Connect with us

Relacje

Anita od razu mi się spodobała. Po raz pierwszy od 20 lat poważnie pomyślałem o małżeństwie. Oświadczyłem się, a ona się zgodziła. Teraz myślę, że może niepotrzebnie tak się pospieszyłem? Z własnej woli dołożyłem sobie tylko problemów

Mam pięćdziesiąt trzy lata. Byłem dwukrotnie żonaty, ale oba małżeństwa zakończyły się rozwodem.

Pierwsza żona, z którą poznaliśmy się jeszcze w szkole, zostawiła mnie rok po ślubie. Ja wtedy nie miałem grosza przy duszy. Nie pasowało jej to, więc znalazła sobie bogatszego. Powiedziała, że ​​chce normalnie żyć, a nie czekać od wypłaty do wypłaty. Chce kupować piękne ubrania, a nie chodzić po lumpeksach, jeździć własnym samochodem, a nie komunikacją miejską, odpoczywać w drogich kurortach, a nie na działce moich rodziców. Ja nie mogłem jej wtedy tego dać i nie udało mi się jej zatrzymać. Teraz ma wszystko, czego wtedy pragnęła, ale nie wiem, czy jest szczęśliwa. Widziałem ją niedawno. Rozwiodła się z mężem i jest teraz sama. Nie ma dzieci, ani ze mną, ani z tym drugim.

Ponownie ożeniłem się dwa lata po rozwodzie. Długo się wahałem, ale tak bardzo chciałem takiego zwykłego rodzinnego szczęścia.

Druga żona mnie zdradziła. Dawałem jej to, czego nie mogłem dać pierwszej. Nigdzie nie pracowała. Zajmowała się tylko sobą. Salony piękności, koleżanki, rozrywki. Pracowałem jak szalony, prawie nigdy nie było mnie w domu i pewnego dnia przyłapałem żonę z sąsiadem.

Jedyne, za co jestem jej wdzięczny, to mój syn. Nigdy nie zapomniałem o moim dziecku, a moja była żona próbuje to wykorzystać i mną manipulować. Syn ma już dwadzieścia pięć lat, wziąłem go do siebie do pracy. Mamy bardzo dobre relacje. To dzięki niemu przez te wszystkie lata nie czułem się samotny. Ale teraz ma już własne życie, dziewczynę, przyjaciół. Nadszedł czas, żebym pomyślał o sobie.

Anita od razu mi się spodobała. Śliczna, szczupła blondynka. W wieku czterdziestu ośmiu lat wygląda na nie więcej niż czterdzieści. To dojrzała, niezależna kobieta. Podobnie jak ja, po rozwodzie. Sama wychowuje cudowną córkę, dzięki której, nawiasem mówiąc, się poznaliśmy.

Moja przyszła żona przyjechała do swojej córki do pracy. Jak to bywa czasami w filmach, na dwie godziny utknęliśmy razem w windzie. Sytuacja była stresująca, ale przez te dwie godziny, czekając aż nas ktoś uwolni, opowiedzieliśmy sobie całe życie.

Po raz pierwszy od 20 lat poważnie pomyślałem o małżeństwie. Oświadczyłem się, a Anita się zgodziła. Mieszkamy razem od dwóch miesięcy. Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku. Jest wspaniałą gospodynią. Ja też staram się być dobrym mężem. Mój syn i jej córka cieszą się z naszego związku. Niby nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy spokojnie budowali nasze rodzinne szczęście, ale nie wszystko jest takie proste.

Przyzwyczaiłem się do tego, że mieszkam sam. Mam własny tryb życia, jak to samotny kawaler. Nie musiałem nikogo pytać, czy mogę gdzieś pojechać, a teraz muszę o wszystkim mówić żonie. Nie mam wielu przyjaciół, ale poszlibyśmy za sobą na koniec świata i rozumiemy się bez słów. Teraz pojawili się nowi znajomi, których musimy odwiedzać i którzy odwiedzają nas. Towarzystwo tych wszystkich ludzi po prostu mnie męczy.

Najbardziej irytujące jest to, że mój dom nie jest już tylko mój. We wszystkich pokojach pojawiły się kwiaty, serwetki, wazony, gliniane anioły. Nie odważę się powiedzieć niczego mojej żonie, nie chcę jej urazić. Ale to, co dla niej jest wygodne i piękne, dla mnie jest tylko siedliskiem kurzu. Te rzeczy zwyczajnie mi przeszkadzają.

Teraz myślę, że może niepotrzebnie tak się pospieszyłem? Z własnej woli dołożyłem sobie tylko problemów.

Syn się o mnie martwi i mówi, że nie można przeżyć samemu całego życia, że trzeba się z pewnymi rzeczami pogodzić, że kwiaty i serwetki są jak najbardziej normalne i że niedługo do wszystkiego się przyzwyczaję.

Poczekam jeszcze trochę. Może rzeczywiście jakoś przywyknę?

Trending