Connect with us

Rodzina

Matka mojej dziewczyny powiedziała to jedno zdanie. Teraz nie wiem, czy chcę się oświadczyć

Nigdy nie miałem problemów finansowych. Od najmłodszych lat umiałem zarządzać pieniędzmi. Rodzice nauczyli mnie, że to tylko środki do życia, jednostka wymiany, a nie sens życia. Bo jeżeli się nad tym zastanowić, to tak właśnie jest. Przecież prawdziwej miłości, szacunku, wsparcia nie da się kupić za żadne pieniądze. Byłem o tym przekonany. To taka ironia losu – ​​jeżeli nie robisz z zarabiania pieniędzy sensu całego swojego życia, to wiesz, jak je zarobić.

Pracuję jako projektant wnętrz, a oprócz tego skończyłem kilka kursów projektowania graficznego. Większość osób może tylko pomarzyć o moich zarobkach. Nie wydaję na drobiazgi, bo czego człowiekowi potrzeba do życia? Oczywiście, jakieś ubrania sobie kupuję.

Ale wcale nie markowe, bo nie widzę w tym żadnego sensu. Wszystkie oszczędności inwestuję w naprawdę duże, wartościowe rzeczy. Po pierwsze, pomagam finansowo moim rodzicom. Często funduję im na przykład wakacje. I jestem z tego bardzo dumny. Mam nadzieję, że sprawię im tym radość i dam możliwość oderwania się od codziennej rutyny.

Albo kupiłem nam po samochodzie – dla siebie i dla ojca. Wygodne, nowe, dobre auta, dzięki temu rodzice mogą sobie swobodnie jeździć tam, gdzie chcą. Starszym osobom nie jest zbyt wygodnie w komunikacji miejskiej. Zwłaszcza, że mój tata ma problemy z kręgosłupem.

Mama często choruje, musi odwiedzać lekarzy. Własny samochód im trochę wszystko ułatwia. Zrobiłem też remont w naszym mieszkaniu, bo rury już przeciekały, kafelki ledwo się trzymały, a meble w kuchni były stare. No, a sobie kupiłem wymarzone mieszkanie z widokiem na rzekę i designerskim wnętrzem. Najbardziej w nim lubię ogromne, panoramiczne okna.

Nie zajmowałem się za bardzo swoim życiem osobistym. Jakoś nie chciałem szukać sobie powodów do smutku, bo moja ostatnia miłość, jeszcze ze studenckich czasów, kojarzyła mi się głównie z cierpieniem. Ale jednak spotkałem dziewczynę, o której nie mogłem przestać myśleć. Po prostu od razu skradła mi serce.

Laura miała 25 lat, była o 4 lata młodsza ode mnie. Właśnie skończyła studia. Rozpoczęła pracę w recepcji jednego z hoteli w naszym mieście. Zaczęliśmy się spotykać, a po sześciu miesiącach się do mnie wprowadziła. Jakiś czas później chciałem poznać jej rodziców.

Ona moich znała już od dawna, a nawet bardzo dobrze dogadywała się z moją mamą.

Laura zgodziła się, żebyśmy zaprosili jej krewnych do nas. Żeby nie martwiła się o obiad, zamówiłem jedzenie w bardzo dobrej restauracji. Przyjechali do nas rodzice i starszy brat Laury. Zapoznaliśmy się. Wydawało się, że wszystko poszło dobrze. To tacy przyjaźni, normalni, prości ludzie. Już nawet sobie wyobrażałem, jak przedstawiamy sobie naszych rodziców. Jednak mama Laury wyglądała na zdziwioną. Szczególnie zaskoczył ją wystrój mieszkania i jedzenie z restauracji.

Ale nie zwracałem na to uwagi. Musiałem się pożegnać, bo miałem jeszcze kilka spraw do załatwienia. Laura została sama z gośćmi. Kiedy wróciłem i wieczorem oglądaliśmy razem film i rozmawialiśmy, usłyszałem od niej jedno dość dziwne zdanie, które wywróciło mi wszystko do góry nogami. Nie wiedziałem nawet, co mam o tym myśleć.

Laura pół żartem powtórzyła mi jedno zdanie swojej matki: „Ty się go trzymaj. Pieniędzy ma, jak lodu!” Zdałem sobie sprawę, że moja dziewczyna nie potraktowała tego poważnie i raczej nie interesują jej moje finanse. Ale te słowa jej matki mocno mnie zaniepokoiły. Kompletnie mnie to zbiło z tropu. Nawet nie wiem, jak się powinienem  zachować.

Trending