Connect with us

Życie

„To tak się o mnie troszczysz? Ja mam to jeść? Nie spodziewałam się po tobie niczego szczególnego, ale jeszcze miałam nadzieję” – ze łzami w oczach powiedziała teściowa

Nie mam dobrych relacji z teściową – nie, nie ma między nami otwartego konfliktu, ale ani bliską, ani krewną jej nazwać nie mogę. Starałam się ją szanować, bo to matka mojego męża, ale często puszczają mi przy niej nerwy. W takich chwilach staram się po prostu się oddalić, żeby nie doprowadzać do kłótni.

Pani Irena od zawsze była znana ze swojego trudnego charakteru, a po tym, jak owdowiała, zrobiła się jeszcze gorsza.  Kobieta uznała, że każdy jest jej coś winien, od syna po sąsiadów. Teściowa ciągle szuka kogoś, z kim mogłaby się pokłócić. Uwielbia pokazywać, że ma rację. I nie obchodzi jej, co myślą inni – nawet nie ma sensu z nią dyskutować. Całe nasze kontakty sprowadzają się zatem do: „Dzień dobry”, „Wszystko w porządku?”, „Czy coś trzeba kupić?”. Przyzwyczaiłam się do tego.

Krzysiek ciągle pomaga mamie z pieniędzmi – nie mam nic przeciwko temu, bo jej emerytura nie jest za wysoka, a kobieta musi kupić lekarstwa, jedzenie i ma wiele innych wydatków. To, co jej daje, to nie jest wielka strata dla naszego rodzinnego budżetu. Czasami zamiast pieniędzy zanosi mamie jedzenie – nigdy z nim do niej nie chodziłam, bo albo miałam inne sprawy, albo po prostu nie chciałam. Może nie jest to zbyt miłe z mojej strony, ale jest jak jest.

Ale pewnego razu mojemu mężowi przedłużyła się delegacja i poprosił mnie, żebym kupiła i zaniosła mamie trochę jedzenia. Zgodziłam się – akurat miałam dzień wolny i wszystkim spokojnie mogłam się zająć. Zebrałam się i pobiegłam na targ i do supermarketu. Zakupy zajęły mi prawie godzinę, ale kupiłam świeże owoce, warzywa i pieczywo, a w markecie makaron, nabiał, trochę słodyczy i mięsa. Cóż, w sumie wydałam jakieś 200 złotych – myślę, że jednej kobiecie na tydzień powinno wystarczyć. Nie kupowałam żadnych delikatesów, tylko to, co my sami jemy – no cóż, owoców morza nie brałam.

W dobrym nastroju poszłam z tym wszystkim do teściowej. Na początku była trochę zaskoczona, że ​​przyszłam ja, a nie Krzysiek. Nie była zadowolona, bo miała w planach trochę mu ponarzekać na sąsiadów, zdrowie, krewnych i w ogóle, żeby się nad nią poużalał. Ze mną takie numery nie działają – dobrze wiem, że za większość konfliktów z sąsiadami odpowiada sama pani Irena. Mogę jej wysłuchać, ale na pewno nie będę współczuć – nie mam w zwyczaju głaskać po głowie dorosłej kobiety. I tym razem nie miałam zamiaru tego robić – chociaż teściowa kilka razy próbowała zacząć narzekania, jak to jej źle. Ale ja od razu kierowałam rozmowę w inną stronę – zaczynałam mówić o Krzyśku, o nowych przepisach i o serialach. A potem postanowiłam trochę posprzątać. Pierwszą rzeczą, za którą się wzięłam, było rozpakowanie zakupów i powkładanie ich do lodówki i szafek. Robiłam to w asyście teściowej.

Zaczęłam wyciągać rzeczy z toreb i zobaczyłam niezadowoloną minę pani Ireny. Spoglądała na mnie poważnym wzrokiem, a w końcu nie wytrzymała:

– I to wszystko, co mi przyniosłaś?

– Co jest nie tak? Mięso, owoce, warzywa, mleko? Miałam kupić coś jeszcze?

– Wzięłaś same najtańsze rzeczy A gdzie jest ananas? Krzysiek wie, jak go lubię. A łosoś? Uwielbiam zjeść rano kanapkę z łososiem. I nie widzę mojego ulubionego sera – Krzysiek zawsze kupuje go w takim jednym sklepie. Mają tam własnej roboty sery, drogie, ale przepyszne, – westchnęła pani Irena.

– Przepraszam, ale nie miałam aż tyle pieniędzy. Sama też nie jem tak często ryb ani drogiego sera.

– No wiesz, ty jesteś jeszcze młoda, a dla mojego zdrowia to ważne. Myślę, że zasługuję na dobre jedzenie w moim wieku – poza tym wychowałam twojego męża.

Zebrałam się w milczeniu i wyszłam, nie słuchając już, co tam jeszcze mówi teściowa. Zadzwoniłam do Krzyśka i powiedziałam, że już nigdy więcej nie kupię nic dla jego mamy, niech sam się tym zajmuje. A tak przy okazji, to chciałabym wiedzieć dokładnie, co jej kupuje, bo mamy wspólny budżet i wydaje na nią również moje pieniądze.

Trending