Historie
Pojechałyśmy z koleżanką nad morze, a obca kobieta nas obraziła przez poglądy.

Jakoś ostatnio łatwo stać się czyjąś ofiarą z powodu własnych poglądów. No, ale co zrobić? Chyba tylko pozostaje pogodzić się z tą sytuacją. Moja przyjaciółka i ja studiujemy na drugim roku. Jesteśmy młode, chciałyśmy się trochę rozerwać.
Postanowiłyśmy wyskoczyć na kilka dni nad morze. Trafiła się nam akurat dodatkowa zniżka dla studentów, więc pociąg kosztował grosze. Znalazłyśmy tanie mieszkanie, nie aż tak daleko od plaży. Ze stypendium udało nam się zapłacić za trzy noclegi, przejazd w tę i z powrotem, i zostało jeszcze trochę na jedzenie. Prawdziwy luksus! Rozpierała nas radość i pełne pozytywnych emocji ruszyłyśmy w podróż.
Młode i naiwne, chodzimy sobie zadowolone, rozmawiamy głośno o życiu, a na to, że ktoś czasem popatrzy na nas krzywo, nie zwracamy uwagi. Dlaczego miałoby nas to w ogóle obchodzić?
Ale zdarzył się jeden nieprzyjemny incydent. Z naszego mieszkania do centrum najwygodniej było pojechać autobusem. Stojąc na przystanku, rozmawiałyśmy o wszystkim, również o naszych planach na przyszłość. Byłyśmy zgodne co do tego, że jedyna nadzieja, że Donald Tusk wróci do polityki i zrobi wreszcie porządek, bo przy obecnej władzy, to nic, tylko emigrować. Żadnych perspektyw na przyszłość. Zauważyłam wtedy, że jakaś starsza kobieta patrzy na nas krzywo. Wsiadła z nami do tego samego autobusu. Na swoim przystanku wysiadła, podeszła do naszego okna i… pokazała mi i mojej przyjaciółce środkowy palec.
I to stara kobieta, która powinna dawać przykład. I za co? Tylko dlatego, że mamy inne poglądy?
Tak właśnie wygląda nasza mała polsko-polska wojna.

-
Historie8 miesięcy ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina9 miesięcy ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie8 miesięcy ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki
-
Historie4 miesiące ago
– Zawsze wstydziłem się ojca, żyliśmy bardzo biednie. Latem najmowaliśmy się na wsi do wypasania krów. Albo pracowaliśmy u nas na polu. Jak złowiliśmy jakieś ryby, nigdy nie mogliśmy jej zjeść, bo to była szansa na zarobek. I w upał, i na mrozie ojciec stał przy drodze i próbował je sprzedać.