Connect with us

Historie

Bezczelna siostrzenica doprowadziła wujka do zawału. Pomogli sąsiedzi

Czasami trudno jest przeciwstawić się ludziom. Zwłaszcza jeżeli są bardzo bezczelni i sami nawet nie zdają sobie z niczego sprawy. A najczęściej takie wstrętne osoby żerują na naiwnych, którzy ze względu na swoją życzliwość albo hojność nie potrafią powiedzieć „nie”. Chociaż czasami byłoby warto.

Tak stało się z moim sąsiadem. Pan Stefan miał ładne, duże mieszkanie. Zawsze schludne i wysprzątane. Sąsiad dwa lata temu stracił żonę. Był z tego powodu bardzo przygnębiony, ale jakoś żył bez niej.

Nie mieli już syna. Niedawno zmarł na oczach własnej matki. Miał wypadek. Panu Stefanowi zostały tylko wnuki i synowa, ale mieszkali daleko. Czasami dzwonili. I nie rościli sobie żadnych praw do majątku pana Stefana.

Ale ostatnio do sąsiada przyszła jakaś dziewczyna z chłopakiem. Jak się okazało, to była jego siostrzenica i jej narzeczony. Właśnie przyjechali na studia i pomyśleli, że fajnie byłoby zamieszkać z krewnym. Bo po co tracić pieniądze na wynajem mieszkania.

Pan Stefan zgodził się. Nie potrafił odmówić, bo był zbyt uprzejmy. Poza tym nie widział w tym nic złego. Ale tak było tylko przez kilka pierwszych dni.

Para postanowiła żyć prawie wyłącznie za pieniądze wuja. Nie miał najniższej emerytury, ale nie miał przecież obowiązku utrzymywania siostrzenicy. Jedli jedzenie pana Stefana i nie dokładali się do czynszu.

Zaczęli się zachowywać arogancko. Cała ta sytuacja powodował, że mężczyznę coraz częściej bolało serce. Nie chcieli sprzątać, niegrzecznie się do niego odzywali.

Dla pana Stefana to było coraz trudniejsze do zniesienia. Często po prostu wychodził z domu na spacer, żeby tego nie oglądać.

A siostrzenica z narzeczonym byli bardzo zadowoleni. Sprowadzili swoich znajomych i urządzili imprezę. Mało tego, że narobili w mieszkaniu bałaganu, to muzyka była tak głośna, że ​​sąsiadka wezwała policję.

Na grzywnę poszły pieniądze z emerytury wujka. Mężczyzna nie wiedział, jak ma się pozbyć nieproszonych gości. Do tego zaczęli go obwiniać za różne rzeczy. Tego nie zrobił, tamtego nie opłacił.

Pewnego dnia pan Stefan zwyczajnie nie wytrzymał i wybiegł wieczorem na spacer. Było już zimno. Na dodatek coś mocno ścisnęło mu serce. Przewrócił się na podwórku. Godzinę później wracałam do domu, dobrze, że go znalazłem.

Pana Stefana zabrali go do szpitala, okazało się, że ma zawał serca. No i jeszcze przeziębił się, leżąc na zimnym chodniku.

Kiedy miał wychodzić, rozpłakał się. Zaczął mi to wszystko opowiadać. Porozmawiałam więc jeszcze z dwiema sąsiadkami. One też bardzo lubiły pana Stefana. Zawsze pomagał kobietom, które – tak jak on – zostały same.

Energicznie przystąpiłyśmy do działania. Wpadłyśmy do mieszkania. Sprowadziłyśmy tę parkę na ziemię. Kazałyśmy im się natychmiast wyprowadzić, bo inaczej tak im damy popalić, że na długo popamiętają.

W ten sposób uratowałyśmy naszego naiwnego pana Stefana przed bezczelną krewną. Żyje sobie teraz szczęśliwie, a na naszym podwórku panuje spokój.

Trending