Connect with us

Historie

Noworoczny cud, czyli jak odrodziła się nasza przyjaźń

Chyba wszyscy wiedzą, jak z biegiem czasu przyjaźnie się zmieniają, zwłaszcza gdy wchodzi się w dorosłość. Tak przydarzyło się i mnie. Od szkolnych czasów miałyśmy naszą grupkę dziewcząt. Zawsze trzymałyśmy się razem i planowałyśmy nawet iść na ten sam uniwersytet, żeby zamieszkać w jednym akademiku. Ale rodzice namówili nas, żebyśmy nie szły za towarzystwem, tylko kierowały się własnym sercem i rozumem. To było logiczne, bo dlaczego wszystkie miałybyśmy iść na ekonomię,  skoro była wśród nas malarka, muzyczka, a nawet przyszła nauczycielka.

Oczywiście to dobrze, że nasi rodzice tak mądrze nam doradzili, ale od tego czasu nasza przyjaźń osłabła. Każda z nas była zajęta nauką, poznawaniem nowych przyjaciół, a nasze spotkania zrobiły się bardzo rzadkie, chociaż zawsze na nie czekałyśmy i lubiłyśmy spędzać razem czas.

Tak to trwało przez kilka lat. Życie biegło naprzód, ale i tak zawsze zbierałyśmy się na wszystkie urodziny i inne święta, dopóki dziewczyny nie powychodziły za mąż. Po kolei, kończąc studia, jedna po drugiej brały ślub. A moje życie osobiste było puste, cały swój czas i energię poświęciłam na naukę, więc nadal byłam singielką. Myślałam, że jak skończę studia i znajdę dobrą pracę, to wtedy będę mogła trochę odpuścić i wreszcie odnaleźć swoją miłość. A na razie bawiłam się na weselach moich przyjaciółek.

Przez jakiś czas dzwoniłyśmy do siebie, czasami wychodziłyśmy gdzieś razem, ale wraz z pojawieniem się w ich życiu dzieci, wszystko zupełnie się zmieniło. Nie miałyśmy już aż tylu wspólnych zainteresowań ani tematów do rozmów. I tak, powoli nasza przyjaźń zamierała.

Oczywiście nie chciałam, żeby tak się stało i starałam się podtrzymywać relacje z dziewczynami, ale tak bardzo były zajęte swoimi rodzinami, że nawet nie zauważyły, że zniknęłam z ich życia.

Przez cały rok się do mnie nie odzywały, a ja też się nie narzucałam. Było mi bardzo przykro, że straciłam taką przyjaźń, bo nie miałam nikogo oprócz nich. Postanowiłam nawet nie obchodzić swoich urodzin, bo po prostu nie miałam kogo na nie zaprosić.

Dzień przed moimi urodzinami (dosłownie wczoraj, 28. grudnia) tak sobie leżałam i przypominałam, jak kiedyś obchodziłyśmy z dziewczynami nasze urodziny – z balonami, ciastem, zimnymi ogniami i confetti. To były takie miłe i ciepłe wspomnienia.

Z takimi myślami w głowie zasnęłam, ale nagle obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Nie wiedziałam, kto to i czego ode mnie chce w środku nocy, ale i tak otworzyłam.

Oklaski, głośne życzenia i tort – to było pierwsze, co zobaczyłam, a kiedy szerzej otworzyłam oczy, zauważyłam jeszcze moje przyjaciółki. Tak, wszystkie przyszły złożyć mi życzenia – nawet nie potrafię opisać słowami, jaka byłam szczęśliwa. Rozmawiałyśmy przez całą noc, tak jakby ten rok nie różnił się od innych. Powiedziałam im o moich obawach i zmartwieniach, a dziewczyny zareagowały z dużym zrozumieniem i obiecały naprawić tę sytuację.

Po tym spotkaniu czułam, jakbym na nowo rozwinęła skrzydła. Znów miałam moje najlepsze przyjaciółki, miałam z kim porozmawiać i podzielić się nowościami, radościami i smutkami. Planujemy nawet wspólnie witać Nowy Rok, myślę, że to będzie niezapomniane przeżycie.

Wiecie co, nie wiem, jak inaczej nazwać to nasze urodzinowe spotkanie – dla mnie to noworoczny cud. Mocno wierzę, że uda nam się podtrzymać tę przyjaźń, a na starość wspólnie będziemy bawić wnuki i z uśmiechem wspominać naszą młodość.

Trending