Życie
Mąż spóźniał się z odebraniem nas ze szpitala. Nie wiedziałam już, co mam myśleć.
Od bardzo dawna staraliśmy się z mężem o dziecko. Jakoś nie wychodziło, ale lekarze powtarzali, że oboje jesteśmy zdrowi. Powiedzieli, że musimy po prostu uzbroić się w cierpliwość.
Tak właśnie zrobiliśmy, ale zaczęliśmy wpadać w obsesję. Robiłam po kilka testów ciążowych w miesiącu i byłam rozczarowana, widząc tylko 1 kreskę. To napięcie wyczerpało nas tak bardzo, że postanowiliśmy odpuścić, co ma być, to będzie.
Oczywiście, ciężko nam było patrzeć na rodziny na placach zabaw czy spacerujące z wózkiem, ale jakoś to wytrzymywaliśmy. Kiedyś postanowiliśmy się trochę rozerwać i wyjechać na wakacje za granicę. Morze jakby rozgoniło wszystkie nasze czarne myśli i całkowicie zapomnieliśmy o tym, co nas martwi. Pomyśleliśmy nawet, że skoro nie jest nam przeznaczone zostać rodzicami, to możemy odkrywać świat i podróżować.
Po powrocie trochę źle się czułam, ale uznałam, że to przez zmianę klimatu. Jednak po kilku dniach nic się nie zmieniło, więc zrobiłam kolejny test. Spojrzałam na niego bez żadnej nadziei i wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam tam 2 kreski!
Od razu powiedziałam o tym mężowi i w kolejnym tygodniu pobiegliśmy do lekarza. Powiedział, że ciąża przebiega dobrze, więc z niecierpliwością zaczęliśmy się przygotowywać do narodzin naszego dziecka.
Czas płynął niepostrzeżenie – oto byłam już na oddziale położniczym i lada moment miałam rodzić. Mąż przez cały czas był przy mnie i mocno mnie wspierał. On pierwszy wziął naszą córeczkę na ręce i prawie rozpłakał się ze szczęścia. Potem umieszczono nas na oddziale i już sama musiałam zaopiekować się dzieckiem.
Mąż codziennie nas odwiedzał, prawie całe dnie spędzał w szpitalu, później wracał do domu i przynosił nam potrzebne rzeczy. Trzeciego dnia dostałam wypis i czekałam aż mąż po nas przyjedzie, ale się spóźniał. Nie odbierał telefonu, to było jeszcze bardziej denerwujące. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.
Pojawił się dopiero późnym popołudniem i opowiedział mi fascynującą historię swojego zniknięcia.
Okazało się, że przed południem mąż postanowił zajechać do hipermarketu i zobaczył tam zapłakanego chłopca. Gdy do niego podszedł, dowiedział się, że maluch zgubił gdzieś mamę, więc oczywiście od razu zaczął mu pomagać. Chłopiec miał 4-5 lat, jak miał go zostawić samego w takim dużym sklepie?
Wszystko nie poszło tak łatwo, jak mogło się wydawać. Odnalezienie matki zajęło im kilka godzin. Przez cały ten czas uspokajał chłopca, zabrał go na obiad. W końcu chłopiec przypomniał sobie swój adres i mój mąż zawiózł go do domu. Drzwi otworzyła babcia, która natychmiast zadzwoniła do zaginionej matki i przekazała jej, że z wnukiem wszystko w porządku.
Dopiero wtedy mąż mógł wrócić do domu, ale trafił na godziny szczytu i utknął w korku. Zwykły zbieg okoliczności – nic się na to nie poradzi. Musiał poprosić znajomych, żeby przygotowali nasz dom na powitanie maleństwa.
Późnym popołudniem mój mąż nareszcie po nas dotarł i mogliśmy razem wrócić do domu. A ja po drodze patrzyłam na niego z podziwem i byłam bardzo szczęśliwa, że nasza córka ma tak wspaniałego ojca, który nie przechodzi obojętnie obok cudzych kłopotów i zawsze chętnie każdemu pomoże.
-
Ciekawostki2 lata ago
Przyszła synowa została u nas na noc. Rano odwiedziła nas moja siostrzenica i okazało się, że ona i narzeczona syna się znają. A następnego dnia przyjechała jego przyszła teściowa razem z córką i urządziły straszną awanturę. Z jakiegoś powodu moja siostrzenica powiedziała synowej, że ja i mój mąż nie będziemy im pomagać po ślubie i jeszcze że chcemy sprzedać samochód naszego syna. W rezultacie ślub się nie odbył
-
Ciekawostki2 lata ago
Brat przybiegł wcześnie rano, jak tylko dowiedział się, co zrobili rodzice
-
Rodzina3 lata ago
Obaj moi synowie są żonaci. Moje synowe diametralnie się od siebie różnią – jedna siedzi z telefonem na kanapie, a druga szykuje jedzenie dla wszystkich. Ilona mieszka z nami i nie chce jej się nic robić. Pewnego dnia nie mogłam się powstrzymać i ją zawstydziłam, mówiąc, że u niej zawsze jest brudno. Teraz nikt w domu ze mną nie rozmawia
-
Historie3 lata ago
„To u was można brać prysznic dłużej niż 30 minut?” – usłyszałam od koleżanki, która mieszka w Niemczech