Connect with us

Życie

Obcy człowiek okazał się bliższy niż rodzona siostra

Jarek i Kasia byli rodzeństwem. Jednak od dzieciństwa jakoś się nie dogadywali, pewnie dlatego, że mieli zupełnie inne charaktery. Kasia była o sześć lat starsza, bezczelna, złośliwa i chciwa. Jarek urodził się z wadą kręgosłupa, przez którą miał problemy z nogami i mówieniem. Próbował nawet, jak wszystkie dzieci, chodzić do pierwszej klasy w rejonowej szkole. Jednak mówił bardzo powoli i niewyraźnie, więc nauczyciele delikatnie zasugerowali matce, żeby przeniosła chłopca do wyspecjalizowanej placówki,  dla dzieci takich, jak on.

Mama nigdy nie zapomniała im tych słów, kłóciła się z nauczycielami:

– Co to znaczy – takich, jak on? Umysłowo moje dziecko jest całkowicie zdrowe. Czy on utrudnia naukę innym dzieciom, przeszkadza jakoś? Zachowuje się całkiem normalnie, tak samo, jak jego rówieśnicy.

Ale nauczyciele nie ustępowali. Nie chcieli dalej męczyć się z Jarkiem, więc matka nie miała wyjścia, musiała przenieść syna do innej szkoły. Kobieta sama wychowywała dwójkę dzieci, bo gdy ich ojciec dowiedział się, że syn urodzi się chory, szybko zniknął z rodziny na zawsze. Mamie czasami było bardzo ciężko, pochodziła z innego miasta i nie miała na miejscu żadnych krewnych ani wsparcia.

Kobieta pokornie dźwigała cały ciężar na swoich kruchych ramionach. Wiele razy zostawiała dwójkę swoich dzieci u sąsiadki, a sama szła do dodatkowej pracy, żeby zarobić na  jedzenie, ubrania i rachunki.

Kasia dorastała, była w maturalnej klasie i mogłaby już pomóc mamie, ale jej to w ogóle nie obchodziło. Córka jedynie śmiała się z matki, że wygląda jak staruszka, podczas gdy często starsze osoby były atrakcyjniejsze od niej. Mama znała trudny charakter Kasi, nie obrażała się za te słowa, ale serce matki jednak ją bolało.

Pewnego wieczoru, wracając z pracy, kobieta szła pogrążona w myślach. Droga była śliska, padał śnieg. Właśnie przechodziła przez przejście dla pieszych, kiedy kierowca nadjeżdżającego samochodu stracił kontrolę nad pojazdem i ją potrącił. Kobieta spędziła długi czas w szpitalu, a jej życie wisiało na włosku. Niestety, obrażenia okazały się śmiertelne.

Podczas, gdy ich mamę próbowano ratować w szpitalu, dziećmi zaopiekowała się babcia, która specjalnie po to przyjechała. Dla Jarka strata najbliższej osoby była wielkim wstrząsem. Przez kilka dni z nikim nie rozmawiał, nie jadł ani nawet nie wychodził ze swojego pokoju. Kasia była na to zupełnie obojętna. Wiedziała, że ​ mama miała trochę oszczędności na koncie w banku po sprzedaży starego, zniszczonego domu, więc nie martwiła się zanadto. Jeszcze mniej przejmowała się losem chorego brata.

Babcia też nie okazała się zbyt miła ani rozsądna. Po pogrzebie córki usiadła w kuchni, zawołała wnuki i powiedziała:

– Kasiu, teraz ty musisz być matką, siostrą i opiekunką Jarka. Ja mieszkam daleko, nie będę mogła wam pomóc. Już teraz ciśniemy się w mieszkaniu jak sardynki w puszce. Emeryturę mam niską. Sami musicie sobie jakoś poradzić.

Kasia w tamtym czasie była już na studiach, a Jarek kończył podstawówkę. Chłopak zamknął się w sobie po stracie matki. A siostra nawet nie próbowała z nim rozmawiać, zajmowała się swoimi sprawami. Wolny czas spędzała gdzieś ze znajomymi, do domu wracała dobrze po północy. Jarek musiał nauczyć się radzić sobie sam.

Pewnego dnia Kasia wróciła do domu po zajęciach z jakimś młodym mężczyzną. Antek, bo tak miał na imię, okazał się dość inteligentnym i rozsądnym człowiekiem. Jarek siedział cicho w swoim pokoju, wstydził się wyjść, nie chciał im przeszkadzać. Ale czas mijał, Antek nie zamierzał wychodzić, a Jarek musiał wziąć tabletki, które leżały w kuchni. Zebrał się na odwagę i wyszedł z pokoju.

Antek spojrzał ze zdziwieniem na Katarzynę, a potem na Jarka:

– Dlaczego nie powiedziałaś, że nie mieszkasz sama?

Antek wstał i wyciągnął rękę na powitanie. Jarek z trudem odpowiedział:

– Dobry wieczór, nie chciałem wam przeszkadzać, ale muszę wziąć lekarstwa. Jestem Jarek, brat Kasi.

– Chciałeś, nie chciałeś, idź lepiej szybciej tam, dokąd szedłeś. Nie masz po co tu siedzieć. To nie twoje sprawy, – powiedziała Kasia ostrym tonem i roześmiała się.

Antek był zdziwiony i podniósł głos na dziewczynę.

– Dlaczego tak mówisz do swojego brata? Widzę, że nie jest mu łatwo, a ty się z niego nabijasz. Idź i przynieś mu te tabletki.

Kasia prychnęła niezadowolona, ale posłuchała. Poszła do kuchni po lekarstwa i szklankę wody.

Jarek skończył właśnie szkołę, kiedy Kasia i Antek poinformowali go o swoim ślubie. Chłopak cieszył się ich szczęściem, ale nie wiedział, jak sam sobie poradzi, bo przyszły pan młody od razu powiedział:

– Zabieram Kasię do siebie. Mam duży dom i małą firmę, w której twoja siostra też będzie pracować. Nie ma potrzeby, żebyśmy się cisnęli w waszym mieszkaniu. Ale, Jarek, dla ciebie też mam propozycję – zamieszkasz u nas. Nie mogę zostawić cię samego, bo wiem, że potrzebna ci jest pomoc, i fizyczna, i materialna.

Jarek  stał nieruchomo i nie mógł uwierzyć własnym uszom. Katarzyna natomiast aż podskoczyła:

– Antek, co ty mówisz? Po co nam w domu inwalida? Chcesz spędzić całe życie, opiekując się chorą osobą? On jest dla ciebie absolutnie nikim. To jakiś koszmar.

– Kochanie, biorę odpowiedzialność za ciebie, bo zakładam z tobą rodzinę. Tym samym biorę odpowiedzialność również za twojego brata. Nie masz nikogo innego, a on potrzebuje wsparcia. Tak zdecydowałem. Będzie pracował po kilka godzin w moim sklepie.

Młoda żona wprowadziła się do Antka razem z bratem, tak jak było ustalone. Kasia zachowywała się jednak wyjątkowo podle. Albo nie postawiła dla niego nakrycia na stole, albo celowo nie prała jego ubrań, od czasu do czasu rzuciła coś obraźliwego. Bez względu na to, jak Antek prosił ją, żeby traktowała brata lepiej, bardziej po ludzku, nic nie pomagało.

Czas mijał, a zachowanie Katarzyny się nie zmieniało. Antek był oburzony. Pewnego dnia przy obiedzie jego cierpliwość się skończyła:

– Kasiu, wracaj do swojego mieszkania. I tak tylko jego połowa należy do ciebie. Jarek zostanie ze mną i będzie tu dalej pracował. Nie mogę budować rodziny z kimś tak okrutnym jak ty.

Katarzyna spakowała walizki i wyszła z domu. Krzyczała coś, ale nikt nie zwracał na to uwagi.

Trending