Connect with us

Historie

Od początkującego cukiernika do profesjonalistki, poprzez błędy, brak doświadczenia i pomysłów na biznes.

Od zawsze fascynowała mnie sztuka cukiernicza. Różne ciasta, wypieki, wszystko to było moją pasją od 16 roku życia. Wcześniej piekłam tylko dla rodziny i krewnych. Chwalili moje kulinarne dzieła, mówiąc, że mam talent i po prostu muszę się w tym kierunku rozwijać. Na 18. urodziny dostałam w prezencie ogromny zestaw dosłownie wszystkiego, co było potrzebne do wykonania cukierniczych arcydzieł. Och, jaka byłam szczęśliwa!

Ciągle doskonaliłam swoje umiejętności, a z czasem zaczęłam przyjmować od ludzi zamówienia na wypieki na urodziny i inne okazje. Nasze miasto nie jest takie duże, więc poczta pantoflowa bardzo dobrze działała.

Już po pierwszych zadowolonych klientach miałam stały napływ klientów, którzy też chcieli spróbować moich wypieków. Co tydzień robiłam mniej więcej 4-7 ciast, a oprócz tego przygotowywałam słodkie stoły na wesela. Czasami nawet nie miałam czasu na sen, taka byłam zajęta.

Mimo, że miałam dużo zamówień, to niewiele na tym zarabiałam. Bo o ile cukiernik był ze mnie dobry, to księgowy żaden. Cenę za produkty ustalałam “na oko”, nie licząc kosztów, więc często byłam nawet na minusie.

Trzeba było coś z tym zrobić. Przysiadłam więc przed komputerem, żeby dowiedzieć się, jak się robi biznes. Dużo czytałam i okazało się, że nawet doświadczenie jest ważne przy ustalaniu ceny, a ja przecież zainwestowałam dużo pieniędzy i wysiłku w różne doszkalające kursy i warsztaty. To wszystko było bardzo drogie, więc zdecydowałam, że czas zmienić cenę.

Chyba nie podeszłam jednak do tego tak, jak należało. Podniosłam cenę od razu tak, że wliczyłam w nią wszystkie koszty i jakiś zysk, zamiast zwiększać ją stopniowo. Żebyście lepiej zrozumieli o co chodzi, wcześniej moje 3-kilogramowe ciasto kosztowało 50 zł., ale po zmianie ceny wyszło aż 150.

Chociaż to raczej normalna cena za tego rodzaju ciasta i nikt w naszym mieście nie sprzedaje ich taniej, to klientom i tak trudno było zrozumieć, skąd taki gwałtowny wzrost ceny. Bez względu na to, jak próbowałam to wyjaśniać, to wszyscy masowo zaczęli rezygnować z zamówień.

Oczywiście wiem, że ludzie kochają gratisy, ale nie chciałam już być na minusie. Musiałam coś szybko wymyślić, bo z 50 klientów zostało mi tylko 15-20. Co prawda, zostawały mi jeszcze zamówienia na wesela, ale one były tak czasochłonne, że potrafiłam wtedy przez 2 dni nie wychodzić z kuchni.

Kiedyś przydarzyła mi się historia, po której prawie zupełnie się zniechęciłam i nawet chciałem rzucić pieczenie.

Tak jak mówiłam, te ceny, które teraz mam, są całkiem normalne i uzasadnione. Pracowałam we własnej kuchni, używałam tylko najlepszych i najświeższych produktów, wszystko zawsze robiłam na najwyższym poziomie. Ci, którzy twierdzą, że jest drogo, pewnie wcześniej kupowali ciasta w supermarketach po 20 zł. z mnóstwem emulgatorów i barwników.

W każdym razie zadzwoniła do mnie jakaś kobieta i zamówiła tort na urodziny córki. Podałam cenę i wydawało mi się, że się dogadałyśmy, ale zamówienie było pilne i musiałam zabrać się za ten tort jeszcze tego samego dnia.

Zrobiłam wszystko bardzo starannie i czekałam, aż ktoś się zgłosi po odbiór. Najpierw ta kobieta zadzwoniła i powiedziała, że ​zaraz będzie, ale potem poinformowała, że ​​utknęła w korku. Cóż było robić, grzecznie na nią czekałam i nie dzwoniłam co 10 minut. Ale nikt się nie zjawił, a później ani nie mogłam się do niej dodzwonić, ani nie odpowiadała na wiadomości.

Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie przydarzyło. Chociaż postanowiłam dalej czekać, wiedziałam już, że wystawiła mnie do wiatru. Czułam się taka urażona, bo z powodu tego tortu odłożyłam na bok wszystkie inne sprawy i cały dzień spędziłam w kuchni. Już myślałam, że wyrzucę to ciasto albo sama je zjem, ale wpadłem na genialny pomysł.

Zrobiłam zdjęcie tortu i umieściłam je w Internecie. W ten sposób niemal natychmiast znalazł się na niego chętny. To było moje małe zwycięstwo i odpowiedź na pytanie, jak szukać klientów.

Wtedy założyłam sobie stronę w mediach społecznościowych – teraz publikuję tam filmiki z pracy i zdjęcia moich wypieków. Wszystko idzie ku lepszemu, mogę nawet powiedzieć, że mam swoich fanów. A żeby tamta historia się nie powtórzyła, teraz zawsze biorę zadatek. W ten sposób zabezpieczam się, żeby nie dać się już nabrać nieodpowiedzialnym ludziom.

Trending