Connect with us

Rodzina

Beata i ja przestałyśmy ze sobą rozmawiać po moim ślubie. Ostatnio spotkałam ją w supermarkecie, w którym kiedyś pracowałam. A ona… siedziała przy kasie.

Beata i ja byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Zawsze wszystko robiłyśmy razem. Planowałyśmy pójść na tę samą uczelnię, ale mi zabrakło punktów. A moja przyjaciółka się dostała, w dodatku na wymarzony kierunek. Jest dość inteligentna, zawsze dobrze się uczyła, więc miała duże szanse na stypendium. Cieszyłam się jej szczęściem, ale Beata za bardzo zaczęła się przechwalać swoimi sukcesami. Podczas żadnego z naszych spotkań nigdy nie przegapiła okazji, żeby „przypadkowo” przypomnieć, że jest najlepsza w grupie, albo że została wybrana na starostę roku. Wszystko to oczywiście nie byłoby takie okropne, gdyby Beata nie śmiała się przy tym ze mnie, że ja nawet nie dostałam się na studia.

Kiedy zdałam sobie sprawę, że i tak straciłam już rok nauki, poszłam do pracy jako kasjerka w supermarkecie. Nawiasem mówiąc, dla mojej przyjaciółki to był kolejny powód do kpin, ponieważ ona była przyszłą panią socjolog. Pewnego razu po pracy poznałam Łukasza. Był ode mnie o kilka lat starszy i bardzo przystojny. Od razu się sobie spodobaliśmy i zaczęliśmy się spotykać. Sześć miesięcy później Łukasz mi się oświadczył. Podzieliłam się tą wspaniałą wiadomością z przyjaciółką, ale ona znów mnie wyśmiała, mówiąc, że małżeństwo w wieku dwudziestu lat nie ma sensu, bo stracę szansę na to, żeby nacieszyć się życiem. Kiedy zapytałam Beatę, czy przyjdzie na nasze przyjęcie zaręczynowe, odpowiedziała, że ​​ma sesję zimową i nie będzie miała do takich rzeczy głowy.

Minęło dziesięć lat. Łukasz i ja mamy trójkę wspaniałych dzieci. Na szczęście udało nam się odłożyć wystarczająco dużo pieniędzy i założyć własny biznes, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Teraz jesteśmy jedną z najlepiej prosperujących rodzin w naszym mieście. Mamy duże, piękne mieszkanie, dwa samochody. Niedawno rozpoczęliśmy budowę naszego domu. Mój mąż był w stanie zapewnić mi wszystko, czego potrzebowałam i nigdy niczego mi nie odmawia. Stać mnie na rzeczy, o których jeszcze dziesięć lat temu nie mogłam nawet marzyć – markowe ciuchy, profesjonalne kosmetyki, zabiegi w salonach piękności. Mam czas i środki na wizyty u kosmetyczki i na siłownię, więc bez przesady mogę powiedzieć, że na przestrzeni lat z brzydkiego kaczątka przemieniłam się w pięknego łabędzia.

A Beata i ja przestałyśmy ze sobą rozmawiać po moim ślubie. Ostatnio spotkałam ją w supermarkecie, w którym sama kiedyś pracowałam. A ona… siedziała przy kasie. Wyglądała na znacznie starszą, była zmęczona i zaniedbana. Porozmawiałyśmy przez chwilę. Powiedziała, że jeszcze na studiach rozpoczęła kolejny kierunek – psychologię. Szło jej doskonale, ale okazało się, że nawet z dwoma dyplomami nie tak łatwo jest znaleźć porządną pracę, więc teraz Beata pracuje jako kasjerka, a równocześnie studiuje zaocznie filozofię.

Pomyślałam, że okoliczności życiowe tak się poukładały, że to mnie powodzi się teraz lepiej, ale cóż, kiedy Beata mnie zobaczyła, i tak zaczęła się ze mnie śmiać, że wciąż nie mam wyższego wykształcenia. Nic nie odpowiedziałam, tylko poprosiłam, żeby skasowała moje zakupy. Kwota na paragonie dorównywała połowie jej pensji. Pożegnałam się i wsiadłam do samochodu. No cóż, niektórzy ludzie się nie zmieniają. Ale to już nie moja sprawa!

Trending