Connect with us

Życie

Nigdy nie myślałam, że będę szczęśliwa z powodu cudzego dziecka, ale teraz jestem wdzięczna, że ​​tak się stało

Paweł i ja byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Tyle tylko, że nie mieliśmy dzieci.

Pamiętam, jak się w nim zakochałam. Wysoki, barczysty, z pięknymi brązowymi oczami – podobał się wszystkim dziewczynom na naszej uczelni. Paweł był duszą towarzystwa i zawsze każdego potrafił rozbawić. Wszystko zaczęło się na jednej imprezie studenckiej – zaprosił mnie do tańca i potem już nie puścił.

Zakochaliśmy się w sobie od razu, potem zaczęliśmy się spotykać, a dwa lata później się pobraliśmy. Żadne z nas nie pochodziło z Warszawy, więc po ślubie zamieszkaliśmy w akademiku rodzinnym. Nie mieliśmy pieniędzy na nic innego. Ale i tak byliśmy wtedy naprawdę szczęśliwi.

Mniej więcej po dwóch latach udało nam się wynająć mieszkanie, a jeszcze później kupiliśmy własne. Mój Paweł zaczął dobrze zarabiać, otworzył z kolegami firmę, która przynosiła niemałe zyski. Żyło nam się więc całkiem dobrze – kupiliśmy samochód, jeździliśmy na wakacje za granicę, chodziliśmy do restauracji. Jedyny minus tego wszystkiego był taki, że mój mąż często wyjeżdżał służbowo.

Pewnego wieczoru dostałam telefon ze szpitala. Powiedziano mi, że Paweł miał wypadek i jest teraz na oddziale intensywnej terapii. Kilka godzin później byłam już przy moim mężu.

Ale to nie wszystko, co wydarzyło się tamtej nocy. W szpitalu podeszła do mnie 20-letnia dziewczyna z niemowlęciem na rękach i powiedziała, że to jest dziecko mojego męża. Poprosiła mnie, żebym wzięła jej córkę, bo ona już jej nie potrzebuje. Tak samo nie potrzebuje Pawła, znajdzie sobie zdrowego i młodszego męża, z którym ułoży sobie życie. Po czym zniknęła.

Nie jestem w stanie opowiedzieć wam, jakie emocje mną wtedy targały. Czułam się zraniona i poniżona. Ale równocześnie zdałam sobie sprawę, jak bardzo kocham Pawła. Nawet nie wyobrażałam sobie życia bez niego. I zakochałam się w tej małej dziewczynce, która słodko spała w moich ramionach. Nie mogłam uwierzyć w to, co mi się właśnie przydarzyło.

Dzięki Bogu i lekarzom mój mąż doszedł po wypadku do zdrowia i miesiąc później wrócił do domu. Przeprosił mnie i namówił, żebyśmy nie oddawali jego córki. Oczywiście, strasznie się wtedy kłóciliśmy, ale potem jakoś wszystko się ułożyło. Musieliśmy jakoś załatwić kwestie prawne dotyczące dziecka, a to było bardzo skomplikowane.

Minęły trzy lata. Siedzę i opisuję tę historię, a nasza trzyletnia Amelka biega po mieszkaniu i śpiewa piosenki. Jestem szczęśliwą mamą i żoną, mimo że musiałam zapłacić za to wysoką cenę. Ale nie chciałabym innego życia.

 

Trending