Connect with us

Życie

Teściowa obiecała, że ​​zaopiekuje się czasami moimi dziećmi, kiedy wyjadę do pracy, ale potem dała mi jedną radę.

Ja też chcę wam opowiedzieć moją historię o tym, jak myślałam, że mogę żyć daleko od rodziny i dobrze zarabiać.

Razem z mężem i dwiema córkami mieszkamy w wiosce na zachodzie Polski. Akurat była u nas taka moda, że kobiety wyjeżdżały do Włoch do pracy. A mężczyźni w tym czasie zostawali w domu i opiekowali się dziećmi.

No i moja mama, która nadal mieszka we Włoszech, wyjechała kiedyś do pracy za granicę. Już teraz tam nie pracuje, wyszła za mąż i nie zamierza wracać do kraju. Nigdy nie znałam mojego ojca, a kiedy mama wyjechała, zostałam z babcią.

W wieku 19 lat poznałam Krzyśka, który wtedy przyjechał do naszej wioski, żeby uczyć polskiego w wiejskiej szkole. Kiedy więc skończyłam studia w mieście, chciałam wrócić na stałe do mojej rodzinnej wioski, bo czekał tam na mnie mój ukochany. Po dwóch latach weekendowych spotkań pobraliśmy się.

Krzysiek mieszkał wtedy w wynajętym mieszkaniu, więc po ślubie przeprowadził się do mojego domu, w którym dotąd mieszkałam sama. Dom był stary i wymagał generalnego remontu, a na tle innych domów we wsi wyglądał bardzo kiepsko.

Mój mąż, jak się okazało, nie był stworzony do ciężkiej pracy. Nie umiał, a może nie chciał, nic zrobić. Nawet, żeby wbić gwóźdź, prosiliśmy sąsiada. Ale jakoś udało mi się zaakceptować mojego Krzyśka takim, jaki jest i żyć z nim w miłości i zgodzie.

Rok później urodziła nam się Julka, a dwa lata po niej – Marysia. Czteroosobowa rodzina potrzebowała już więcej pieniędzy, pensji męża nie wystarczało na wszystko. Ja sprzedawałam truskawki i porzeczki, które uprawiałam w naszym ogródku, ale zarabiałam na tym grosze. Wtedy dach w domu zaczął przeciekać.

Kiedy dziewczynki miały 3 i 5 lat, zaczęłam myśleć o wyjeździe do Włoch na zarobek. Moja mama dawno mnie do tego namawiała i obiecała pomóc w znalezieniu pracy. Po rozmowie z mężem doszliśmy wspólnie do wniosku, że muszę wyjechać za granicę, żeby zarobić i przywieźć do domu jakieś pieniądze.

Szczerze mówiąc, pożegnanie z dziewczynkami było bardzo trudne, ale starałam się zachować spokój. Zwłaszcza, że ​​teściowa obiecała, że będzie często przyjeżdżać, żeby pomóc.

We Włoszech czekała na mnie praca, tak jak mówiła mama, zamieszkałam u niej. Po miesiącu udało mi się zarobić taką kwotę, na jaką mój mąż jako nauczyciel musiał pracować w Polsce przez pół roku. Ale… po jednej rozmowie coś ważnego się wydarzyło w mojej duszy.

Zadzwoniłam do domu na stacjonarny telefon, bo Krzysiek nie odbierał komórki. Odebrała moja teściowa. Powiedziała, że moja starsza córka leży w łóżku z gorączką i przez sen ciągle woła mamę. Młodsza ma jutro w przedszkolu występ z okazji Dnia Kobiet i przyniosła do domu zaproszenie dla mnie.

Matka mojego męża jest mądrą i inteligentną kobietą. Powiedziała wtedy: „Kasiu, czy te pieniądze są tego warte? Pamiętasz swoje dzieciństwo, kiedy mama wyjechała do pracy… Jak się wtedy czułaś? To samo dzieje się teraz z twoimi córkami. Dorastają bez ciebie, a te chwile ich życia już nigdy się nie powtórzą…”

Po tym, co usłyszałam, w końcu do mnie dotarło: muszę być z dziećmi, a pracować mogę w Polsce. Następnego dnia na moją prośbę rozliczyłam się w pracy i wróciłam do domu. Nie potrafię wyrazić słowami tych emocji, których doświadczyłam, kiedy weszłam do domu… ​​A dzieci tuliły się do mnie, całowały i co chwilę pytały, czy znowu je zostawię. Miałam na to tylko jedną odpowiedź: „nigdy!”.

Trending