ojciec zaczął wtedy pić i w ogóle przestał opiekować się dzieckiem. Chłopiec od roku wychowuje się sam. Współczułam tej rodzinie i postanowiłam im pomóc. Na początek – wyleczyć ojca z  alkoholizmu. W tym czasie niech dziecko mieszka u nas – mój mąż nie ma nic przeciwko.

Z takim planem działania poszłam znowu do ojca Krzysia. Nasze drugie spotkanie było równie nieprzyjemne, chociaż przynajmniej był trzeźwy. Udało mi się z nim porozmawiać i obiecał, że przemyśli moją propozycję. Sam zrozumiał, że dalej tak już być nie może. Mam nadzieję, że mnie posłucha.

Trending