Connect with us

Rodzina

To, o czym tak długo marzyłem, spełniło się dopiero po 25 latach.

Mój ojciec pracował za granicą przez 25 lat. Wyjechał do Hiszpanii, żeby naszej rodzinie żyło się lepiej. Każdy wie, że w latach 90-tych nie było tak łatwo, ojciec uznał, że to najlepsze rozwiązanie. Byłem mały i, oczywiście, nie chciałem, żeby jechał tak daleko. Miałem wtedy 5 lat i jak każde dziecko chciałem, żeby mama i tata byli razem. Ale nic nie mogłem na to poradzić.

Na początku plan był taki, że ojciec pojedzie tam tylko na 5 lat i raz w roku będzie do nas przyjeżdżał. Z zawodu jest inżynierem, w dodatku świetnym profesjonalistą, więc znalazł tam dobrą pracę z wysoką pensją. Tata zamierzał zarobić na kolejne mieszkanie, a później zarabiać na jego wynajmie. Ale życie już takie jest, że ciągle pojawia się coś nowego, więc nawet po zrealizowaniu tego planu potrzebne były najpierw pieniądze na remont, a potem kolejne powody, żeby nie wracać.

Przez cały ten czas do siebie dzwoniliśmy. Nie było wtedy takich technologii jak teraz, dostępny był tylko zwykły, stacjonarny telefon. Ojcu też nie zawsze udawało się przyjechać, można nawet powiedzieć, że wychowałem się bez niego. Nie widział, jak chodzę do szkoły, nie odprowadzał mnie na treningi piłki nożnej czy boksu. Widziałem tylko, jak inni ojcowie to robią. Oczywiście mama i babcia zawsze były przy mnie, ale ja zawsze tęskniłem za tatą i marzyłem, że kiedyś przyjedzie i zostanie z nami na zawsze.

Ale tak się nie stało. Skończyłem szkołę i wtedy ojciec postanowił zrobić mi prezent – wtedy po raz pierwszy pojechaliśmy z mamą do niego. To było najbardziej niezapomniane 10 dni, jakie spędziłem z obojgiem moich rodziców. Marzyłem o tym od tylu lat, ale musiałem wracać, bo zaczynałem studia na uniwersytecie. Życie wróciło do normy z tą różnicą, że przeniosłem się do większego miasta i zamieszkałem w akademiku. Mama nie chciała zostać sama w domu, więc postanowiła wyjechać na jakiś czas do ojca do Hiszpanii. Znalazła tam pracę sezonową i miała wrócić za 3 miesiące.

Chociaż dorosłem i nie byłem już małym chłopcem, to głęboko w sercu miałem  nadzieję, że ​​tym razem oboje wrócą do Polski. Ale znowu się zawiodłem, mama przyjechała sama.

Czas płynął nieubłaganie. Ukończyłem studia, a nawet oświadczyłem się mojej dziewczynie. Przygotowywaliśmy się do ślubu i planowaliśmy się pobrać na wiosnę, kiedy mój tata miał być w kraju.

W te święta jak zwykle zebraliśmy się całą rodziną w domu mojej babci. To była Wigilia, za oknem powoli prószył śnieg, panował magiczny, świąteczny nastrój. Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, byliśmy pewni, że to kolędnicy. Ale kiedy mama otworzyła, zamiast kolęd usłyszeliśmy jej radosny krzyk. Wszyscy od razu pobiegli do przedpokoju. Wyobraźcie sobie, że w progu stał mój ojciec! To była niezwykła i bardzo nieoczekiwana niespodzianka.

Ale to, co nam później powiedział, dopiero nas zaskoczyło. Okazało się, że tata wrócił na zawsze!

Szczerze mówiąc, to był najlepszy prezent świąteczny, jaki mogłem sobie wyobrazić. Nie mogłem zapanować nad łzami, które płynęły mi z oczu ze szczęścia. Mimo, że dorosłem już dawno, to bardzo zależało mi na tym, żeby jak najczęściej widywać się z rodzicami. Tak miło jest mieć rodzinę, do której zawsze możesz wrócić i wiesz, że zawsze jesteś tam mile widziany i zawsze ktoś na ciebie czeka.

Nie odzyskamy tego straconego czasu, a tata nie będzie mógł mnie zaprowadzić do pierwszej klasy, ale szczerze się cieszę, że teraz mogę co tydzień się z nim widzieć, przytulić go i tak po prostu porozmawiać .

Od tamtych wydarzeń minął prawie rok, a teraz piszę wam o tym i właśnie planujemy z żoną pojechać do rodziców na Święta. Mamy dla nich wspaniały prezent, a raczej świetną wiadomość – wkrótce zostaną dziadkami. I jestem pewien, że będą niesamowicie szczęśliwi, a to, że nasza rodzina się powiększy, jeszcze bardziej nas wszystkich zjednoczy i wzmocni.

Trending