Connect with us

Rodzina

Chciałem dać mojemu synowi wszystko, co najlepsze

Dwa lata temu moja żona Oliwia odziedziczyła po ojcu gospodarstwo, które prowadził zanim jeszcze miał dzieci. Jego żona zmarła dawno temu, więc wszystko przeszło na córki. Ponieważ w rodzinie było dwoje dzieci, siostry miały podzielić się spadkiem. Miały wybrać – jedna weźmie dwupokojowe mieszkanie, a druga dostanie farmę.

Oliwia skonsultowała się ze mną, co wybrać. Oczywiście radziłem jej wziąć mieszkanie, bo mamy dorosłego syna, który z żoną błąka się po wynajmowanych kątach. Ale kiedy wróciła do domu po podpisaniu dokumentów u notariusza, powiedziała, że ​​jednak zdecydowała się na gospodarstwo. Powiedziała, że nasz syn powinien sam zarabiać na życie, a ona na wsi będzie miała czym się zająć. Może otworzyć własną działalność, uprawiać i sprzedawać warzywa.

Nic nie mogłem na to poradzić. To był jej spadek, a nie mój. Nie kłóciłem się więc. Za to od tego dnia prawie nie widywałem żony w domu. Ciągle przepadała na tym gospodarstwie: sadziła warzywa, pieliła grządki, nikt jej nie pomagał. Kiedy znalazła klientów na swoje zbiory, farma zaczęła przynosić zarobek. Półtora roku później Oliwia miała z gospodarstwa całkiem dobry dochód.

Bardzo kocham mojego syna i chciałem mu dać wszystko, co najlepsze. Dlatego poprosiłem żonę, żeby przekazała część zysków z farmy na pomoc w zakupie mieszkania. Synowa była już w ciąży. Na każdą taką sugestię Oliwia zawsze reagowała awanturą – jej nikt nie pomagał, więc dlaczego ma za te pieniądze kupować coś synowi? Dodała jeszcze, że ​jeszcze jesteśmy jej winni za owoce i warzywa, które wzięliśmy sobie z jej gospodarstwa.

Trending