Connect with us

Życie

Pradziadek mojego kolegi był przyczyną rodzinnej awantury

Wśród krewnych mojego kolegi są ciągłe kłótnie. Ja mam małą rodzinę – tylko mamę i tatę. Nie mogę za dużo powiedzieć o relacjach rodzinnych. Nigdy nie było między nami żadnych poważnych kłótni. Zwłaszcza jeżeli chodzi o opiekę nad starszymi krewnymi. A kolega o takich sprawach mi opowiada. Nawet nie wiem, co mu wtedy doradzić.

Rzecz w tym, że od strony matki ma babcię, jej siostrę i jeszcze pradziadka, który ma już 94 lata. Byłoby dobrze, gdybyśmy wszyscy dożyli takiego wieku.

Tak się złożyło, że ten dziadek Władek mieszka na wsi. Daleko od miasta, w którym jego obie córki zamieszkały, wyszły za mąż i od wielu lat mają własne rodziny. Czas mijał.

Oczywiście wielu mieszkańców wyprowadziło się ze wsi. Starsi już zmarli, a młodzi wolą jechać do miasta. Właściwie to prawie nikt już tam nie mieszka. To pustkowie. Nie ma nawet gdzie zrobić zakupów, z wyjątkiem najbardziej podstawowych produktów.

Na dodatek trudno się tam dostać. Żadne z dzieci nie ma samochodu. Najstarsza córka nie wyszła za mąż i długo opiekowała się ojcem. Ciągle do niego jeździła, zawoziła jedzenie. Pomagała w domu i w ogrodzie. Dziadek ciągle się martwił o swoje grządki – bo sąsiedzi już wszystko zrobili, a on nie. Wstyd!

Ale teraz sytuacja zrobiła się gorsza. Minęło trochę czasu, wieś popadła w ruinę. Autobus prawie przestał tam jeździć. Nie opłaca się, pasażerów jest za mało. Zresztą, droga tam też jest w fatalnym stanie. A właściwie, to w ogóle jej nie ma. Nawet żaden taksówkarz nie chce tam jechać, bo mu szkoda samochodu. Nie ma jak zawieźć jedzenia pradziadkowi. A czas wciąż płynął. Dzieci, wnuki, prawnuki – wszyscy już urządzeni, większość mieszka osobno. Mają własne mieszkania. Pomyśleli więc, żeby wziąć do siebie dziadka. Po co ma tam siedzieć sam?

A tutaj rodzina wielka, dzieci dużo, wszyscy się spotykają, zapraszają w gości, zaopiekują się nim. Co to, to nie. Dziadek Władek kategorycznie odmówił. Powiedział, że chce zostać u siebie. Więc wszyscy zaczęli się ze sobą kłócić. Kto ma tam jeździć, dlaczego nie wszyscy tak samo pomagają i że w ogóle trzeba dziadka siłą zabrać do miasta i tyle.

Trwało to kilka miesięcy, aż dostali wiadomość, że dziadek Władek już się bardzo źle czuje, nie wstaje z łóżka. Pojechali wszyscy. Niektórzy pożyczonym od sąsiadów samochodem, inni autobusem. Pradziadek leżał pod kołdrą i cicho jęczał.

Był już prawie po tamtej stronie. Jeszcze tylko ochrypłym głosem jęknął: „Nie zapomnijcie posadzić warzyw w ogrodzie”, i zamknął oczy.

Trending