Connect with us

Życie

Żona myślała, że ​​jak kukułka zostawi naszą córkę i nie poniesie żadnych konsekwencji.

Tak się złożyło, że Martyna nie potrafiła być dobrą żoną i matką dla naszej córki. Ale za późno zdałem sobie z tego sprawę.

Nigdy nie sądziłem, że to się stanie. Jak każda młoda para marzyliśmy o ślubie, gromadce dzieci i szczęśliwym życiu. Właściwie wszystko układało się świetnie i rzeczywiście stworzyliśmy rodzinę.

Nie spieszyliśmy się z dziećmi, bo chcieliśmy najpierw trochę się dorobić i zająć się karierą. Nie należę do tych mężczyzn, którzy po ślubie zamykają żonę w domu i zmuszają ją do prac domowych. Dlatego Martyna też rozwijała się zawodowo, a obowiązkami domowymi dzieliliśmy się po równo. Często zamawialiśmy jedzenie, a sprzątaliśmy, kiedy mieliśmy na to czas.

Przez mniej więcej 2 lata zajmowaliśmy się głównie pracą, a po tym, jak dostałem kolejną podwyżkę i awans, uznałem, że nadszedł czas, żeby porozmawiać o powiększeniu rodziny. Martyna też nie miała nic przeciwko temu i zaczęliśmy się przygotowywać do roli rodziców. Oczywiście do sprawy podeszliśmy odpowiedzialnie i najpierw przeszliśmy wszystkie niezbędne badania lekarskie. Według lekarzy wszystko było w porządku, więc ciąża była tylko kwestią czasu. I, jak się okazało, wcale nie musieliśmy długo czekać.

Trzy miesiące później Martyna poczuła mdłości, więc od razu zdaliśmy sobie sprawę, że to ciąża. Rozpierała nas radość, już nie mogliśmy się doczekać chwili, kiedy usiądziemy przy łóżeczku naszego maleństwa i będziemy mogli na nie patrzeć.

Czas leciał błyskawicznie – byliśmy już na oddziale położniczym, a za chwilę trzymaliśmy w ramionach naszą córkę. Sam poród był dość lekki i wszystko poszło szybko. Lekarze powiedzieli, że Martyna doskonale sobie poradziła. Też byłem dumny z mojej silnej i odważnej żony.

Nie wiem jak to jest, ale czas przy dziecku pędzi bardzo szybko. Wydawało się, że dopiero co wyszliśmy ze szpitala, a już przyszedł czas, żeby świętować roczek. Nasze życie wtedy nie było takie łatwe, ale ze wszystkimi trudnościami razem sobie jakoś radziliśmy.

Kiedy nasza córka miało około półtora roku, Martyna bardzo się zmieniła – zrobiła się jakaś rozdrażniona i nieobecna, a później w ogóle powiedziała, że ​​takie życie nie jest dla niej. Robiłem wszystko, żeby przekonać moją żonę i sprowadzić ją z powrotem do rodziny, ale wszystko na próżno. Po prostu spakowała się i nas zostawiła. Nie wyobrażacie sobie nawet, w jakim byłem wtedy stanie. Nie życzyłbym tego nawet największemu wrogowi.

Po jakimś czasie dostałem papiery rozwodowe. Martyna zaznaczyła w nich, że nasza córka zostanie ze mną. Ucieszyłem się z tego, bo bez niej po prostu nie wyobrażałem sobie życia. Chociaż bez żony trudno było mi sobie ze wszystkim poradzić – byłem rozdarty między córką a pracą, ale na szczęście moi rodzice bardzo mi wtedy pomogli.

Po naszym rozwodzie zdecydowałem, że Martyna również powinna brać udział w wychowaniu córki, dopóki nie osiągnie pełnoletności, więc złożyłem wniosek o alimenty. Mówcie, co chcecie, ale myślę. że zrobiłem wszystko jak trzeba. Oboje rodzice są odpowiedzialni za dziecko.

Tak, jak myślałem, była żona od razu się pojawiła, żeby sprawę wyjaśnić. Ale ja nie miałem jej nic do powiedzenia, nie zmieniłem zdania. Zaproponowałem jej tylko, że zrobimy wszystko na spokojnie, bez sądu. Zacisnęła zęby, ale się zgodziła. Ustaliliśmy kwotę, a Martyna obiecała płacić ją co miesiąc.

Mam tylko nadzieję, że zrozumie co zrobiła i przynajmniej za jakiś czas będzie chciała poznać bliżej córkę. Najważniejsze, żeby nie było na to za późno.

Trending