Życie
Adoptowałem syna mojej żony

Moje życie jest ciche i spokojne. Mieszkamy z żoną na przytulnym przedmieściu, gdzie wszyscy się znają. Kocham swoje życie, swoją pracę – jestem mistrzem stolarstwa, robię drewniane meble. Prowadzę własną działalność, na tyle opłacalną, że mogę latać na egzotyczne wakacje dwa razy w roku i wygrzewać się na słońcu.
Jedyne, co chciałbym zmienić w swoim życiu, to to, że nie mam dzieci. Jestem bezpłodny i nie mam żadnych szans na to, żeby zostać ojcem. To boli i przez długi czas nie mogłem pogodzić się z faktem, że nikt nigdy nie nazwie mnie tatą i że nigdy nikogo nie nauczę jeździć na rowerze.
Ale los ma poczucie humoru, a ścieżki Boga są nieprzewidywalne, za to dobrze zaplanowane.
Wszystko zaczęło się od jednego zaproszenia. Mój przyjaciel, pracownik opieki społecznej, zaproponował mi, żebym zorganizował lekcje pokazowe stolarstwa dla dzieci z domu dziecka. Do sierocińca była godzina drogi, a ja miałem akurat jeden wolny dzień. Zebrałem narzędzia i materiały i wsiadłem do samochodu. Włączyłem moją ulubioną stację radiową i ruszyłem w drogę. Jak się okazało, ta podróż miała zmienić mnie na zawsze.
Dom dziecka wyglądał jak wyjęty ze stron książki o Oliverze Twiście – drewniany, ze spiczastym dachem, ogromnymi oknami i zacienionym podwórkiem, na którym zgromadziły się dzieci. Wyglądały jak zwykłe, beztroskie dzieciaki, chociaż każde z nich doświadczyło wiele bólu.
Ale nie chciałem myśleć o smutnych sprawach. Chciałem dać tym dzieciom jeden szczęśliwy dzień.
Do wieczora wspólnie robiliśmy drewniane regały na książki. Opowiadałem niekończące się historie o oceanie, ogromnych płaszczkach i rekinach, niesamowitych tropikalnych zwierzętach, które widziałem i o tym, jak raz opluł mnie wielbłąd. Dzieci śmiały się, a ich śmiech był tak cudowny, jakby dzwoniło tysiąc dzwoneczków. Ale jeden z tych głosów utkwił mi w głowie. Brzmiał dziwnie znajomo i ciepło w moim sercu.
Ten chłopiec miał na imię Kacper. Miał 5 lat, duże brązowe oczy otoczone długimi rzęsami, mały nosek i gęste, kruczoczarne włosy. Ta twarz wydawała mi się bliska i znajoma. Dlatego po warsztatach zwróciłem się do jednego z nauczycieli, żeby zapytać o Kacpra.
Miał za sobą smutną historię. Matka zostawiła go zaraz po urodzeniu, jak kukułka podrzuciła go do „okna życia”. Chłopiec nigdy nie widział swoich rodziców i całe życie spędził w domu dziecka.
W drodze powrotnej myślałem o Kacprze. Ja tak bardzo marzyłem o tym, żeby mieć dziecko, a ktoś po prostu go oddał, porzucił jak szczeniaka. Dziwny jest ten świat.
Od tego czasu co tydzień odwiedzałem Kacpra – przynosiłem mu książki, zabawki i słodycze. Najbardziej lubił Lego, a miał już 7 zestawów. Wybierałem akurat ósme pudełko w dziale zabawek, wahając się między remizą a pizzerią, kiedy ktoś mnie zawołał. To była moja żona. Spojrzała na mnie zaskoczona, trzymała w rękach koszyk z zakupami.
– Co ty tutaj robisz? – zapytała.
Mogłem skłamać, że kupuję prezent dla mojego siostrzeńca, ale jak tylko otworzyłem usta, powiedziałem całą prawdę. Moja żona była zaskoczona, a kiedy powiedziałem, jak ma na imię ten chłopiec, zrobiła się biała jak płótno.
Okazało się, że to nie mógł być zbieg okoliczności. Siedząc w samochodzie na parkingu, ze łzami w oczach opowiedziała mi, jak zaszła w ciążę, jak się tego wstydziła i ukrywała przed rodziną, i jak przeniosła się 400 kilometrów dalej, żeby urodzić i zostawić dziecko. Nie wiedziała, że jej syn trafił tutaj i że był tak blisko przez te wszystkie lata.
– Tak mi przykro. Myślałam, że to, że nie możemy mieć dzieci, to kara za mój grzech, – powiedziała szlochając.
– Zabierzemy naszego syna do domu, – odpowiedziałem.
Od tamtego dnia na parkingu pod sklepem minęły dwa szczęśliwe lata. Kacper już zobaczył na żywo wielką płaszczkę, a małpa jadła mu banana prosto z ręki.

-
Historie1 rok ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina1 rok ago
Mam 64 lata, rok temu wróciłam z pracy we Włoszech i stwierdziłam, że mam dość. Byłam tam przez 12 lat, w tym czasie kupiłam mieszkania i córce, i synowi, a w swoim domu na wsi przeprowadziłam porządny remont. Wydawałoby się, że niczego mi już nie trzeba – tylko cieszyć się życiem, ale jest coś, co nie pozwala mi na pełną radość.
-
Rodzina1 rok ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie1 rok ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki