Connect with us

Życie

Podrzucone dziecko nie było dzieckiem mojego męża.

Pewnego ranka, kiedy szykowałam się do wyjścia, żeby pobiegać, usłyszałam pukanie do drzwi. Kiedy otworzyłam, nikogo nie było, ale na progu leżało zawiniątko z maleńkim dzieckiem. Biegałam po piętrach, szukałam osoby, która to zrobiła, ale nikogo już nie było. Szybko pobiegłam do dziecka, które już zaczęło płakać i wtedy dostrzegłam kartkę:

„Rafał, to nasze dziecko, zaopiekuj się nim” – list był od Mileny.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że mój mąż miał na imię właśnie Rafał. Nie wiedziałam, co się dzieje i co to za niespodzianka w postaci podrzuconego dziecka. Potem zdałam sobie sprawę, że mój mąż miał kochankę, to było jedyne wytłumaczenie. Natychmiast zadzwoniłam do męża i kazałam mu szybko wrócić do domu. Rafał był oszołomiony tym, co zobaczył. Jesteśmy małżeństwem od dziesięciu lat, niestety nie możemy mieć dzieci. Zajęliśmy się już procesem adopcji, jednak to wszystko trwa bardzo długo, jest to poważny krok w naszym życiu.

– Aniu, co to za dziecko? Czyżby proces adopcyjny tak ruszył do przodu, że już dostaliśmy dziecko? – zapytał radośnie Rafał.

– Milena postanowiła zrobić ci niespodziankę, to twoja córka – odpowiedziałam stanowczo.

Dałam kartkę Rafałowi, jednak jego reakcja była inna niż tej jakiej się spodziewałam. Rafał natychmiast oświadczył, że jest niewinny, że to nie jego dziecko, że zrobi test na ojcostwo, żeby to udowodnić.

– Jeśli mówisz prawdę, to musimy zadzwonić na policję, ale ja i tak zgodziłabym się wychowywać to dziecko razem z tobą – powiedziałam ze łzami w oczach.

– Proces adopcyjny jeszcze będzie długo trwać, pewnie będziemy czekać na przyznanie dziecka kilka lat. Zaopiekujmy się tym maleństwem – zaproponował Rafał.

Ponieważ była notatka z imieniem Rafała, natychmiast został uznany za ojca, a on niczemu nie zaprzeczał.

Wychowywaliśmy dziewczynkę jak naszą własną córkę. Byliśmy szczęśliwi. Nie udało się odnaleźć biologicznej matki. A Rafał, aby otrzymać potrzebne dokumenty, musiał wykonać test na ojcostwo. Zaczęliśmy panikować, że odbiorą nam nasze ukochane dziecko.

Test na ojcostwo był negatywny. Zdawaliśmy sobie sprawę, że dziecko zostanie nam odebrane.

Pewnego wieczoru ponownie ktoś zapukał do drzwi. Była to młoda dziewczyna, która zapytała gdzie jest jej dziecko. Szybko zaprosiłam ją do mieszkania. Opowiedziałam o wszystkim, co się wydarzyło, o tym jak zastanawialiśmy się czy wróci po córkę czy nie. Dziewczyna wyjaśniła, że po prostu pomyliła adres, że to naprawdę dziecko Rafała, ale nie tego.

Zaczęła opowiadać swoją historię.

– Spotykałam się z żonatym mężczyzną, zaszłam w ciążę. Jak się dowiedział, zerwał ze mną kontakt. Postanowiłam zostawić mu dziecko. Jestem bardzo młoda, a rodzice nie zrozumieliby tego. Dlatego zaniosłam dziecko do Rafała. A jeśli by je odrzucił, wychowałabym je sama.

Byłam podekscytowana, bo zobaczyłam promyk nadziei, że jest szansa, aby dziecko zostało z nami.

– Zajmujemy się twoją córką, wszystko z nią w porządku, bardzo ją kochamy – powiedziałam do tej młodej dziewczyny.

Opowiedziałam także o tym, przez co przeszliśmy, a także o teście na ojcostwo.

– Jest mało prawdopodobne, że żonaty mężczyzna, który ma już własną rodzinę, będzie chciał wychować Twoje dziecko – przekonywałam.

– Bardzo pokochaliśmy twoją córkę, może nam pomożesz, chętnie będziemy się nią opiekować i wychowywać.

Dziewczyna zgodziła się, choć bardzo się martwiła i płakała.

– Ale jak? – zapytała Lena.

Wyjaśniłam jej, że potrzebne jest wszystko co pomoże udowodnić ojcostwo Rafała, mojego męża. Okazało się, że ojciec dziecka trenuje boks, podobnie jak Rafał, i to w tym samym ośrodku. Łatwo było zdobyć próbki potrzebne do badania.

Powtórzyliśmy test DNA, który wykazał już w 99,9% wynik pozytywny. Młoda dziewczyna, całkowicie zrzekła się praw do dziecka, wszystko zostało udokumentowane.

Teraz mamy pełną rodzinę. Prezent, na który czekaliśmy, znaleźliśmy pod drzwiami. Wierzymy, że takie przypadki nie są przypadkowe.

Trending