Życie
Pani Grażyna nie miała lekkiego życia, ale to jej nie złamało – wciąż jest zawsze uśmiechniętą i piękną kobietą, która śpiewa piosenki w ośrodku kultury, a nawet pisze wiersze
W naszej wiosce mieszka jedna kobieta, którą naprawdę podziwiam. Znam panią Grażynę osobiście, więc wam o niej opowiem. Ma teraz 60 lat, pięcioro dzieci i jedenaścioro wnucząt, które odwiedzają ją latem.
Pani Grażyna bardzo wcześnie wyszła za mąż, miała 17 lat. Jej mąż był od niej o 15 lat starszy. Żyli zgodnie, mieli trzy córki i dwóch synów. Piotr bardzo kochał swoje dzieci i żonę, starał się zrobić dla nich jak najwięcej. Ciężko pracował i ciągle szukał dodatkowego zarobku, i na wsi, i poza nią. Kiedy najmłodsza córka miała 3 lata, do ich domu zawitały problemy – mąż poważnie zachorował. Przez dwa miesiące lekarze walczyli o jego życie, ale nie udało im się go uratować. Los zadecydował, że Grażyna została jedynym żywicielem swoich dzieci.
Nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc. Miała tylko chorą matkę, która ze względu na problemy z nogami jeździła na wózku inwalidzkim. Nie mogła pracować fizycznie, ale była w stanie zaopiekować się dziećmi. Grażyna musiała iść do pracy, bo ktoś musiał zarobić na chleb.
Pracowała bardzo ciężko. Karmiła świnie w miejscowej chlewni, a w weekendy najmowała się u ludzi: wypasała krowy, kopała ziemniaki, plewiła ogródki, układała drewno na opał i robiła wszystko, o co prosili ją gospodarze. Nie wstydziła się wykonywać żadnej pracy. Ludzie płacili jej pieniędzmi, a niektórzy dawali jedzenie, co też nie było takie złe przy dużej rodzinie. Kiedy starsze dzieci podrosły, chodziły z mamą do pracy u gospodarzy i bardzo się starały, żeby jak najwięcej pomóc. Po takiej pracy wracali do domu szczęśliwi i dumni, bo czuli się poważnymi żywicielami rodziny.
Dzieci pani Grażyny dorastały w biedzie i być może właśnie dlatego starały się jak najlepiej uczyć i szanowały ludzką pracę. Znały wartość bochenka chleba i ciepłego domu, bo same na to zarabiały i chodziły do lasu po drewno na opał. Najstarszy syn był odpowiedzialny za ogrzewanie: brał wielkie sanie, młodszych braci do pomocy i szedł do lasu po suche gałęzie. Zimy wtedy były ostre i mroźne, a wszyscy chcieli spać w ciepłym domu.
Dziewczynki też dużo pomagały: podczas gdy mama była w pracy, rozpalały pod kuchnią i gotowały jedzenie. Były małe, ale już wiedziały, jak to zrobić. Chodziły po wodę do studni, która była po drugiej stronie drogi. Nabierały pełne wiadro wody i niosły do domu w dwóch rękach, odpoczywając co chwilę. Żeby wszyscy mogli wieczorem się wykąpać, trzeba było zagrzać na kuchni pełną żeliwną balię wody.
Wyobraźcie sobie, że pani Grażyna wychowała wszystkie swoje dzieci na porządnych ludzi. Wszyscy zdobyli wykształcenie i znaleźli pracę, ale jedynie najmłodsza córka po studiach wróciła na wieś. Tylko dlatego, że wyszła za mąż za miejscowego chłopaka.
Życie pani Grażyny było trudne, ale to jej nie złamało – wciąż jest zawsze uśmiechniętą i piękną kobietą, która śpiewa piosenki w naszym ośrodku kultury, a nawet pisze wiersze. I może nawet nie widziała nigdy wielkiego świata, ale jej życie nie poszło na marne. Teraz nazywa siebie „najbogatszą osobą w wiosce”, bo ma aż jedenaścioro wnuków! Starsi zawsze pomagają babci w gospodarstwie, w lepieniu pierogów czy robieniu przetworów na zimę. A młodsi dają jej radość i wypełniają dni beztroskim śmiechem.
Chociaż pani Grażyna ma teraz 60 lat, pracuje lepiej niż niejedna młoda dziewczyna z wioski. W ogrodzie uprawia przeróżne warzywa, a jej dom tonie w kwiatach. Sama szykuje siano dla swoich krów, rąbie drewno na opał, a nawet jeździ konno. Możecie zapytać, dlaczego nie prosi o pomoc swoich dzieci? Bo nie chce żadnej pomocy, mówi, że praca ją odmładza i utrzymuje w formie. Dzieci wiele razy namawiały matkę, żeby sprzedała gospodarstwo i zajęła się sobą, ale kategorycznie sprzeciwia się temu pomysłowi.
Pani Grażyna nigdy nie będzie zajmowała się tylko sobą, bo przez całe życie pracowała dla swoich dzieci, a teraz będzie pracować dla swoich wnuków. Tym właśnie jest dla niej szczęście, jak sama mówi.
-
Ciekawostki10 miesięcy ago
Przyszła synowa została u nas na noc. Rano odwiedziła nas moja siostrzenica i okazało się, że ona i narzeczona syna się znają. A następnego dnia przyjechała jego przyszła teściowa razem z córką i urządziły straszną awanturę. Z jakiegoś powodu moja siostrzenica powiedziała synowej, że ja i mój mąż nie będziemy im pomagać po ślubie i jeszcze że chcemy sprzedać samochód naszego syna. W rezultacie ślub się nie odbył
-
Rodzina2 lata ago
Obaj moi synowie są żonaci. Moje synowe diametralnie się od siebie różnią – jedna siedzi z telefonem na kanapie, a druga szykuje jedzenie dla wszystkich. Ilona mieszka z nami i nie chce jej się nic robić. Pewnego dnia nie mogłam się powstrzymać i ją zawstydziłam, mówiąc, że u niej zawsze jest brudno. Teraz nikt w domu ze mną nie rozmawia
-
Ciekawostki1 rok ago
Brat przybiegł wcześnie rano, jak tylko dowiedział się, co zrobili rodzice
-
Dzieci2 lata ago
Dałam synom mieszkanie, sama przyjechałam zamieszkać na wsi. Dzieci mieszkały w mieszkaniu podczas nauki, a ja byłam spokojna, że chłopaki spędzają razem czas. Kiedy obaj znaleźli dziewczyny, mieszkanie zrobiło się za małe. Przyszłe synowe były po prostu nie do zniesienia.