Connect with us

Życie

Zająłem się pracą i nie zauważyłem, że moja babcia zachorowała

Ludzie zawsze lubią sobie ponarzekać. Uważają, że idealne rodziny istnieją tylko w filmach, a w prawdziwym życiu wokół są sami wrogowie i okropni ludzie. To mnie śmieszy.

Oczywiście nie zawsze jest łatwo, ale takie jest życie, czasami coś się nie udaje.

Myślę, że moja rodzina jest cudowna. Niestety, nie znam mojego ojca. Był żołnierzem, wyjechał na misję i nie wrócił żywy – byłem mały, zupełnie go nie pamiętam. Moja mama zachorowała i zmarła, kiedy poszedłem do drugiej klasy. Większość życia mieszkałem z ciocią, która była ode mnie o 9 lat starsza, oraz z dziadkami.

To są ludzie, którym mogę w pełni zaufać. Zawsze gotowi mi pomóc, doradzić, w razie potrzeby współczuć lub pocieszyć, żebym nie martwił się bzdurami. Bardzo pomogli mi też finansowo.

Tak się złożyło, że po maturze nie dostałem się na wymarzony kierunek. Za studia zaoczne trzeba było sporo zapłacić. Byłem rozczarowany.

Pomyślałem, że najwyżej pójdę na jakiś inny wydział. No trudno. Ale dziadek i babcia nie zgodzili się na to i zmusili mnie do tego, żebym studiował zaocznie, ale ten kierunek, który naprawdę chciałem. Opłacili mi czesne, żebym tylko zajmował się tym, co mnie naprawdę interesuje.

Teraz przeprowadziłem się do stolicy. Dostałem tu propozycję naprawdę dobrej i wysoko płatnej pracy. Dlatego spakowałem swoje rzeczy i chociaż nie chciałem wyprowadzać się z domu, to moja rodzina we wszystkim mnie bardzo wspierała.

Regularnie przyjeżdżałem w odwiedziny do dziadków, ale w ostatnich miesiącach miałem tyle pracy, że ciężko mi było wyrwać się z Warszawy choćby na jeden dzień. Od czasu do czasu dzwoniłem tylko do domu.

Przez następne trzy miesiące dalej byłem zajęty. To prawda, harowałem jak wół, mało spałem. Babcia i dziadek wszystko rozumieli, starali się nie przeszkadzać mi w pracy. Na początku byłem zadowolony z takiej ich postawy.

A potem zaczęło mnie męczyć sumienie. W końcu to dzięki nim zdobyłem wykształcenie, gdyby nie oni, nie miałbym tej pracy. Ale na tym się skończyło.

Nie dzwoniłem już do nich. Nie miałem czasu. Tylko przez messengera pisałem parę słów do ciotki, żeby się nie martwili. Czas mijał, dostałem awans, byłem już dyrektorem firmy. To było bardzo przyjemne.

Na takiej fali uniesienia w końcu mogłem odetchnąć. Teraz miałem asystentkę i trochę wolnego czasu.

Z tą dobrą nowiną zadzwoniłem do ciotki, a w odpowiedzi usłyszałem jej płacz. Okazało się, że babcia jest bardzo chora.

Nie można jej było zdiagnozować w naszym szpitalu.

Pieniędzy na prywatne badania nie mieli. Byłem wtedy zły – dlaczego nic mi nie powiedzieli?

Wtedy zdałem sobie sprawę, że to jest moja wina, ponieważ to ja źle ustaliłem sobie priorytety.

Natychmiast kazałem im się spakować i przyjechać do mnie do Warszawy. Zarejestrowałem babcię na badania już na kolejny dzień.

Mieszkanie mam duże, przestronne, wszyscy się zmieszczą. Wybrałem najlepszą klinikę, żeby w ten sposób podziękować im za wszystko, co dla mnie zrobili. Bardzo się martwiłem o babcię, kiedy była w szpitalu. Ale wszystko udało się rozwiązać najlepiej, jak to było możliwe. Przeszła operację. Teraz już wyzdrowiała i nie może się doczekać swoich prawnuków. Ciocia została w Warszawie, bo tu znalazła pracę i swoją miłość.

Ja się ożeniłem, a moja żona jest teraz w ciąży. Często jeździmy razem do domu. Tego, w którym nauczono mnie, że najważniejsza jest rodzina.

Trending