Connect with us

Życie

Wygrałam proces po tym, jak mąż wyrzucił mnie z domu

Podczas trwania mojego małżeństwa z Jackiem nie pracowałam. Wszystkie fundusze na przebudowę i remont domu pochodziły z pensji męża. Gdy postanowiliśmy się rozstać Jacek twierdził, że ma większy udział w naszych nieruchomościach, i że wszystko jemu się należy, i że nic nie dostanę po rozwodzie.

Należy tutaj przypomnieć, że nie pracowałam, bo studiowałam zaocznie, jednocześnie nie zaniedbując obowiązków domowych. Zajmowałam się naszymi dziećmi i całym gospodarstwem domowym. Mój mąż nie pomagał w domu. To dzieci bardziej mnie wspierały. Poza tym mój ojciec, wtedy jeszcze żył, pomagał w remoncie naszego mieszkania.

Dodatkowo mieliśmy dość duże szklarnie. Przychody ze sprzedaży warzyw były znaczne, więc często żywność i wszystkie przedmioty potrzebne do gospodarstwa domowego były kupowane za te pieniądze. A mąż i tak twierdził, że tylko on wkładał pieniądze w nasz dom. Teraz żąda tego domu. Zaproponowałam pójście na ugodę, przecież możemy się dogadać i jakoś to wszystko podzielić. Ale mój mąż nie chce o tym słyszeć – „nie po to tyle lat budowałem ten dom, żeby go teraz sprzedać!”.

Oczywiście, że trudno jest udowodnić, kto zainwestował i ile w zakup, remont i urządzenie mieszkania, a kto ile czasu spędził na dbanie o gospodarstwo. Dlatego po roku ciągłych sporów, mój mąż i ja nadal mieszkaliśmy pod jednym dachem, a ja stopniowo zacząłem oszczędzać na zakup mieszkania dla siebie i dzieci.

Największy szok przeżyłam, gdy pewnego dnia wróciłam z dziećmi ze spaceru i zobaczyłam, że moje walizki są spakowane. Jacek tak po prostu spakował nasze rzeczy i wyrzucił mnie z domu wraz z dziećmi. Żyłam z tym mężczyzną tyle lat i najwidoczniej go nie znałam.

Nie pozostało mi nic innego jak pojechać do matki mieszkającej 70 km za miastem. Dobrze, że dzieci akurat miały wakacje. Po tym zdarzeniu zatrudniłam prawnika, który miał mi pomóc zmusić męża do oddania mojej części majątku.

– Nie oddam swojej części, nie możesz mi tego zrobić, chociażby przez wzgląd na nasze dzieci.

– To wszystko jest moje, nie ma czego dzielić! Nie zainwestowałaś ani grosza, bo nie pracowałaś. Tylko ja ciężko pracowałem, więc wszystko jest moje! – wciąż obstawał przy tym w sądzie mój były mąż.

Ostatecznie po miesiącu sprawy w sądzie, zasądzono, że połowa naszego domu jest moja. Jacek nie miał innego wyjścia jak sprzedać dom i oddać mi moją część.

Potem znalazłam pracę, a za otrzymane pieniądze plus zaciągnięty kredyt, kupiłam 3-pokojowe mieszkanie w mieście. Wtedy poczułam, że mogę zacząć od nowa, bez ciągłych pretensji mojego męża, bez obawy, że wyrzuci mnie z domu.

Miałam ochotę się rozwijać, podróżować, poznawać nowe rzeczy. Do czasu przeprowadzki myślałam tylko o problemach w rodzinie i niepewności co dalej.

Teraz mogłam pomyśleć o sobie. Odkryłam swoją pasję, którą planuję rozwijać, a może nawet dzięki niej będę w stanie zarabiać na życie. Być może wkrótce zmienię zawód. Poznałam też fajnego faceta, dzieci dorastają i za chwilę będą samodzielne. A ja w końcu czuję, że żyję i że jestem szczęśliwa.

Nawiasem mówiąc, Jacka nie widziałam odkąd proces się skończył, nie utrzymuje kontaktu nawet z naszymi dziećmi. Minęło sporo czasu, a ja cały czas nie mogę zrozumieć, jak mogłam poślubić takiego mężczyznę.

Trending