Connect with us

Życie

Cała wieś mnie nienawidzi, bo nie przyjęłam z powrotem męża, który po 12 latach małżeństwa zostawił mnie z dziećmi dla Natalii, która jest gotowa być z każdym, kto da jej pieniądze i zapewni „dobre życie”.

Moje małżeństwo z Wiktorem trwało 12 lat. Poznaliśmy się, jak byliśmy mali.  Nasi rodzice mieszkali blisko siebie, więc graliśmy razem w piłkę, chodziliśmy do lasu na grzyby i jagody. Później uczyliśmy się w tej samej szkole, a w liceum zaczęliśmy zwracać na siebie uwagę już nie tylko po przyjacielsku.

I tak zakochałam się w Wiktorze. Zawsze był wrażliwym i uprzejmym chłopakiem. Po dyskotece odprowadzał mnie do domu, żebym nie bała się iść sama po ciemku, pomagał mi nosić zakupy ze sklepu. Uważałam, że w przyszłości będzie wspaniałym mężem, z którym wspólnie stworzymy cudowną rodzinę.

Spełniły się wszystkie moje przypuszczenia na jego temat. Czułam się z nim bezpiecznie i spokojnie. Prowadziliśmy razem gospodarstwo, a Wiktor kupił traktor i najmował się z nim do pracy u innych rolników. To też przynosiło dodatkowy zarobek.

Naszym ulubionym miejscem w wiosce był las, w którym jako dzieci zbieraliśmy grzyby. Tam po raz pierwszy powiedziałam mu, że niedługo będziemy mieli dziecko. Wtedy to miejsce już na zawsze kojarzyło mi się z naszą miłością. Kiedy coś między nami było nie tak, zawsze tam chodziłam i wspominałam wszystkie nasze wspólne cudowne chwile. To pozwalało mi się uspokoić, wrócić do domu i pogodzić się z mężem.

Wraz z narodzinami dziecka życie stało się jeszcze piękniejsze. Wiktor traktował mnie jak księżniczkę i z każdym dniem coraz bardziej go kochałam. Codziennie starałam się przygotować dla niego coś nowego i pysznego, co wieczór robiłam mu masaż, żeby zrelaksował się po ciężkim dniu pracy. Trudno było mi poradzić sobie z małym dzieckiem i obowiązkami domowymi, ale miłość dodawała mi sił.

Później urodziło nam się kolejne dziecko. Po jakimś czasie mieliśmy już dwa traktory, zbudowaliśmy drugi dom tuż obok naszego z nadzieją, że będzie dla dzieci. Wszystkie sprawy szły do przodu, a ja tylko nie mogłam zrozumieć, za co trafiło mi się takie szczęście, że jestem jego żoną.

Ale pewnego dnia, kiedy spacerowałam z dziećmi po lesie, spotkałem sąsiadkę, panią Czesię. Był środek lata, więc kobieta schylała się, zrywając czarne jagody, których krzaczki jak dywan pokrywały większość lasu. „Och, kochaniutka, jak mi przykro! Że mąż cię tak zostawił samą z dwójką dzieci!” Nie rozumiałam, o czym mówi, ale zlekceważyłam to. Staruszka miała wtedy już chyba 85 lat, więc pomyślałam, że zaczęło jej się coś mieszać w głowie.

Jednak nie mogłam zapomnieć tego, co powiedziała. Ziarno nieufności zostało zasiane. Następnego dnia zostawiłam dzieci u sąsiadki i postanowiłam sprawdzić, dokąd pójdzie Wiktor. Skierował się prosto do domu Natalii. To miejscowa rozwódka, nikt w wiosce za nią nie przepada, bo spotyka się z mężczyznami dla pieniędzy. Natalia nie ma męża, nigdzie nie pracuje, ale finansowo radzi sobie bardzo dobrze.

Tego dnia wróciłam do domu zapłakana. Nie wiedziałam, co mam robić. Wzięłam rzeczy męża i wyrzuciłam je za płot, żeby się stąd wyniósł od razu, jak tylko od niej wróci. Jak mógł nocować w domu, pocałować mnie na pożegnanie, przytulić nasze dzieci, a później pójść prosto do niej?

Zdecydowałam, że nie wybaczę tego Wiktorowi. Kiedy wrócił do domu, nawet z nim nie rozmawiałam. Powiedziałam dzieciom, żeby zostały w domu i nie wychodziły do ​​taty.

Postał trochę pod drzwiami, ale kiedy zdał sobie sprawę, że go nie wpuszczę, odszedł.

Następnego dnia, kiedy poszłam do sklepu, wszystkie kobiety i mężczyźni, których spotkałam, powiedzieli mi, że jestem złą żoną. „Jak w ogóle możesz wyrzucić swojego męża za drzwi? Kto ci dał takie prawo?” – mówili. Ale ja wiedziałam, że postąpiłam słusznie. To on zrobił coś złego, to on złamał mi serce.

Nie ufam już Wiktorowi i nie obchodzi mnie, że cała wieś mną gardzi, potępia i nienawidzi. Mam cudowne dzieci, które pomogą mi poradzić sobie ze wszystkim…

Trending