Connect with us

Historie

Ale wtedy zobaczyłem coś, co jeszcze bardziej mnie skołowało. Żona miała na swoim profilu bardzo dużo zdjęć. A pod każdym z nich entuzjastyczny komentarz pozostawił niejaki „Artur”

Nie wiem już, co mam robić, więc postanowiłem podzielić się z wami moją historią.

Moja żona zawsze aktywnie korzystała z sieci społecznościowych, chyba jak większość kobiet. Nie przywiązywałem do tego dużej wagi, ponieważ od samego początku nasz związek był oparty na pełnym zaufaniu. Laura nigdy nie dała mi powodu, żebym jej nie ufał. Ale wczoraj znajomy z pracy poradził mi, żebym zarejestrował się w popularnym portalu społecznościowym. Wcześniej podchodziłem do tego sceptycznie, ale teraz się zgodziłem, sam nie wiem dlaczego.

Na profilu nie podałem swojego prawdziwego imienia i nazwiska ani nie dodałem zdjęcia. Wymyśliłem ciekawy moim zdaniem pseudonim i na zdjęciu profilowym dałem zdjęcie tygrysa.

W tym momencie wpadłem na diabelski pomysł. Postanowiłem wysłać żonie zaproszenie do znajomych. O dziwo, szybko je zaakceptowała. Napisałem do niej z propozycją, że może byśmy się poznali, a ona… zgodziła się! To był dla mnie prawdziwy szok. Okazuje się, że jest gotowa bez żadnego problemu zapoznać się z pierwszą lepszą osobą.

Ale wtedy zobaczyłem coś, co jeszcze bardziej mnie skołowało. Żona miała na swoim profilu bardzo dużo zdjęć. A pod każdym z nich entuzjastyczny komentarz pozostawił niejaki „Artur”. Wszedłem na jego profil i zobaczyłem zdjęcie, na którym przytula moją żonę. I oboje siedzą na naszej kanapie!

Jak mam to rozumieć? Nigdy wcześniej nie widziałem tego Artura, a tym bardziej nie zapraszałem go w gości. Czy Laura ma z nim romans? A sądząc po tym, jak bardzo jest otwarta na nowe znajomości, to pewnie nie tylko z nim.

Teraz siedzę i nie wiem, co robić: iść do żony i zrobić awanturę, czy kontynuować korespondencję z tego profilu, który właśnie stworzyłem, a potem dopiero przyłapać ją na gorącym uczynku? Co mi radzicie?

Trending