Connect with us

Historie

Gabrysia urodziła się na wsi, ale od dziecka marzyła o tym, żeby mieszkać w mieście. Słuchała różnych opowieści o miejskim życiu i wyobrażała sobie, że jako dorosła kobieta idzie do pracy, a potem wraca do domu, po drodze idąc na zakupy. Gabrysia miała wtedy tylko 10 lat i mogła sobie o tym jedynie marzyć.

W wieku 16 lat Gabrysia coraz częściej planowała swoje życie w mieście, ale wiejska rzeczywistość nie pozwalała jej zapomnieć, kim jest i gdzie tak naprawdę mieszka. Przyjaciółki śmiały się z niej i mówiły – a komu ty tam jesteś potrzebna? Krewni też nie byli lepsi i za każdym razem powtarzali Gabrysi, że ​​jej przyszłość to krowy na pastwisku i buraki w polu. Najbardziej rozczarowywały ją rozmowy z mamą. Była jedyną osobą, na której Gabrysia mogła polegać, ale nawet ona wciąż powtarzała córce, że jej miejsce jest na wsi.

Dziewczyna zrozumiała, że ​​może liczyć tylko na siebie, więc zaczęła szukać różnych możliwości przeprowadzki do miasta. Najlepszą opcją wydawał jej się wyjazd do szkoły. Gabrysia dobrze się uczyła, więc miała nadzieję, że jej się uda, bo tak bardzo tego pragnęła.

Dziewczyna nikomu nic nie mówiła, ale mamę musiała poinformować o swoich planach. Była jeszcze niepełnoletnia i bez jej zgody i pomocy nic nie mogła zrobić.

Gabrysia przyszła więc do matki i powiedziała, że ​​bardzo chce iść dalej się uczyć. Mama nic nie odpowiedziała, obiecała tylko, że o tym pomyśli. Następnego ranka dziewczyna obudziła się z uczuciem przyjemnego oczekiwania na dalszy ciąg tej rozmowy. Przecież żadna matka nie będzie chciała podcinać dziecku skrzydeł. Ale kiedy weszła do kuchni, zobaczyła całą rodzinę siedzącą przy stole i bardzo rozbawioną.

– O! Przyszła nasza miastowa! – powiedziała, śmiejąc się, jej siostra Irena

– Dzień dobry szanownej pani! Czy mogę pani podać kawę z mleczkiem? – zapytała złośliwie ciotka Janka. – Może podam cappuccino, czy jak to się tam nazywa?

Dziewczyna ze łzami w oczach wybiegła z kuchni. Właśnie straciła zaufanie do własnej matki, która wyśmiała jej marzenie, a nawet śmiała się z niej samej. Od tego czasu Gabrysia uznała, że ​​ma tylko siebie i sama zajmie się wszystkim lepiej niż z taką „pomocą” swojej rodziny.

Od tego czasu dziewczyna zaczęła podpytywać sąsiadów, których dzieci uczyły się w mieście i nauczycieli w szkole, którzy mogli jej coś zasugerować.

Gabrysia wyjechała do miasta na studia, tak jak chciała. Zostawiła za sobą na wsi wszystkie obelgi i złe emocje. Kiedy dziewczyna pakowała swoje rzeczy, jej mama powtarzała: „Zostawiasz mnie tutaj samą, cały dom jest na moich plecach! Co z ciebie za niewdzięczne dziecko!”. Gabrysia nic nie odpowiedziała, bo dobrze wiedziała, że ​​to nie jej wina. Irena też spoglądała na siostrę z zazdrością i złością, ale Gabrysia się tym nie przejmowała, bo jej marzenie miało się spełnić.

Po przeprowadzce do miasta dziewczyna znalazła pracę, która nie przeszkadzała jej w nauce. Wiedziała przecież, że na swoją rodzinę nie może liczyć. Czasami Irena dzwoniła do niej i mówiła, że ​​przyjedzie w odwiedziny, ale Gabrysia nie chciała jej widzieć.

Teraz ma już 47 lat, kochającego męża i dwoje dzieci: syna Wiktora i córkę Ninę. Czasami Gabrysia odwiedza swoją matkę i siostrę na wsi, zawozi im jedzenie i inne rzeczy, ale po tym incydencie nie udało im się zbudować dobrych relacji.

Dzisiaj wspomina tę historię z uśmiechem i dziękuje losowi za wiarę w siebie i poleganie na własnych siłach. Kobieta zdała sobie również sprawę, że zawsze musi wspierać pragnienia i marzenia swoich dzieci. Rodzina jest po to, by dawać sobie nawzajem miłość i akceptację. Postanowiła sobie, że nigdy nie pozwoli, żeby jej dzieci czuły się samotne we własnym domu i żeby szukały wsparcia u obcych ludzi.

Trending