Connect with us

Życie

Moja żona uwielbiała wydawać pieniądze na ubrania do momentu, aż jedna sytuacja całkowicie zmieniła jej stosunek do pieniędzy

Moja żona i ja jesteśmy razem od prawie dwudziestu lat. Naszego życia nie można było nazwać ani bardzo dobrym, ani złym. Byliśmy po prostu zwyczajną rodziną. Jednak moja żona zawsze marzyła o bogactwie. Jej siostra Aneta miała szczęście i poślubiła miejscowego biznesmena.

Ich małżeństwo zawsze było przyczyną naszych kłótni z żoną. Ciągle porównywała nasze rodziny. Kiedy szwagier kupił Anecie futro, moja Marysia zaczęła domagać się tego samego. Każdej zimy jeździli na wakacje do ciepłych krajów, więc moja żona chciała od razu odwiedzić te same kurorty. Wszystko to moglibyśmy zrobić za jakiś czas, ale i bez tego mieliśmy swoje wydatki.

Mamy troje dzieci. Chodziły do szkoły, więc trzeba im było kupować ubrania, buty, książki i tak dalej. Musieliśmy też przecież coś jeść. A Marysia nawet nie próbowała znaleźć żadnej pracy. Ja pracowałem w zakładzie produkcyjnym. Zarabiałem dobrze, ale dodatkowe pieniądze zawsze by się przydały. No, ale moja żona nie miała zamiaru pracować. Za to większość pieniędzy lubiła wydawać na siebie. Dlatego nigdy ich nie mieliśmy.

Z czasem awansowałem. Postanowiłem nic o tym nie mówić żonie. W tajemnicy przed nią odkładałem nadwyżkę. Gdybym tylko wiedział, jak bardzo jeden dzień zmieni stosunek mojej żony do pieniędzy…

Jak zawsze kupiła sobie nową spódnicę. Miała ich wiele, ale tej nie mogła się oprzeć. To nie był tani zakup. Tylko się upewniłem, że słusznie zrobiłem, nie mówiąc jej nic o mojej podwyżce i zająłem się swoimi sprawami.

Wieczorem Marysia źle się poczuła. Miała objawy podobne do zatrucia. Wezwaliśmy karetkę. Okazało się, że zjadła coś przeterminowanego. Na szczęście dzieciom nic nie było. I wtedy zapytałem moją żonę, gdzie są pieniądze, bo z wypłaty powinno jeszcze sporo zostać. Zbladła, bo przypomniała sobie, że resztę pieniędzy wydała na tę spódnicę. Trzeba było kupić lekarstwa, ale Marysi nie została ani złotówka. Nie wiedziała, co robić.

Wtedy wyjąłem ze swojej skrytki to, co tak skrzętnie ukrywałem przed moją zakupoholiczką. Kupiłem wszystko, co było trzeba. Kilka dni później Marysia wróciła do domu z nową energią. Jej zachowanie mnie zaskoczyło – zaczęła szukać przez Internet pracy. Wkrótce zaczęła pracować jako sprzedawczyni w pobliskim sklepie. To, co zarobiła, odkładała – tak na wszelki wypadek.

Taka zmiana bardzo mi się podobała. Szkoda, że ​​w taki sposób musiała zrozumieć, że pieniądze nie przychodzą tak łatwo i nie każdej się trafia bogaty małżonek.

Trending