Rodzina
Cezaremu było przykro, że wygonił swoją siostrę, ale zasłużyła na to

Często zdarza się, że kilkoro dzieci wychowuje się w tej samej rodzinie, a wyrastają z nich później kompletnie różne osoby. Trudno powiedzieć, czy to wina wychowania, czy po prostu kwestia charakteru. Tak się po prostu dzieje. Często jednak cierpią z tego powodu rodzice, którzy troszczyli się o swoje dzieci, nie spali w nocy, poświęcali dla nich wszystko…
Stefan miał trochę ponad sześćdziesiąt lat. Nie można powiedzieć, że był bardzo stary, ale lata ciężkiej pracy dały mu się we znaki. Zdrowie i odporność niedomagały. Jego żona zmarła cztery lata temu i zostawiła go samego na gospodarstwie. Dzieci dawno wyfrunęły z rodzinnego gniazda, założyły własne rodziny. Stefan miał ich troje: dwie córki i najmłodszego syna. Halina i Olga dobrze wyszły za mąż, za chłopaków z Warszawy, z mieszkaniami, samochodami, z dobrą pracą.
Córki rzadko dzwoniły do ojca, tylko przy okazji różnych świąt albo żeby ponarzekać na swoich mężów. Oczywiście zięciowie naprawdę o nie dbali, zwłaszcza, że wzięli dziewczyny prawie gołe i bose. Tyle, że córki Stefana miały wielkie wymagania. Halina i Olga od dzieciństwa były leniwe, nigdy nie pomagały matce w domu. A kiedy już prosiła je o pomoc, to robiły takie miny, że wolała sama wszystko zrobić.
Jedyny syn, Cezary, był prostym chłopakiem o dobrym sercu. Ożenił się z Marią z tej samej wioski. Była sierotą, wychowywała ją babcia. Praktycznie nie znała matczynej miłości i troski. Czarek tak bardzo starał się otoczyć Marysię ciepłem i uwagą, że wszyscy w wiosce nazywali ich najpiękniejszą parą.
Babcia Marii zmarła dwa lata temu, zostawiając jej tylko ciepłą pamięć o sobie i starą chatę nie nadającą się do zamieszkania. Nie chodzi o to, że tam było za skromnie – po prostu ściany i sufit dosłownie się zawaliły. Po ślubie młodzi zamieszkali u Cezarego. Marii ani trochę nie przeszkadzała obecność starego teścia, który potrzebował opieki i wsparcia. Dziewczyna była przyzwyczajona, bo zawsze pomagała zmarłej babci, więc żadna praca nie była jej straszna.
Czarek wyjeżdżał na kilka miesięcy do Warszawy albo za granicę, żeby zarobić trochę pieniędzy. Z biegiem czasu naprawił stare stodoły, a w domu zrobił niewielki remont. Kiedy Maria zaszła w ciążę, Cezary już nigdzie nie wyjeżdżał, najął się do pracy jako traktorzysta na miejscu. Stefan był bardzo szczęśliwy, że ma przy sobie dwoje takich bliskich osób, które stoją za nim murem.
Kiedy Czarek pracował w Warszawie, często pytał siostry, czy mógłby się u którejś zatrzymać – oczywiście nie za darmo, ale zawsze to trochę taniej niż u obcych. Ale w odpowiedzi zawsze słyszał jakieś wymówki albo kłótnie. Halina w ogóle powiedziała, że jest bezczelny, bo jak tak można się wpraszać do obcych ludzi. Rzeczywiście, Cezary widział jej męża tylko na weselu. No, ale jednak z siostrą przeżył połowę życia pod jednym dachem. Olga też najpierw stanowczo odmawiała, a potem w ogóle przestała odbierać telefon.
Jednak Stefan nigdy nie zapomniał o swoich córkach. Utrzymywał duże gospodarstwo, które zresztą spoczywało na delikatnych ramionach Marii, podczas gdy Czarek wyjeżdżał do pracy. Ogromne pakunki domowych produktów: mleka, śmietany, sera, mięsa, drobiu i warzyw jechały pociągiem albo przez znajomych do stolicy. Tego córki nigdy nie odmawiały. Zawsze chętnie przyjmowały paczki, a nawet jeszcze komentowały:
– Wiadomo, komu ma pomagać, jak nie własnym córkom? Marysia i tak dobrze się tam urządziła. Przyszła na gotowe i siedzi zadowolona. Niech się cieszy, że dostała dach nad głową. Tylko niech lepiej nie zapomina, że jak staruszek umrze, to i tak na pewno nie dostanie całego domu.
Czarek nie chciał nawet słuchać tych rozmów i nigdy nie powiedział o nich tacie. Po prostu pokornie zawoził pakunki, przekazywał ojcu suche pozdrowienia od córek. Ile razy Stefan prosił je, żeby przyjechały z zięciami i wnukami chociaż na Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Ale Halina i Olga jakoś nie były w stanie tego zrobić. Zamiast jechać do domu, do najbliższej osoby, leciały z rodzinami do ciepłych krajów albo szły w gości do luksusowych willi swoich teściów.
Marysia urodziła cudownego synka, dziadek był w siódmym niebie ze szczęścia. Ale nagle Stefan zachorował. W szpitalu powiedzieli, że jedynie poważna i kosztowna operacja, którą można przeprowadzić tylko w stolicy, jest w stanie go uratować. Cezary aż złapał się za głowę, bo nie miał ani pieniędzy, ani możliwości przewiezienia ojca do Warszawy. Z niemowlakiem w domu i minimalną pensją traktorzysty – to przekraczało jego możliwości. Wtedy mężczyzna zadzwonił do swoich sióstr z nadzieją, że przynajmniej jedna z nich pomoże.
Halina odpowiedziała bratu ze zdziwieniem:
– Mieszkasz tam, niczym się nie przejmujesz, a ja niby co, śpię na pieniądzach? O nie, myślisz, że jestem głupia. Wyciągnij to, co sobie schowałeś na czarną godzinę i ratuj tatę, ja nie będę się poniżała przed mężem. Nie poproszę go o pieniądze dla staruszka.
Od Olgi brat usłyszał podobną odpowiedź, tyle tylko, że jeszcze dodała, że przedwczoraj kupili niesamowicie drogie bilety na Seszele, więc nie ma teraz pieniędzy do wydania.
Wtedy Cezary zwrócił się o pomoc do swojego pracodawcy. To była ostatnia szansa. Powiedział, że spłaci dług i nie będzie brał pensji, dopóki nie zwróci pożyczki. Ale gospodarz nawet nie chciał o tym słyszeć. Wysłuchał całej historii Czarka, pożyczył mu niezbędną kwotę i znalazł dla niego pokój w Warszawie, w którym syn mógł zamieszkać na czas leczenia ojca.
Operacja się udała, Stefan wrócił do domu. Nie wiedział, kto dał pieniądze na jego leczenie, a Czarek starał się unikać tego tematu.
To był gorący letni dzień. Maria i Cezary siedzieli przed domem, obok biegał ich syn. Nagle zaskrzypiała furtka i zobaczyli zapłakaną Halinę:
– Mąż mnie wyrzucił. Nie mam gdzie mieszkać. Przygarnijcie mnie, w końcu jesteśmy najbliższą rodziną. Nie mam tam pracy, nie mam wykształcenia. Olga nawet nie chce o mnie słyszeć.
– Tak? A gdzie są twoje oszczędności na czarną godzinę? Weź je i mieszkaj sobie, gdzie chcesz. I nawet nie waż się wchodzić do środka i przeszkadzać ojcu. Nie powiem mu ani słowa, że tu byłaś, – odpowiedział ostro Cezary.
Halina stała przez kilka minut bez słowa, aż wreszcie odwróciła się i poszła. Czarkowi było ciężko na sercu, ale nie mógł wybaczyć siostrom tego, jak potraktowały ojca.

-
Historie2 lata ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina2 lata ago
Mam 64 lata, rok temu wróciłam z pracy we Włoszech i stwierdziłam, że mam dość. Byłam tam przez 12 lat, w tym czasie kupiłam mieszkania i córce, i synowi, a w swoim domu na wsi przeprowadziłam porządny remont. Wydawałoby się, że niczego mi już nie trzeba – tylko cieszyć się życiem, ale jest coś, co nie pozwala mi na pełną radość.
-
Rodzina2 lata ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie2 lata ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki