Connect with us

Życie

Lidka żarliwie modliła się za Zuzię i prosiła Boga o wybaczenie za swoje słowa

– Można mieć wrażenie, jakby nikogo oprócz niej tu nie było. Może jest jakąś szychą, albo ma bogatego męża, albo może wpływowych rodziców.

Zuzia trafiła na oddział intensywnej terapii dwa dni temu. Mąż zadbał o to, żeby miała osobny pokój z własną łazienką. Matka codziennie przynosiła jej świeże jedzenie, ojciec przychodził co wieczór po pracy, głaskał córkę po brzuchu i głowie, mówił do niej spokojnie i łagodnie. Było jasne, że Zuzia była otoczona miłością i rodzinnym ciepłem.

Lidka była bardzo młoda. Głupio zaszła w ciążę z pierwszym lepszym, który gdy tylko dowiedziała się o odmiennym stanie dziewczyny, zniknął z jej życia na zawsze. Lidka mieszkała z matką, której nie interesowało nic poza pełną szklanką. Dziewczyna pracowała jako sprzedawczyni i ledwo wiązała koniec z końcem, a matka dostawała skromną emeryturę, która nie wystarczała nawet na opłacenie rachunków. Kobiety żyły w biedzie i ciągłych kłótniach. Oprócz pijackich scen swojej matki, Lidka niewiele w życiu widziała.

Kiedy dziewczyna zorientowała się, że jest w ciąży, próbowała zwrócić się o pomoc do przyszłego ojca dziecka, ale drzwi jego mieszkania były dla niej zawsze zamknięte. Tylko raz matka chłopaka podeszła do drzwi i nakrzyczała na Lidkę, wyzwała od najgorszych i powiedziała, żeby nigdy więcej się tu nie pojawiała, bo następnym razem potraktuje ją zupełnie inaczej.

Lidka długo płakała i złościła się na cały świat, ale postanowiła urodzić to dziecko. Najwyraźniej jakaś cząstka człowieczeństwa skrywała się w jej młodym sercu. Na początku nawet nie mówiła nikomu o ciąży, ale mijały miesiące, Lidka dalej pracowała, chociaż nie było jej łatwo i wreszcie wszystko stało się jasne, bez żadnych słów. Wtedy matka Lidki upiła się jeszcze bardziej niż zwykle, obrażała córkę, a nawet mocno uderzyła ją w brzuch. Z tego powodu dziewczyna trafiła do szpitala na podtrzymanie ciąży.

W szpitalu nikt nie zwracał uwagi na Lidkę. Nikt nigdy jej nie odwiedził. To ją strasznie złościło, z zazdrością wpatrywała się w dziewczyny z oddziału, które tak ciepło przytulali odwiedzający krewni. Nikt jej nie obrażał, sąsiadki zawsze częstowały ją smakołykami, które przynosili goście, opowiadały o sobie i o swoim życiu. Ale serce Lidki było jak lód, nie interesowały jej te opowieści.

Zuzia dorastała w zwyczajnej rodzinie – jej ojciec pracował jako mechanik, a matka jako księgowa w urzędzie miasta. Miała starszego o 10 lat brata, który już dawno się ożenił i wyfrunął z rodzinnego gniazda. Dziewczyna skończyła studia i poznała swoją miłość. Igor był o dwanaście lat starszy od Zuzi, ale doskonale się trzymał i świetnie wyglądał. Zamieszkali u rodziców Zuzi. Już dawno ojciec zbudował wielki dom, w którym teraz było wystarczająco dużo miejsca dla wszystkich.

Zuzia zaszła w ciążę rok po ślubie. Szaleli ze szczęścia. Rodzice Zuzi cieszyli się jak dzieci, bo nie mieli jeszcze wnuków. Ich syn i synowa nie spieszyli się z tą decyzją, więc w córce była cała nadzieja. Wydawało się, że wszystko idzie świetnie. Zuzia czuła się dobrze, dużo czasu spędzała na świeżym powietrzu. Igor cały swój wolny czas poświęcał żonie. Chodzili razem na spacery do parku, potem na lody do kawiarni pod domem albo do lasu na sesję zdjęciową.

Pewnego ranka Zuzia jak zwykle obudziła się wcześnie i poszła do kuchni zrobić herbatę. Jednak czuła się bardzo zmęczona i słaba. W drodze do kuchni straciła przytomność i obudziła się na oddziale szpitalnym. Dużo badań, USG, rozmowy z lekarzami… Tydzień później jej krewni usłyszeli wyrok, który był dla wszystkich jak grzmot z jasnego nieba. Zdiagnozowano u niej straszną, praktycznie nieuleczalną chorobę. Wybór był okrutny: albo matka, albo dziecko.

Igor był załamany, rodzice Zuzi nie mogli sobie znaleźć miejsca. Wspierali jednak córkę i starali się nie okazywać swojej rozpaczy. Podczas gdy Zuzia była na kolejnych badaniach, jej matka rozmawiała z ordynatorem:

– Proszę mi powiedzieć, jeżeli spróbuje jednak urodzić, to może nie skończy się to tak tragicznie dla Zuzi? Tak czekali na to dziecko, jej mąż był w siódmym niebie, kiedy dowiedział się, że zostanie ojcem… Ale teraz… Jak mamy powiedzieć córce całą prawdę?

– Nikt nie może dać stuprocentowej gwarancji. Ryzyko jest bardzo wysokie. Najprawdopodobniej, niestety, będziemy musieli ratować jedno z nich… Rozumiem, jakie to straszne, ale mówię pani prawdę. Przed nią nie uciekniemy. Jedyna nadzieja w Bogu, bo cuda czasem zdarzają, – odpowiedział ze smutkiem lekarz.

Rodzice Zuzi długo rozmawiali z lekarzem, potem w domu między sobą i z Igorem. Może to była zła decyzja, ale postanowili, że nic nie powiedzą Zuzi. Wszyscy wiedzieli, jaka jest wrażliwa. Mogła nie przeżyć tego, co usłyszy.

Zuzię przewieziono do szpitala na podtrzymanie ciąży. Rodzice zadbali o to, aby ich córka miała osobny pokój. Oni byli spokojniejsi, chociaż Zuzia długo się wahała, powtarzała, że jej się nudzi, ​​nie ma do kogo nawet się odezwać. Ale krewni nie ustąpili. Nie chcieli, żeby miała dodatkowy hałas i zamieszanie, przeżycia i puste rozmowy. Nie czuła się zbyt dobrze, dużo leżała, długo spała, ciągle pytała, co lekarz powiedział matce, ale ona tylko machała ręką, niby, że to osłabiona odporność. Takie rzeczy się dzieją w ciąży, nie ma czym się martwić.

Igor otoczył Zuzię ogromną opieką i życzliwością, kiedy była w szpitalu. Można powiedzieć, że rodzice pełnili wartę przy córce: mama na zmianę z ojcem. Modlili się, prosili Boga, żeby uczynił cud, żeby nie zabierał najbliższych im ludzi.

Pewnego dnia Lidka, idąc korytarzem, usłyszała rozmowę dwóch pielęgniarek:

– Taka szkoda niewinnej kobiety. To pierwsza ciąża, a ona sama jest taka dobra, ma cudowną rodzinę, mąż tak ją kocha i takie ją spotkało nieszczęście. Nie wierzę, że oboje przeżyją i będą zdrowi. Cuda się nie zdarzają. Nie wierzę.

– Kto wie, wszystko w rękach Boga. Może akurat się uda. Kobiety żal, bo jest młoda, niewiele jeszcze widziała. A o dziecku w ogóle nie ma co mówić, jeszcze nie narodzone, nikomu nic nie zawiniło… Śmierć nie wybiera, – powiedziała inna.

Lidka stała, jak porażona prądem. Teraz rozumiała, dlaczego wszyscy biegali wokół Zuzi, a jej mąż był na oddziale trzy razy dziennie. Zrobiło jej się wstyd za swoje zachowanie i głupie słowa, którymi w myślach obrażała nieszczęsną dziewczynę.

Lidka odważyła się i zapukała do pokoju Zuzi. Cicho otworzyła drzwi. Kobieta siedziała przy oknie i rysowała coś na kartce papieru.

– Dzień dobry. Mam na imię Lidka, leżę na sąsiedniej sali. Pomyślałam, że może ci tu smutno samej, to przyszłam.

– O tak, to dobra decyzja. Można tu zwariować, ale nic nie zrobisz, no cóż, dobrze chociaż, że rodzina mnie często odwiedza. Jestem Zuzia.

Kobiety długo rozmawiały o wszystkim i o niczym. Kiedy Lidka wyszła z pokoju Zuzi, czułą w sercu tyle dobra i ciepła, że ​​zapomniała o wszystkich złych rzeczach. Poszła do kaplicy szpitalnej, upadła na kolana i zaczęła szczerze modlić się za Zuzię i prosić Boga o przebaczenie za własne słowa…

Trending