Connect with us

Życie

W czasie, gdy moi rodzice pracowali i budowali swoje kariery, wychowywała mnie ciocia. To najdroższa mi osoba. Teraz mama i tata zastanawiają się, dlaczego rozmawiam z nimi mniej niż z nią

Myślę, że byłam nieplanowanym dzieckiem. Wychowała mnie ciocia Olga, starsza siostra mojego ojca. Była ze mną, podczas gdy moi rodzice spełniali swoje ambicje, dążyli do sukcesu i poświęcali się karierze.

Moi rodzice mieli zaledwie 18 lat, kiedy przyszłam na świat. Stało się, nikt tego nie planował. Tak naprawdę miałam się urodzić nie wcześniej niż za 6 lat, ale czasu nie da się cofnąć, stało się i już.

Byłam mała i nie bardzo rozumiałam, gdzie jestem i z kim jestem, najważniejsze dla mnie było, żeby była przy mnie mama, ale niestety, nie za często ją widywałam. Najpierw zdawała maturę, później studiowała, potem znalazła pracę, a dla mnie nie miała czasu. Na początku opiekowała się mną babcia, ale ciągle się denerwowałam, bo potrzebowałam matki. Wtedy ciocia Olga postanowiła zabrać mnie do siebie.

Była o 10 lat starsza od brata, miała 28 lat. Była jeszcze młoda, nie miała męża i nie mogła mieć dzieci – niestety, tak się złożyło. Bardzo pragnęła dziecka, ale nie było jej to dane. Być może właśnie dlatego nie próbowała stworzyć żadnego związku, może bała się, że nikt jej takiej nie zaakceptuje.

Mnie przygarnęła bardzo chętnie. Zrezygnowała z pracy tylko po to, żeby poświęcić mi jak najwięcej uwagi. Ciocia traktowała mnie jak własną córkę. Przy niej nie płakałam, nie marudziłam, bo czułam od niej prawdziwie matczyną miłość.

Czas leciał, a ja dorastałam pod opieką Olgi. Wiedziałam, że to moja ciocia, bo mi to wytłumaczono, kiedy byłam trochę starsza. Ale dlaczego przychodziła do nas w gości jakaś dwójka dziwnych ludzi, to nie mogło do ​​mnie dotrzeć. Bawili się ze mną, przynosili prezenty, nazywali siebie mamą i tatą, a potem szybko wychodzili.

Wiedziałam, kto to jest „mama i tata” – to ludzie, którzy są ciągle blisko swojego dziecka, odprowadzają je do przedszkola, odbierają, a nie tacy, którzy przychodzą na godzinę, a potem sobie idą. Rodzice chodzą na plac zabaw, zabierają dzieci na różne zajęcia… Widziałam to w przedszkolu i spokojnie umiałam odgadnąć, która pani to mama dziecka, a która to tylko sąsiadka albo siostra.

Olga była dla mnie jak matka i nazywałabym ją tak, gdyby nie mówiła mi codziennie, że jest tylko moją ciocią. Znała wszystkie moje sekrety, wszystkie moje zainteresowania i pragnienia.

Ale kiedy byłam trochę starsza, miałam 13 lat, moi rodzice uznali, że czas już zabrać mnie do domu. Płakałam i długo się opierałam, bo wiedziałam, że tak się nie robi – nie można najpierw poświęcić całego czasu na pracę i ambicje, zostawić dziecko z ciocią, a potem odebrać  je, kiedy im się zachce.

Olga też była tym zmartwiona, ale ani ona, ani ja nie mogłyśmy nic na to poradzić. Kiedy trafiłam do domu rodziców, nawet nie chciałam z nimi rozmawiać, bo nie mieliśmy ze sobą nic wspólnego. Po szkole zawsze chodziłam do cioci, opowiadałam jej o wszystkim, dzieliłam się wszystkimi swoimi problemami i przeżyciami… Mamie i tacie to się bardzo nie podobało, ale nie mieli na to wpływu.

Teraz mam 30 lat, codziennie odwiedzam Olgę, przynoszę jej jakieś smakołyki. Moje dzieci uwielbiają odwiedzać ciotkę, w przeciwieństwie do swoich dziadków. Moi rodzice zawsze trzymali się z daleka od moich spraw, ale nawet z wnukami  niewiele ich łączy.

Kilka lat temu moja mama odeszła z biznesu i postanowiła „zająć się życiem”. Kiedy zaczęła się ze mną kontaktować, była bardzo zaskoczona, dlaczego tego nie chcę. „Dlaczego do mnie nie przyjdziesz, córeczko? Jestem wolna, cały czas siedzę w domu, przyjdź, porozmawiamy…”.

Ale mnie tam w ogóle nie ciągnie, jest dla mnie obcą osobą i nie wiem, co mam z tym zrobić. Całe życie była wobec mnie obojętna, a teraz chciałaby porozmawiać sobie z córką…

Trending