Connect with us

Życie

Mam kolegę, z którym znamy się od szkoły – poznaliśmy się, kiedy miałem 15 lat. Wtedy przeprowadziliśmy się tu z innego miasta i próbowałem się jakoś przystosować; trudno było mi znaleźć nowych przyjaciół.

Janek mnie od początku wspierał i jako pierwszy zaczął ze mną rozmawiać – za co jestem mu niezmiernie wdzięczny. Od tego momentu zostaliśmy przyjaciółmi.

Potem, po ukończeniu szkoły, poszliśmy na tę samą uczelnię, ale wybraliśmy inne kierunki studiów. To w żaden sposób nie wpłynęło na naszą przyjaźń – nadal spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, wspieraliśmy się nawzajem i zawsze byliśmy gotowi, żeby sobie pomagać. Przyszłe żony też poznaliśmy mniej więcej w tym samym czasie. Nasze wesela dzielił odstęp kilku miesięcy. Od tego momentu byliśmy zaprzyjaźnionymi rodzinami – dobrze, że nasze żony bez trudu znalazły wspólny język.

Wszystko układało się fantastycznie. Kiedy urodziła się moja córka, Janek nawet został jej ojcem chrzestnym. Potem ja trzymałem jego syna do chrztu. Często się spotykaliśmy, razem wyjeżdżaliśmy i wspólnie obchodziliśmy wszystkie ważne wydarzenia. Janek stał się nie tylko moim przyjacielem, ale i bratem.

Nasze dzieci chodziły do ​​tej samej klasy i dobrze się ze sobą dogadywały. Oczywiście nie zostali najlepszymi przyjaciółmi, ale syn Janka dużo pomagał mojej córce i pilnował, żeby nikt jej nie obrażał.

Ale tak się jakoś stało, że mój przyjaciel postanowił wykorzystać moją sytuację dla własnej korzyści. Z powodu kredytu, który zaciągnąłem na własny biznes, miałem duże problemy. Musiałem sprzedać stary dom po mojej babci, żeby spłacić dług i zmodernizować swoją firmę. Szukałem więc dobrego kupca. Wyznaczyłem nawet nieco niższą cenę – nie chciałem, żeby moje ogłoszenie wisiało miesiącami.

I wtedy Janek zaproponował mi pomoc. Mówił, że akurat szuka małego domku za miastem, żeby mieć takie miejsce na weekendowe wyjazdy i może kupić mój dom. Zdawał sobie sprawę z moich problemów finansowych – wiedział, że potrzebuję pieniędzy. Ale to, jak się okazało, zupełnie mu nie przeszkadzało. Zaproponował mi cenę o połowę mniejszą niż ta, której chciałem. Powiedział, że co prawda proponuje niższą kwotę, ale pieniądze mogę dostać choćby jutro. Oczywiście nie zgodziłem się na takie warunki. Janek był tym strasznie oburzony, mówił, że chciałem z niego zedrzeć jak z obcego.

Po tym sporze nasze stosunki znacznie się pogorszyły. Przyjaźń, która trwała 15 lat, przepadła. A teraz zastanawiam się, czy postąpiłem słusznie, czy może jednak powinienem się wtedy zgodzić?

Trending