Connect with us

Życie

Jestem wdzięczna ojczymowi za wszystko

Kiedyś mieliśmy szczęśliwą rodzinę. Była mama i tata, bawiłam się beztrosko w piaskownicy z moimi braćmi, ale zawsze marzyłam o tym, żeby szybko stać się dorosłą. Wydaje się, że wszystkie dzieci uważają, że życie dorosłych jest o wiele bardziej interesujące – mogą iść tam, gdzie im się podoba, mogą jeść do syta słodycze i sami wybierać w co się ubrać.  A rodzice tylko się z nas śmiali i mówili, że oddaliby wszystko, aby znów poczuć smak dzieciństwa.

Teraz doskonale ich rozumiem. W dorosłym życiu jest tak wiele problemów, które czasem ciężko rozwiązać, ale trzeba – jesteś już dorosły i musisz sobie radzić ze wszystkim.

Kiedy miałam 14 lat, rodzice rozwiedli się. Prawdopodobnie wtedy moje dzieciństwo całkowicie się skończyło. Ja i moi dwaj bracia zostaliśmy z matką, która ledwo wiązała koniec z końcem, aby nas wyżywić. Ojciec o nas zapomniał, ożenił się drugi raz, urodziły się mu dzieci. Nie byliśmy mu potrzebni.

Matka zdała sobie sprawę, że sama nie da rady nas utrzymać, dlatego szybko pojawił się w naszym domu nowy mężczyzna. Ani ja, ani bracia nie darzyliśmy ojczyma miłością. Być może chcielibyśmy się z nim zaprzyjaźnić, ale Igor sam tego nie chciał. Mimo to, jakoś się dogadywaliśmy.

Po pół roku matka dowiedziała się, że jest w ciąży. Ojczym był niesamowicie szczęśliwy, tak bardzo chciał własnego dziecka. Kiedy urodził się Tomek, nie było czasu dla mnie i dla braci.

Dlatego zostaliśmy rozdzieleni. Mnie wysłano do szkoły z internatem, gdzie zaczęłam się uczyć i mieszkać; brata Krystiana do szkoły wojskowej; najmłodszego Marka – do domu dziecka. Zostaliśmy więc nie tylko bez domu, bez rodziców, ale i bez siebie.

Matka coraz rzadziej nas odwiedzała, skarżąc się na brak czasu.

Tak dorastaliśmy, każdy w swoim świecie. Wyszłam za mąż, bracia znaleźli dobre prace. Jednak wciąż próbowaliśmy mieć kontakt z matką. Z ojczymem niekoniecznie, nie zasłużył na naszą uwagę.

Kiedyś słyszeliśmy, jak ojczym mówi matce, że na pewno będziemy ubiegać się o dom jak spadkobiercy, więc trzeba się nas pozbyć. Jednak wychowani od dzieciństwa w szacunku do starszych, nie odwróciliśmy się od nich, pomimo tej sytuacji.

Wkrótce ojczym zmarł, matka znowu zajmowała się najmłodszym synem. Utrzymanie jednego dziecka jest łatwiejsze niż trójki. A mama nie była już młoda. Marek wyrósł na świetnego faceta.

Z tego powodu, że wcześnie zaczęłam się sama utrzymywać, już w wieku 27 lat miałam bardzo dobrą pracę, wspaniałego męża i mam nadzieję, że wkrótce wspaniałe dzieci. Braciom również się udało ułożyć sobie życie. Krystian kontynuował karierę wojskową, a mały Marek otworzył własną firmę.

Po śmierci matki wszyscy porzuciliśmy dom rodziców, zrzekając się spadku. Nie chcieliśmy psuć relacji z powodu jakiejś nieruchomości.

Z czasem zdałam sobie sprawę, że jestem wdzięczna ojczymowi za wszystko, co dla nas zrobił i czego nie zrobił. Kto wie, gdzie bylibyśmy teraz, gdyby nie wysłał nas dorosłości.

Trending